Rzeczniczka studentów Ołeksandra Wesnycz powiedziała telewizji "5 Kanał", że podczas zatrzymania ludzi bito, a tych, którzy próbowali schować się w pobliskim lesie, wyłapywano. "Powoływano się przy tym na decyzję sądu o zakazie marszu. Wszystko to jest bezprawne. Nie można zabronić ludziom chodzenia" - powiedziała Wesnycz. Zapowiedziała eskalację protestów w Sumach.
Nieoficjalnie ze źródeł opozycji wiadomo, że kilka dni temu premier Ukrainy Wiktor Janukowycz ostrzegł gubernatora obwodu sumskiego Wołodymyra Szczerbania, że straci stanowisko, jeśli studenci dotrą do Kijowa. W piątek Szczerbań powiedział, że sąd zabronił marszu, a potem do akcji wkroczyła milicja.
Władze z kolei utrzymują, że akcja studentów była inspirowana przez opozycję, ma charakter polityczny i jest skierowana przeciwko premierowi Janukowyczowi, który jest kandydatem na prezydenta Ukrainy w październikowych wyborach.
Protesty młodzieży w Sumach zaczęły się już w maju, gdy miejscowe władze podjęły decyzję o połączeniu trzech uczelni w jedną. Studenci na swojej stronie internetowej (www.sumy-bespredel.info) wyjaśniają, że kieruje nimi także sprzeciw wobec ograniczania przez władze ich swobód obywatelskich i wobec prześladowań z powodów politycznych.
ss, pap