Dlaczego nie wysłałem listu

Dlaczego nie wysłałem listu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kula zaszczekała: "Le cléricalisme voilť l'ennemi!" - klerykalizm, oto wróg! - z przemówienia Alphonse'a Peyrata w 1859 r. i psy pobiegły do stodoły bawić się w chowanego
Koperta z nadrukiem nie pozostawiała wątpliwości. Polskie Radio SA, Biuro Programowe (tu ulice, kody i numery oraz skrytki itp.) przysłało do mnie do domu list polecony. Podpisałem u listonosza, pana Antoniego Anuszkiewicza (przy okazji - to mój sąsiad), że przesyłkę doręczył, a wtedy Worek, pies duży biały z zardzewiałymi uszami, kopertę w pysk, żeby wywąchać, co tam piszą. Gruda, ciemnoszara, była szybsza. Nos wsadziła i ogonem merda, znaki dając, że zaproszenie do udziału w zamkniętym konkursie na słuchowisko do nas przyszło. Do nas - bo jak ja coś piszę, to cała psia czwórka wtedy razem ze mną.

Okazało się jednak, że tym razem Gruda się myliła, co rzadko jej się zdarza. Żadnego zaproszenia, tylko książka pod tytułem "Radio Renesans". Ryjek - najmłodsza z całej czwórki (suczka, tylko imię nosi maskujące płeć) - szybko przyniosła słownik Kopalińskiego, żeby Kula (jedyna z nich, która umie czytać drukowane) przeczytała, co to takiego ten Renesans. Coś do zjedzenia czy raczej mniej wartościowe? Kula wyszczekała, że Renesans charakteryzuje się odrodzeniem nauki, aktywnością humanistów, zeświecczeniem życia społecznego...
Widzę, że Ryjek oczami pyta, co to takiego to zeświecczenie. Tłumaczę jej zatem, że to odwrotność klerykalizmu. A co to klerykalizm? Dążność do zapewnienia Kościołowi, duchowieństwu decydującego wpływu na życie publiczne, polityczne, społeczne. Tłumaczę, że Renesans to wszystko odwrócił... - Aha! - pojęły w lot psy - czyli to kiedyś było, a nie teraz? - No, oczywiście - mówię - Renesans nie trwa stale, robi się dłuższe przerwy.
Psy straciły w tej sytuacji zainteresowanie książką. Z przeszłości może je zainteresować tylko zeszłoroczny kawałek baraniny z zamrażalnika. Kula zaszczekała: "Le cléricalisme voilťą l'ennemi!" - klerykalizm, oto wróg! - z przemówienia Alphonse'a Peyrata w 1859 r. (oczytana ta moja suka, aż mnie wpędza w kompleksy) i psy pobiegły do stodoły bawić się w chowanego. Zostałem z książką sam. Brzydka okładka, ale książka naukowa. O radiu, "najbardziej powszechnym środku komunikowania się na świecie" - jak pisze autor. "Dr Stanisław Jędrzejewski urodził się w 1946 r. w Warszawie. Ukończył Instytut Socjologii (...). Obecnie pełni funkcję wiceprezesa - członka Zarządu Polskiego Radia SA" - przepisuję to z ostatniej strony okładki, gdzie jest także zdjęcie autora. Do książki dołączony był także list. List był w związku z moim felietonem ("Dozorca z ciężkim sercem"), w którym opisałem sytuację w Polskim Radiu SA. Pan Stanisław Jędrzejewski pisze do mnie: "Szanowny Panie, jestem zaszczycony, że zechciał Pan zająć się moją skromną osobą, (...) szkoda tylko, że przed napisaniem felietonu, którego jestem mimowolnym i niestety negatywnym bohaterem, nie zechciał Pan zweryfikować swoich informacji".
Pan Jędrzejewski krótko, ale rzeczowo wymienił główne inicjatywy, prace, przedsięwzięcia i uruchomienia nowych technik przez poprzedni zarząd. "To dzięki poprzedniemu Zarządowi zdołano w zeszłym roku zaoszczędzić
14 milionów zł i uratować firmę" - że tylko tyle zacytuję z listu, który kończy się odręcznym: "Łączę wyrazy niekłamanego szacunku - Stanisław Jędrzejewski".
Na ten miły, prywatny list pana Stanisława Jędrzejewskiego miałem w pierwszej chwili zamiar odpowiedzieć także prywatnym, miłym listem. Pomyślałem sobie, że na przykład napiszę tak:
Szanowny Panie, bardzo gratuluję Panu, a także poprzedniemu zarządowi Polskiego Radia SA, którego - jak się dowiaduję - był pan wiceprezesem, wszystkich osiągnięć i sukcesów. Zapewniam Pana, że wszystkie informacje bardzo zweryfikowałem, a cytowałem wyłącznie słowa obecnego prezesa
PR SA Stanisława Popiołka, który w połowie lipca publicznie ogłosił, że płynność finansowa spółki jest zagrożona! By nie dopuścić do utraty tej płynności, "zaczynamy energicznie ściągać od wielu przedsiębiorstw" - pisał prezes Popiołek - "zaległe opłaty, których wartość wynosi blisko 7 mln złotych!!! Tolerowanie w przeszłości takiego zadłużenia (...) wywołuje oburzenie obecnego zarządu".
Słowem: Pan twierdzi, że poprzedni zarząd z Panem jako wiceprezesem zaoszczędził 14 mln zł i "uratował firmę", a prezes obecnego zarządu uważa, że wpędziliście firmę w siedmiomilionowy dług, co grozi "utratą płynności finansowej spółki". Zatem list z pretensjami o dezinformację i apel o zweryfikowanie powinien Pan wysłać nie do mnie, ale do obecnego prezesa, który nie wie, co dostał do ręki. Niech Pan jemu napisze, że on się nie zna i jest wszystko odwrotnie, a Polskie Radio "będzie silną, nowoczesną, wiarygodną radiową organizacją publiczną, o jakiej mogli tylko marzyć nasi poprzednicy" - jak Pan pisze o własnych dokonaniach, których ja nie kwestionuję.
Natomiast jedna rzecz mnie martwi. Zamiast ująć się honorem i nawet nie spojrzeć w tamtą stronę, Pan idzie do pracy na stanowisko dyrektora Biura Programowego do tego - jak z tego wynika - dyletanta i dezinformatora. Ale może Pan musi. Może Pan ma taką sytuację życiową jak ja kiedyś. Przez pół roku musiałem pracować u jednego szubrawca. Żeby przeżyć. Życzę Panu rychłej odmiany losu. Łączę wyrazy niekłamanego szacunku - Stanisław Tym.
Tak powinienem napisać, ale nie napisałem i nie wysłałem takiego listu. Niestety, nie mam już dziś miejsca, żeby wyjaśnić dlaczego. Ale - jako że powód, dla którego nie wysłałem, jest bardzo ważny - wyjaśnię za tydzień. Warto się dowiedzieć.

Więcej możesz przeczytać w 33/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: