Atut premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kultura i uczciwość Jerzego Buzka są bardzo potrzebne polskiej scenie politycznej
Polska jest już praktycznie uczestnikiem sojuszu Paktu Północnoatlantyckiego, bardziej znanego jako NATO. Wydaje się to dziś tak oczywiste i banalne jak opuszczenie naszego kraju przez obce wojska, jak wolne, demokratyczne wybory, wszelkie swobody obywatelskie, wymienialne pieniądze itp. W 1989 r. odzyskaliśmy wolność i niepodległość. Zakończyła się komunistyczna dyktatura, zewnętrzna okupacja i wewnętrzna przemoc. Ale świadomość tego, co właściwie wydarzyło się w Polsce, jest ciągle niedostateczna, a czytając wiele komentarzy publicystów i opinii polityków, można odnieść wrażenie, że nasz kraj dotknęła jakaś katastrofa. Dominuje bowiem poczucie klęski, gorycz, rozczarowanie, niezadowolenie.

Radykalnie lewicowy, prokomunistyczny publicysta Krzysztof Wolicki, wybitnie niechętny obecnej koalicji (prawdopodobnie najchętniej widziałby na jej miejscu "historyczny kompromis" - czyli koalicję SLD-UW - tyle że brakuje dla niej mandatów w Sejmie), napisał: "poważniejszym powodem niesterowności rządu jest brak dobrze wytyczonego kursu. Oczywiście wszyscy chórem zaklinają się na reformy, wstępują do NATO i Unii Europejskiej, ale formuły te są traktowane jako cele, natomiast marszruty do nich prowadzące każdy widzi inaczej i są one uzgadniane ad hoc, od przypadku do przypadku". I dodał: "Walendziak miał oczywiście rację, choć szef kancelarii, który pisuje otwarte (w praktyce) listy do swego premiera, powinien wylecieć z posady, co się zresztą nie stało i co tylko potwierdza, że Jerzy Buzek jest z miękkiego materiału. Jeśli jego rząd przypomina nieraz statek bez steru, to jedną z pierwszych tego przyczyn jest osobowość premiera" ("Rząd na kolizyjnym kursie", "Kultura", nr 5/98).
Tego rodzaju zarzuty typowe dla post- i kryptokomunistów są przede wszystkim przejawem ich irytacji i frustracji. Ponura przepowiednia Leszka Millera - wiosna nasza - nie spełniła się, tak samo jak przepowiednia Władysława Gomułki - władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy - i Michała Strąka - koalicja SLD-PSL trwać będzie minimum 20 lat (najbliższy prawdy był jednak Gomułka, a najdalszy Strąk, co jest jeszcze jednym przykładem intelektualnej niewydolności PSL). Daleko większym problemem jest wyraźnie malejąca zdolność koalicyjna Unii Wolności, a ostatnie wypowiedzi i działania niektórych jej prominentnych polityków zmuszają do refleksji nad lojalnością koalicyjnego partnera, który nie tylko nie podejmuje działań mających osłabić wpływy PRL-owskiej nomenklatury, ale mniej lub bardziej wyraźnie deklaruje dla niej poparcie, odcina się od jakiegokolwiek antykomunizmu i próbuje poprzez najróżnorodniejsze machinacje pomniejszyć wyborcze zwycięstwo Akcji Wyborczej Solidarność. Premier Jerzy Buzek jest cennym atutem obecnej koalicji, a jego kultura, delikatność, uczciwość, przekładające się na poparcie społeczne, są bardzo potrzebne na zrujnowanym pobojowisku, jakim stała się polska scena polityczna. Dotyczy to także, a może nawet przede wszystkim, polityki zagranicznej. Jan Nowak-Jeziorański, którego patriotyzmu, inteligencji i ogromnych zasług dla Polski nie może nikt kwestionować, tak pisał na temat niedawnej wizyty szefa rządu w Waszyngtonie: "Wizyta premiera Buzka w USA świadczy o tym, jak wysoko rola Polski została w Stanach Zjednoczonych podniesiona. Oceniam wizytę niezwykle wysoko. Premier pokazał we wszystkich wystąpieniach wielką klasę i był przyjmowany bardzo serdecznie" ("Gazeta Wyborcza" z 11-12 VII 1998 r.).
Podstawową słabością polityki polskiej lat 90. jest - moim zdaniem - brak klasy u polityków. I nic dziwnego, że przeciwnicy stabilizacji w Polsce przede wszystkim przeciwko osobie premiera kierują swoje ataki. Jak trafnie zauważył twórca zjednoczonych Niemiec i wielki wróg Polski książę Otto von Bismarck - polityka nie jest nauką ścisłą; liczą się w niej także imponderabilia. Ale raczej nie dla komunistów. Formacja, która wydała z siebie tygodnik "Nie" i dziennik "Trybuna", nie może docenić ani nawet zrozumieć czegoś takiego jak osobista kultura, delikatność, elegancja. Naprawdę ważne są szmal i leninowskie "kto kogo". Dla partii, która pasożytuje na Polsce i wszystko traktuje w kategoriach władzy, osoba premiera jako poważny atut koalicji stanowi istotne zagrożenie. Jeszcze większym zagrożeniem jest sama koalicja, albowiem dopóki istnieje, dopóty pogrobowcy PZPR muszą przebierać nogami w kolejce do władzy.


SdRP i PSL mogą powrócić do władzy tylko na fali destabilizacji, którą same na 
wszystkie możliwe sposoby podsycają


Wydaje mi się to oczywiste na tyle, że jakiekolwiek polemiki i dyskusje z postkomunistami uważam za niepotrzebne, gdyż polemizować można tylko z kimś intelektualnie uczciwym. Z tych samych mniej więcej względów za wymuszony wyjątek, a nie mającą odtąd obowiązywać regułę, uważam dyskutowanie reformy ustrojowej państwa przez partie koalicji rządowej z SLD. Każda taka dyskusja zamazuje podział na III Rzeczpospolitą i PRL, na partie demokratyczne i nomenklaturowe, stwarzając tym samym wrażenie, że postkomuniści są partnerem demokratycznego dialogu, gdy w rzeczywistości są ugrupowaniami traktującymi demokrację jako element gry na rzecz partyjnych łupów. Rokowania te nie mogą zresztą doprowadzić do trwalszego porozumienia, gdyż porozumienie i reformy oznaczają stabilizację, a ta nie leży w politycznym interesie SdRP i PSL. Albowiem partie te, reprezentujące te same, tylko różnie ulokowane interesy, mogą powrócić do władzy jedynie na fali destabilizacji, którą same na wszystkie możliwe sposoby i w każdych okolicznościach podsycają. Strajk maszynistów był tego najlepszym przykładem. Podobne strajki i protesty będą starały się wywoływać, gdzie tylko się uda. Najkrócej rzecz ujmując, różnica pomiędzy partiami prawicy a lewicy polega na tym, że - według prawicy - partie są dla Polski, a - zdaniem lewicy - Polska jest dla partii. Stąd bierze się na lewicy przewaga taktyki nad ideami i cynizm stający się, niestety, elementem ideologii III RP.
Premier III Rzeczypospolitej, przyjeżdżając do USA, pamiętał o dramatycznym jałtańskim rozdziale najnowszej historii. O bezmyślnym westchnieniu Roosevelta, że "Polska była źródłem kłopotów w ciągu pięciuset lat". I o tym, że przez długi czas prezydent Stanów Zjednoczonych oszukiwał Stanisława Mikołajczyka i innych przywódców polskich, ukrywając swoje niechętne Polsce stanowisko za mgłą frazesów i niedomówień. Ale myślę, że przede wszystkim pamiętał o tym, iż reprezentuje naród, który w ogromnej większości jest wdzięczny Stanom Zjednoczonym za wielokrotne wysyłanie swoich żołnierzy na wszystkie kontynenty, do wielu krajów, aby walczyć nie tylko o swoje interesy i cele - co jest zrozumiałe i oczywiste - ale także o wolność innych, uciskanych narodów. Naród, który pamięta, że dzięki amerykańskiemu zaangażowaniu między innymi w Berlinie, Korei, Wietnamie, Afganistanie, Nikaragui, Angoli, Etiopii, na Formozie, a przede wszystkim w wyniku strategii powstrzymywania komunizmu, tak skutecznie zrealizowanej przez największego prezydenta w najnowszej historii Ameryki - Ronalda Reagana, upadło sowieckie imperium zła.
Gdyby nie Stany Zjednoczone, prawdopodobnie do dziś Polska byłaby zniewolona, a my bylibyśmy wolni od kłopotów z niepodległością i demokracją. To dzięki amerykańskiej potędze, bogactwu i możliwościom przez prawie 40 lat docierał do naszych domów głos radia Wolna Europa. To ambasador amerykański w Warszawie Daniel Fried pracował cierpliwie, wytrwale i skutecznie nad tym, aby głosowanie w Senacie USA nad przyjęciem Polski, Czech i Węgier do NATO wypadło dla nas pomyślnie. Myślę, że dobrze zapiszemy ten wspólny, zupełnie najnowszy i najpomyślniejszy rozdział naszej historii, w którym na mocy sojuszniczych zobowiązań i traktatów siły zbrojne potężnego supermocarstwa są zobowiązane do obrony naszej niepodległości i naszych granic. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że od czasów unii lubelskiej zewnętrzna sytuacja Polski nie była nigdy tak korzystna.
Przystępując do NATO, warto pamiętać, w jak dramatycznych okolicznościach powstawała ta organizacja, będąca - jak zauważył Henry Kissinger - "bezprecedensowym odejściem Ameryki od jej dotychczasowej polityki zagranicznej" (H. Kissinger, "Dyplomacja", Warszawa 1996 r.). Prezydent i rząd USA musieli przekonać nastawiony izolacjonistycznie Kongres, albowiem tak jak USA nie weszły do Ligi Narodów, chociaż ją wymyśliły, tak wcale nie było przesądzone, że zechcą - i to w dodatku zaraz po wojnie - zaangażować się w politykę powstrzymywania ekspansji komunizmu. 27 lutego 1947 r. asystent sekretarza stanu Dean Acheson przekonywał delegację Kongresu: "Na świecie liczą się jedynie dwie potęgi: Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Znaleźliśmy się w sytuacji, jakiej nie było od czasów starożytnych. Od czasów Rzymu i Kartaginy nie było na świecie takiej polaryzacji sił... Podejmując kroki mające na celu umocnienie krajów zagrożonych sowiecką agresją lub komunistycznym przewrotem, Stany Zjednoczone bronią własnego bezpieczeństwa, własnej wolności" (H. Kissinger, "Dyplomacja", ibidem). Ta opinia podobno zadecydowała o amerykańskim zaangażowaniu, najpierw w obronę Grecji i Turcji przed komunistyczną infiltracją, a następnie całej Europy Zachodniej. Teraz w zupełnie nowych, pokojowych warunkach dokonuje się na zasadach całkowicie dobrowolnych rozszerzenie utworzonego wówczas sojuszu o nowe państwa, które na skutek własnego pragnienia wolności i amerykańskiej pomocy przezwyciężyły dziedzictwo Jałty. Wizyta polskiego premiera niedługo po decydującym głosowaniu w Senacie USA jest jednocześnie naszym podziękowaniem i uznaniem dla tej rozstrzygającej o przystąpieniu Polski do NATO decyzji. Jest przezwyciężeniem podziału Europy i wykorzystaniem przez nas historycznej szansy, jaka nie była dana pokoleniom poprzednim. Historia tyranii i ich upadku uczy niestety, że nigdzie nie zostały wyrównane rachunki krzywd. Nie jest to widocznie możliwe. Ale na naszych oczach jakaś cząstka naszych rachunków, przynajmniej zewnętrznych, została wyrównana.

Więcej możesz przeczytać w 34/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.