Unijny hamulec bezpieczeństwa (aktl.)

Unijny hamulec bezpieczeństwa (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przewodnicząca UE Irlandia zaproponowała zaostrzenie kryteriów podejmowania decyzji w Radzie UE. Wychodzi to naprzeciw polskim postulatom i bardzo niepokoi Francję.
Nowa propozycja Irlandii przewiduje wprowadzenie do nowego systemu podwójnej większości (państw i obywateli) - w którym do podjęcia decyzji potrzeba poparcia 55 proc. krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE (odpowiednio 50 i 60 proc. przewidywał projekt Konwentu) - podniesienia tych progów przy podejmowaniu decyzji w niektórych sprawach, w tym dotyczących wymiaru sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, zagranicznych i polityki gospodarczej. Wymagałyby one poparcia 65 proc. krajów reprezentujących 72 proc. ludności.

Przewodnicząca obradom unijnego szczytu w Brukseli Irlandia chce też wprowadzenia do zaproponowanego jeszcze przed szczytem systemu, w którym do odrzucenia decyzji trzeba by zgromadzić głosy co najmniej czterech państw reprezentujących 35 proc. ludności, dodatkowego "hamulca bezpieczeństwa". Polegałby on na tym, że już kilka krajów zamieszkanych przez 30 proc. ludności mogłoby odwlec niewygodną dla siebie decyzję w Radzie UE. Irlandia sugeruje, by "hamulec" ten pozwalał kontynuować dyskusję "przez rozsądny czas", a więc nie można by odwlekać decyzji w nieskończoność. Ponadto chce go zapisać w osobnym dokumencie, który przyjęłaby Rada UE i który mogłaby zmienić w 2014 roku.

Propozycja ta wychodzi częściowo naprzeciw postulatom Polski, która wolałaby jednak wpisać go do konstytucji (albo do towarzyszącego jej protokołu), co utrudniłoby jego usunięcie. Poza tym według polskiego rządu, do wstrzymania decyzji powinno wystarczyć 25 proc. ludności UE. Polska popierała dotychczas stanowisko Hiszpanii, że próg ludnościowy powinien sięgać dwóch trzecich (66,7 proc.). Podniesienie tego progu oznacza bowiem łatwiejsze blokowanie decyzji przez oba kraje i niemal zrównanie ich pod tym względem z Niemcami, Francją, Wielką Brytanią i Włochami.

Nowa propozycja Irlandii zaniepokoiła Paryż. Prezydent Jacques Chirac powiedział, że niepokoi go kierunek, w jakim zmierzają obrady brukselskiego szczytu. Jego rzeczniczka Catherine Colonna oznajmiła, że Francja nie zaakceptuje dalszego odchodzenia od propozycji Irlandii, przedstawionych przed szczytem.

"Jest już porozumienie co do 90 proc. tekstu. Trzeba znaleźć rozwiązanie w sprawie pozostałych 10 proc. Francja poczyniła w tej sprawie wiele wysiłku, ale są granice, których już nie da się przekroczyć" - relacjonowała Colonna słowa Chiraca.

Na irlandzki kompromis w kwestii "podwójnej większości" w Radzie nie zgadza się też około dziesięciu małych krajów pod przewodnictwem Czech, które podjęły w piątek przeciwko niemu ofensywę - twierdzi AFP, powołując się na źródła hiszpańskie. Według Reutera, w tej grupie państw jest też Polska.

Irlandzkie propozycje gotowe są natomiast zaakceptować Niemcy i Hiszpania. "Bez dalszych zmian" - zastrzegł jednak niemiecki rzecznik rządu Bela Anda.

Kolejnym "zapalnym" punktem szczytu jest wybór nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Po czwartkowych konsultacjach, które nie przyniosły rozstrzygnięcia, wybór został odłożony do piątkowego wieczoru. Wówczas wymieniano przede wszystkim dwie kandydatury: premiera Belgii Guya Verhofstadta, którego jednak nie akceptuje Londyn i brytyjskiego konserwatysty Chrisa Pattena, obecnego komisarza UE ds. stosunków zewnętrznych. Na tę kandydaturę nie zgadza się z kolei Chirac.

Tymczasem w godzinach przedpołudniowych brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw oznajmił, że belgijski premier nie liczy się już w wyścigu do fotela przewodniczącego Komisji Europejskiej. Guy Verhofstadt "nie ma poparcia ani Wielkiej Brytanii, ani pewnej liczby państw członkowskich UE" - oświadczył Straw. "Trwa obecnie proces dodatkowych konsultacji".

Po czwartkowych konsultacjach mówiło się też o pojawieniu się kandydatury ministra spraw zagranicznych Francji Michela Barniera, byłego komisarza UE. Wymieniany był też premiera Luksemburga Jean-Claude'a Junckera, który wielokrotnie już odmawiał kandydowania. Do kandydatów na szefa KE zaliczano też premiera Portugalii Jose Manuela Durao Baroso i portugalskiego komisarza Antonio Vitorino, kanclerza Austrii Wolfganga Schuessela, dotychczasowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Irlandczyka Pata Coksa, a nawet premiera Irlandii Berthie Aherna.

Gdyby w piątek wieczorem nie doszło do porozumienia w sprawie przewodniczącego Komisji Europejskiej, możliwe byłoby zwołanie kolejnego, specjalnego szczytu UE w lipcu.

Pierwsza piątkowa sesja, która rozpoczęła się o godz. 10., poświęcona była: m.in. procesowi pokojowemu na Bliskim Wschodzie, polityce wobec Iranu i Afganistanu, a także ocenie postępów w walce z terroryzmem oraz współpracy w  zakresie wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Jednym z tematów było też dalsze rozszerzenie UE. Unia Europejska przyznała Chorwacji statusu kraju kandydackiego. Negocjacje akcesyjne mają się rozpocząć na początku 2005 roku. Nie podano żadnej daty ewentualnego przyjęcia Chorwacji, która chce zostać członkiem Unii w 2007 r. wraz z Bułgarią i Rumunią. Jednak zdaniem wielu analityków, bardziej realny jest termin o dwa lata późniejszy.

Szczyt ma też zająć się sprawą "dziedzictwa religijnego" Europy w preambule unijnej konstytucji. Szef polskiego rządu Marek Belka, wspierany między innymi przez premiera Włoch Silvio Berlusconiego, ponowił postulat doprecyzowania tego terminu o zapis, że wzmiankowane dziedzictwo to przede wszystkim tradycje chrześcijańskie. Sprzeciwia się temu przede wszystkim prezydent Francji Jacques Chirac, który ponownie odrzucił ten postulat.

em, pap