Konwencję uroczyście otworzył przewodniczący partii Terry McAuliffe. Czterodniowy zjazd rozpoczął się tradycyjnie od inwokacji religijnej i odśpiewania hymnu narodowego, po których nastąpiły przemówienia wygłaszane po kolei przez lokalnych i krajowych polityków partii.
Gwoździem poniedziałkowego wieczoru będzie przemówienie byłego prezydenta Billa Clintona i jego małżonki Hillary, senator z Nowego Jorku. W telewizyjnym "prime time" (godzinach największej oglądalności) przemówi także były prezydent Jimmy Carter i były wiceprezydent i kandydat do Białego Domu z 2000 r., Al Gore.
Wystąpienia na podium przeplatane są wyświetlanymi na ekranach filmami video pokazującymi zwykłych ludzi wychwalających Kerry?ego - dzieło najwybitniejszych specjalistów od politycznego marketingu. W biografii senatora akcentuje się jego bohaterską kartę w wojnie w Wietnamie.
Dodatkową atrakcją konwencji mającej charakter widowiska na użytek transmitującej ją na żywo telewizji są występy artystów rockowych i nagrania słynnych przebojów, w rytm których delegaci kołyszą się na widowni.
Parta Demokratyczna pragnie zademonstrować jedność wokół swego kandydata i swój centrowy, umiarkowany wizerunek ideologiczny przemawiający do niezdecydowanych wyborców.
Wszyscy byli konkurenci Kerry?ego do nominacji, którzy zażarcie atakowali go w prawyborach, jak lewicowy były gubernator Vermont, Howard Dean, solidarnie popierają dziś wspólnego kandydata.
Chociaż zdecydowana większość Demokratów jest przeciwna wojnie w Iraku, w ogłoszonej przed konwencją partyjnej platformie wyborczej odnotowano tylko, że "ludzie dobrej woli różnią się ze sobą w tej sprawie".
Liderzy stronnictwa z McAuliffem na czele musieli jednak tonować i cenzurować przed wygłoszeniem wystąpienia niektórych delegatów, którzy ich zdaniem zbyt daleko chcieli się posunąć w atakowaniu prezydenta Busha i wojny w Iraku.
"Nie jesteśmy Michaelem Moore" - powiedział McAuliffe, nawiązując do reżysera znanego i nagrodzonego w Cannes filmu "Farenheit 9/11", zjadliwego pamfletu na prezydenta i jego administrację.
W swym programie Demokraci krytykują Busha, że za jego rządów ubyło prawie 2 mln miejsc pracy i obiecują wyborcom zmniejszenie bezrobocia, m.in. przez likwidację ulg podatkowych dla firm, które przenoszą swe biura i fabryki za granicę.
Przyrzekają także zmniejszenie deficytu budżetowego, który za Busha urósł wskutek cięć podatkowych i wydatków wojennych, oraz wzrost nakładów na oświatę, ochronę zdrowia i inne programy społeczne.
Jednak w sprawach międzynarodowych i kwestiach bezpieczeństwa kraju platforma Demokratów niewiele różni się od programu rządzącej republikańskiej administracji.
Podkreśla na przykład konieczność pozostania wojsk USA w Iraku do czasu zaprowadzenia tam stabilizacji - sugeruje tylko, że administracja Kerry?ego z większym powodzeniem zyskała by współpracę innych krajów w misji stabilizacyjnej.