Gdyby nawet doszło do głosowania nad poprawką, nic nie wskazywało by uzyskała ona wymaganą większość dwóch trzecich głosów - czyli co najmniej 67 głosów na 100 - niezbędną do jakiejkolwiek zmiany konstytucji USA.
Debata nad zakazem dała jednak okazję forsującym go konserwatywnym Republikanom do wniesienia tego tematu na publiczne forum, co postawiło w kłopotliwej sytuacji Demokratów.
Jak wynika z sondaży, większość Amerykanów jest przeciwna legalizacji małżeństw osób tej samej płci i głos oddany przeciwko poprawce o zakazie takich małżeństw będzie prawdopodobnie interpretowany przez Republikanów jako głos za legalizacją.
Przeważająca większość Demokratów, w tym kandydat tej partii na prezydenta senator John Kerry, nie deklaruje jednak poparcia dla jednopłciowych małżeństw.
Twierdzą oni tylko, że sprawę tę nie powinny rozstrzygać prawa federalne, a tym bardziej konstytucja kraju, tylko poszczególne stany.
Zdaniem Demokratów, wniesienie projektu zakazu małżeństw homoseksualnych do Kongresu jest stratą czasu i posłużyło tylko Republikanom do odwrócenia uwagi wyborców od innych, ważniejszych problemów, jak wojna w Iraku czy gospodarka.
Projekt zakazu przewidywał dwie wersje poprawki konstytucyjnej. W pierwszej, zawierała by ona tylko jedno zdanie, mówiące, że "małżeństwo jest wyłącznie związkiem mężczyzny i kobiety".
W drugiej wersji, dodano do tego stwierdzenia jeszcze jedno zdanie, sformułowane w zawiłym prawniczym języku, które można było zrozumieć jako zakaz także tzw. związków cywilnych.
Są to zalegalizowane już w niektórych krajach i stanach USA związki między osobami tej samej płci nie będące małżeństwami, ale dające ich uczestnikom w praktyce te same prawa co współmałżonkom, np. przywileje podatkowe i prawo dziedziczenia.
ss, pap