"Dziennikarze, skrzywdziliście Andrzeja S."

"Dziennikarze, skrzywdziliście Andrzeja S."

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przedstawiciele różnych środowisk, głównie psychologowie, krytykują dziennikarzy za "osądzenie" w mediach podejrzanego o pedofilię znanego psychologa. Etyk i filozof prof. Hołówka jest innego zdania.
"Niech o winie decydują sądy, a nie media" - napisali w liście otwartym do mediów przedstawiciele różnych środowisk, m.in. psychologowie prof. Janusz Czapiński, prof. Wojciech Eichelberger i Jacek Santorski, filozof prof. Maria Szyszkowska, językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Apel ma związek ze sprawą znanego psychologa Andrzeja S. podejrzanego o pedofilię.

List przedstawił na konferencji prasowej Andrzej Goszczyński z  Fundacji Obserwatorium Wolności Mediów. "Chcielibyśmy zaapelować do dziennikarzy o zwiększenie odpowiedzialności za przekazywane treści i nieosądzanie przedwczesne osób jedynie podejrzanych" -  powiedział Goszczyński.

W liście napisano m.in., że prawo prasowe gwarantuje osobie, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, ochronę jej danych osobowych i wizerunku. Relacje zaprezentowane przez media w przypadku podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S., zdaniem autorów listu, drastycznie złamały ten przepis.

W czasie trwania konferencji do uczestników spotkania dotarła informacja o tym, że Andrzej S. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Autorzy apelu podkreślili, że mimo takiego rozwoju sprawy, podtrzymują każde słowo listu. "Tyczył się on nie sprawy winy lub  niewinności Andrzeja S., a postawy mediów" - wyjaśnił Jacek Santorski.

"Niektóre media dość powierzchownie i sensacyjnie relacjonują zdarzenia związane z zatrzymaniem podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S.; obudowują te relacje albo zmyślonymi, albo nieprawdziwymi informacjami" - powiedział prof. Czapiński. Jego zdaniem, z powodu takich relacji mediów w świadomości społeczeństwa może powstać zdeformowany wizerunek jednej z najtrudniejszych społecznych patologii, jaką jest pedofilia. "Ta deformacja polega na tym, że teraz przeciętny rodzic wyobraża sobie, że głównymi źródłami i miejscami zagrożenia dla ich dzieci są chóry, psychoterapeuci, kościół, kolonie letnie i szkoły w  ogóle" - powiedział.

W opinii Eichelbergera, sposób przedstawiania przez media problemu pedofilii może jeszcze bardziej utrudnić przeprowadzanie terapii u osób z takimi problemami.

Santorski powiedział natomiast, że jest mu przykro, iż zgodził się na udzielanie prasie informacji i ocen w sprawie Andrzeja S., gdyż czasami były one przekazywane w sposób niewłaściwy. "Dlatego, niezależnie jaka będzie puenta w tej sprawie, całym swoim sercem ubolewam i chcę przeprosić poszkodowanego, jego najbliższych, jego otoczenie. Jestem poruszony, że wciągnąłem się w pewną sprawę, o  której moje serce mówi, że jest niewłaściwa" - powiedział Santorski.

Etyk i filozof prof. Jacek Hołówka, który nie podpisał apelu do mediów, ale wziął udział w konferencji prasowej, uważa, że media mają prawo oceniać pewne zdarzenia, niezależnie od tego, czy zapadł już wyrok sądu. "Media biorą na siebie w takich przypadkach ryzyko, że podane przez nie informacje okażą się nieprawdziwe. Uważam, że informowanie o nich to obowiązek mediów, a osoby publiczne powinny liczyć się z tym, że ich wizerunek osobisty jest chroniony w mniejszym stopniu niż innych ludzi" - powiedział Hołówka.

em, pap

Czytaj też: "Tak, jestem pedofilem"