PO po eurowyborach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy powinni zdecydować w referendum, czy chcą likwidacji Senatu, zniesienia immunitetu parlamentarnego, zmniejszenia liczby posłów do 230 oraz jednomandatowych okręgów wyborczych - uważa PO.
Rada Krajowa Platformy Obywatelskiej w przyjętej uchwale zobowiązała działaczy PO do rozpoczęcia 31 sierpnia akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum, w  którym Polacy wypowiedzieliby się w tych kwestiach. Zgodnie z konstytucją, pod wnioskiem o referendum musi podpisać się co najmniej pół miliona osób.

Posiedzenie Rady było poświęcone sytuacji po wyborach do  Parlamentu Europejskiego. Szef partii Donald Tusk podkreślił, że  były to pierwsze wybory wygrane dla Platformy. W związku z tym, że  dotychczasowy sekretarz generalny partii Paweł Piskorski został wybrany do PE i zrezygnował z funkcji w partii, na nowego sekretarza Rada wybrała Grzegorza Schetynę.

Tusk odczytał nazwiska wszystkich eurodeputowanych z ramienia PO, którzy zostali wybrani do PE, na co sala zareagowała długimi oklaskami. Szczególnie pogratulował byłemu premierowi Jerzemu Buzkowi, który - jak zaznaczył - "góry przeniósł" w wyborach zdobywając rekordowy wynik w skali kraju. Później Buzek nie wykluczył, że kiedyś stanie się członkiem Platformy. Dodał, że "dobrze się czuje" z politykami PO.

Szef PO zaznaczył, że Platforma "bardzo rozsądnie i odpowiedzialnie zareagowała na pierwsze wieści z Brukseli" na temat Traktatu Konstytucyjnego UE. "Nie mamy wątpliwości, że szczyt brukselski nie jest polskim sukcesem" - powiedział i dodał, że Platforma, podobnie jak wielu Polaków, nie przyjęła z satysfakcją treści konstytucji europejskiej. "Nieprawdziwe są słowa o polskim zwycięstwie w Brukseli, ale uznajemy także za niepoważne te najbardziej radykalne, obliczone na propagandowy sukces hasła skrajnych partii, te okrzyki na temat Trybunału Stanu, zdrady czy hańby" - oświadczył lider Platformy. Dodał, że konstytucja UE to "bardzo poważna rzecz wymagająca odpowiedzialnego namysłu, pełnej wiedzy, świadomości, o czym rozmawiamy". Tusk i wiceszefowa PO Zyta Gilowska zadeklarowali, że Platforma przeanalizuje konstytucję europejską "z uwagą i bez pośpiechu", by  móc odpowiedzialnie oceniać zawarte w niej zapisy.

Gilowska zadeklarowała ponadto, że Platforma zrobi wszystko, by  przeciwstawić się podjętej przez środowiska postkomunistyczne kampanii, która ma spolaryzować scenę polityczną w Polsce na  ugrupowania pro- i antyeuropejskie. Jak dodała, lider SdPl Marek Borowski zaapelował ostatnio do Platformy, by opowiedziała się jednoznacznie w sprawach europejskich. Zaznaczyła, że Platforma jest w tej sprawie jednoznaczna, a taki podział sceny politycznej jest sztuczny, niepotrzebny i groźny.

Wiceszefowa PO powtórzyła ponadto, że Platforma opowiada się za  przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi, bo nie sposób funkcjonować w państwie, gdzie rząd utrzymuje się dzięki "gabinetowym roszadom", a nie ma poparcia społecznego.

Podkreśliła też, że cena za udzielenie wotum zaufania Markowi Belce jest znacznie wyższa niż 3,5 mld zł (szacuje się, że o taką kwotę zmniejszą się oszczędności w związku z rozmiękczeniem planu Hausnera). Zaznaczyła, że prawdziwą ceną jest odwlekanie w czasie ważnych decyzji i zanik zaufania obywateli.

Buzek z kolei zaznaczył, że Platforma jest predestynowana do  tego, żeby objąć władzę. "Platforma zasługuje na to, żeby rządzić Polską" - powiedział wywołując oklaski.

Były premier przestrzegał jednak, że rządzenie w sposób odpowiedzialny wymaga nie tylko poparcia społecznego, ale też oparcia w środowisku politycznym. Przekonywał, że to od Platformy zależy teraz, jak będzie funkcjonowała Polska centroprawica, która wyrosła z "odległego pnia postsolidarnościowego".

"Kiedy zarząd krajowy zastanawiał się, czy prosić Jerzego Buzka, żeby kandydował z list PO, byłem temu przeciwny. Dziś cieszę się, że byłem w mniejszości" - powiedział jeden z założycieli PO Andrzej Olechowski. Dodał, że jego niedawna rezygnacja z  kierowania radą programową partii wynika po prostu z zakończenia prac nad programem europejskim, za który był odpowiedzialny. Zapewnił, że nie ma zamiaru odchodzić z Platformy.

Największą dyskusję wywołała propozycja wprowadzenia zakazu kandydowania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast do parlamentu z list PO. Tusk tłumaczył, że chodzi w niej o to, by wybory parlamentarne nie wywołały szeregu samorządowych wyborów uzupełniających w związku z przerwaną kadencją "nie z powodu wyższej racji, tylko z powodu wyboru innej drogi kariery politycznej".

Ostrzegał, "gdyby to Platforma miała stać się niechcący jako partia wygrywająca sprawcą całej fali przedwczesnych wyborów lokalnych, to straty byłyby dużo większe niż zyski wynikające z  atutów personalnych" kandydujących samorządowców. Dodał, że źle by  było też, gdyby trzeba było rozstrzygać indywidualnie "przy aspiracjach setek wójtów, burmistrzów czy prezydentów, że ten może, a ten nie może kandydować".

Propozycja szczególnie nie spodobała się samorządowcom z PO. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zaapelował, by skonsultować ją z  działaczami samorządowymi Platformy.

Ostatecznie uchwała została przyjęta przy trzech głosach przeciw.

Rada przyjęła też inną uchwałę, w której zobowiązała eurodeputowanych Platformy do składania co pół roku rozliczeń z  gospodarowania pieniędzmi, które dostaną z Parlamentu Europejskiego na swą działalność. Wezwała także innych posłów do  PE, by przyjęli podobne zobowiązanie.

W posiedzeniu Rady nie uczestniczył szef klubu PO Jan Rokita, który - jak powiedział Tusk - wyjechał do Stambułu, by  reprezentować Platformę na rozpoczynającym się w poniedziałek dwudniowym szczycie NATO.

em, pap