Bush na prezydenta (aktl.)

Bush na prezydenta (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent USA George W.Bush przyjął nominację swej partii na kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich. W przemówieniu bronił swej strategii w walce z  terroryzmem i inwazji na Irak.
"Pozostajemy w ofensywie, uderzając w terrorystów tak, byśmy nie  musieli stawiać im czoła w naszym kraju" - zapewnił, obiecując Amerykanom bezpieczniejszy świat.

"Ubiegam się o urząd prezydenta mając klarowny, pozytywny plan budowy bezpieczniejszego świata i lepszej Ameryki" - powiedział urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych. Powołał się m.in. na  sukcesy swej strategii, których wyrazem ma być likwidacja Al-Kaidy w Afganistanie czy demontaż libijskiego programu broni masowej zagłady.

W przemówieniu na zakończenie przedwyborczej konwencji Partii Republikańskiej w Nowym Jorku prezydent George W. Bush zapowiedział kontynuowanie amerykańskiej misji szerzenia demokracji na świecie i zwycięstwo w wojnie z  terroryzmem.

Bush podkreślił, że wojna z terroryzmem podjęta przez Amerykę po 11 września 2001 r. doprowadziła do uwolnienia Afganistanu spod chroniącego Al-Kaidę reżimu talibów, skłoniła Libię do zastopowania niebezpiecznych programów zbrojeniowych, a  takie kraje jak Arabia Saudyjska i Pakistan zmusiła do  energicznego ścigania terrorystów.

"Ponad trzy czwarte czołowych członków Al-Kaidy zostało zabitych lub ujętych. Przewodziliśmy tej walce, wielu do nas dołączyło, i teraz Ameryka i cały świat są bezpieczniejsze" - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych.

Częścią batalii przeciwko terroryzmowi - jak zaznaczył Bush -  jest wojna w Iraku, której uzasadnianiu poświęcił spory fragment trwającego ponad godzinę wystąpienia. Powtórzył po raz kolejny, że  w Saddamie Husajnie Ameryka "widziała zagrożenie" dla siebie i dla świata, co uznała ONZ nakazując mu rozbrojenie.

Wyraził optymizm co do rozwoju sytuacji w Iraku. "Mimo nadal trwających aktów przemocy, Irak ma teraz silnego premiera, radę narodową, a na styczeń wyznaczono krajowe wybory" - oświadczył prezydent USA.

Bush podziękował przy okazji przywódcom krajów-uczestników wojskowej koalicji w Iraku - w tym prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu - za udział ich wojsk w tej operacji.

"Głęboko doceniam odwagę i mądrą radę przywódców takich jak premier (Australii) Howard, prezydent Kwaśniewski, premier (Włoch) Berlusconi i oczywiście premier (Wielkiej Brytanii) Tony Blair. Szanuję każdego żołnierza, z każdego kraju, który służy z nami w  trudnym dziele historii. Ameryka jest wdzięczna i nigdy tego nie  zapomni" - powiedział.

Mówiąc to Bush zaznaczył, że 40 państw pomaga USA w Iraku i  Afganistanie, czego nie docenia jego demokratyczny oponent, senator John Kerry, który - jak przypomniał - nazwał je "koalicją przymuszonych i przekupionych". "Nasi sojusznicy zasługują na  szacunek wszystkich Amerykanów, a nie pogardę jednego polityka" -  powiedział urzędujący prezydent.

W przemówieniu, przerywanym co chwilę burzliwymi owacjami i  skandowaniem "USA" i "Cztery lata więcej", Bush zarysował ideologiczną wizję swej prezydentury na arenie międzynarodowej, gdzie zapowiedział wspieranie postępów demokracji.

"Wierzę w transformacyjną siłę wolności. Jej promowanie jest najmądrzejszym wykorzystaniem amerykańskiej potęgi. Kiedy wolność będzie czyniła postępy, kraj po kraju, Ameryka będzie bezpieczniejsza i świat bardziej pokojowy" Ś powiedział.

"Wierzę, że Ameryka jest powołana, aby przewodzić sprawie wolności w nowym stuleciu" - mówił Bush. Wyraził przy tym przekonanie, że demokrację będzie można zaprowadzić także w  krajach świata arabskiego, mimo trudności na tej drodze. "Jestem przekonany, że miliony ludzi na Bliskim Wschodzie skrycie pragnie wolności i jeśli da im się szansę, wybiorą najlepszą formę rządów wynalezioną przez człowieka" - oświadczył.

"Wierzę w to wszystko, ponieważ wolność nie jest amerykańskim darem dla świata, tylko darem Boga Wszechmogącego dla wszystkich ludzi tego świata" - dodał Bush.

Około połowy swego wystąpienia, w którym formalnie przyjął nominację Partii Republikańskiej na kandydata do Białego Domu, Bush poświęcił sprawom krajowym. Zapowiedział tu kroki na rzecz stworzenia nowych miejsc pracy - których ubyło w USA za jego pierwszej kadencji.

Ma temu służyć m.in. ograniczenie wydatków rządowych i  państwowej regulacji gospodarki, dalsze obniżki podatków i inne posunięcia stymulujące przedsiębiorczość, inwestycje i wzrost gospodarki.

Bush zapowiedział poza tym uproszczenie kodeksu podatkowego, reformę ubezpieczeń medycznych, które umożliwiłyby wykupywanie ich przez uboższych Amerykanów. Ponad 40 mln obywateli USA nie posiada żadnego ubezpieczenia lekarskiego.

Wiele uwagi poświęcił też kwestiom polityki gospodarczej, zapowiadając m.in. zwiększenie wymiany handlowej, umocnienie obecności Ameryki na światowych rynkach oraz reformy, których celem byłaby ochrona interesów amerykańskich biznesmenów i  utrzymanie niskich podatków. Zapowiedział też , że uczyni wszystko by Stany Zjednoczone w jak najmniejszym stopniu były zależne od  zagranicznych surowców energetycznych.

Tylko kilka akapitów Bush przeznaczył na uszczypliwości pod  adresem Kerry'ego, wytykając mu lawirowanie i zmiany stanowisk.

Pod koniec przemówienia pozwolił sobie na osobistą autorefleksję i samokrytyczny humor, żartując ze swych znanych słabostek. "Nawet kiedy się nie zgadzamy, przynajmniej wiecie, w  co wierzę i za czym się opowiadam. Pewno zauważyliście, że mam parę skaz. Ludzie muszą czasami poprawiać mój angielski" - powiedział.

Autoironiczne wypowiedzi prezydenta zostały świetne przyjęte przez komentatorów. Na gorąco oceniali oni na ogół przemówienie jako bardzo udane.

em, pap