MENU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdzisław Smektała w książeczce "Jazz baba riba, czyli obrazki z bitleczasów z rysunkami Andrzeja Mleczki" (Astrum) wtopił lata 60. i 70. w galerię zabawnych obrazków-opowiadań. Przenosi w nich do świata małomiasteczkowego, zgrzebnego i przesiąkniętego "gomułkowszczyzną", ale też pachnącego tanim winem, "chętnymi kobietami", butaprenem i ogłuszonego rockiem.
Książka

Zdzisław Smektała w książeczce "Jazz baba riba, czyli obrazki z bitleczasów z rysunkami Andrzeja Mleczki" (Astrum) wtopił lata 60. i 70. w galerię zabawnych obrazków-opowiadań. Przenosi w nich do świata małomiasteczkowego, zgrzebnego i przesiąkniętego "gomułkowszczyzną", ale też pachnącego tanim winem, "chętnymi kobietami", butaprenem i ogłuszonego rockiem. Uczynił się z tego karykaturalny, ale zgrabny pamiętnik pokolenia, które z 1962 r. najlepiej pamięta popalane za zakrystią "pakowane w dziesiątki mazury", z 1966 r. - modlitwę dziękczynną do Mary Quant, projektantki spódniczek mini, a z 1969 r. - partyjnego lektora komitetu ostrzegającego przed "porąbanymi ludźmi", jak Bob Dylan i Allen Ginsberg, "niepotrzebnie wzywającymi do anarchii i burzenia ładu".
(MP)


Płyta

Rock and roll to muzyka prowokacji, buntu i odmienności. Presley, Beatlesi, The Doors, Bowie, The Sex Pistols czy Guns N?Roses, zanim stali się klasykami, byli najpierw wyklętymi szarlatanami z piekła rodem. Podobnie jest teraz z amerykańską grupą Marilyn Manson. Jej lider i wokalista, który naprawdę nazywa się Brian Warner, wymyślił sobie genialny, demoniczny, wyzywający image, godny aliena z innej planety. Obsceniczne, wulgarne, graniczące z paranoją teksty doskonale oddziałują na amerykańską młodzież, bo Marilyn Manson mówi głośno to, o czym jej nawet myśleć nie wolno. Horror rock, zapoczątkowany przez poczciwego Alice
Coopera i grupę Kiss, wreszcie odżył za sprawą świeżej krwi. Na nowej, czwartej płycie "Mechanical Animals" Marilyn Manson gra prostego, dość konserwatywnego rocka, ozdobionego "chorymi" tekstami. Dekadencki majstersztyk godny końca wieku albo żywa obraza gatunku ludzkiego. Werdykt zależy od poczucia humoru.
Roman Rogowiecki


Wydarzenie - Polska

W Centrum Sztuki Współczesnej na Zamku Ujazdowskim w Warszawie obejrzeć można instalacje świetlne Jamesa Turrella, jednego z najwybitniejszych artystów amerykańskich. Od ponad dwudziestu lat zajmuje się on fenomenem światła, które wykorzystuje w swoich pracach tworzonych m.in. w Kalifornii, Nowym Jorku i we Włoszech. "Używając jako tworzywa światła wypełniającego przestrzeń, zajmuję się dziedziną ludzkiej percepcji" - mówi artysta. Sztuka Turrella nie jest ograniczona formą przedmiotu. Jego prace są grą światła i ciemności wkomponowanych w istniejącą przestrzeń architektoniczną. W Zamku Ujazdowskim Turrell przedstawia dwie instalacje: "Milk Run II" z serii "Wedgeworks" oraz "Atlantic Charge" z serii "Space Division". Aby obejrzeć czerwono-żółty świetlny obraz umieszczony wewnątrz sali, trzeba się najpierw przedrzeć przez przerażającą czerń krętego tunelu. Artysta prowokuje w ten sposób do zastanowienia się nad granicami percepcji oraz zagadkowością i wieloznacznością tworzonych przez niego świetlnych konstrukcji. Przyznaje, że światło w galerii jest tak godnym szacunku obiektem jak słońce czy księżyc. Wystawa potrwa do 3 stycznia 1999 r.
(ES)
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.