Raczek, bój się Boga!

Raczek, bój się Boga!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Życie zaskakuje, prasa czasem też. Przed kilkoma dniami sięgnąłem po 42. numer tygodnika "Wprost" i przeczytałem w nim felieton Tomasza Raczka "Krawczyk, bój się Boga!". Już w podtytule natrafiłem na sensacyjne zwiastuny: "Czy AWS postanowiła uczynić nieśmiertelność (której nie jest szafarzem) kiełbasą wyborczą? I czy oznacza to, że obiecane przez nią reformy dokonają się dopiero po naszej śmierci?". Jako rzecznik sztabu wyborczego, w znacznym stopniu odpowiedzialny za kampanię AWS, poczułem się zaniepokojony.
We wstępie artykułu autor zaznaczył swój dystans wobec wszelkiej agitacji, dając wręcz przyzwolenie na łamanie wyborczych obietnic. "Traktuję je jak na poły kabaretową paradę blagierów i nie obrażam się, jeśli po kilku miesiącach okazuje się, że większość składanych w nich obietnic nie zostaje spełniona". Na tym jednak tolerancja się kończy. Dowiadujemy się, że kanapa, na której siedział Krzysztof Krawczyk, "świetnie pasowałaby do salonu pani Dulskiej". Zaskakujące twierdzenie w stosunku do mebla wyjątkowo prostego w formie, w odważnym turkusowym kolorze, do którego zaprojektowania przyznałby się pewnie jakiś włoski stylista. Autor musiał jednak w jakiś sposób dulszczyznę wprowadzić - dostało się kanapie.
Chwilę później rozpoczęło się "bicie" Krawczyka - sięganie do przeszłości, patriotyczne pieśni, w których wykonaniu pan Krzysztof ponoć brał udział, śmiała krytyka z pryncypialnej pozycji, oparta na założeniu, że opinia publiczna została dotknięta totalną sklerozą i nikt już nie pamięta, jaką rolę odgrywali w komunie dziennikarze i jakimi technikami w tym środowisku robiło się kariery, co autor zapewne pamięta. W dalszej części artykułu dochodzimy do sedna, pan Raczek przytacza "ze zszokowanej pamięci" obszerny cytat z wypowiedzi Krawczyka. Po przeczytaniu go dla odmiany ja wpadłem w konsternację. Byłem obecny przy nagraniu, słyszałem, co Krawczyk mówił, oglądałem kopię emisyjną i takiej wypowiedzi nie słyszałem. Ponieważ jednak w przeciwieństwie do autora nie ufam swej pamięci bezgranicznie, sięgnąłem do materiałów źródłowych - nagrania wyemitowanego programu - i ponownie je przesłuchałem.
To wiele wyjaśniło. Okazało się, że pan Raczek posłużył się nową, specyficzną formą - cytatem podobnym do oryginału. Podobieństwo jest pozorne, jak pomiędzy demokracją a demokracją socjalistyczną, natomiast wnioski, jakie autor wysnuł na podstawie tego "cytatu", druzgoczące. "Oto w kompromitująco szczery sposób przedstawiono nam wiarę interesowną. Nie w Boga, Dobro i Miłość, lecz w Ministerstwo Nieśmiertelności, w którym można sobie załatwić właściwe papiery, niczym ťgreen kartęŤ do Ameryki!". "Mentalność bazarowa (coś za coś; kupić, sprzedać, pohandlować) połączona z religijną pseudopokorą daje efekt gorszy niż disco polo". "To przecież nie lapsus językowy, tylko skaza na myśleniu! Niebezpieczna, bo łatwo dająca się upowszechnić, choć trudno uwierzyć, by AWS na serio chciała sprzedawać naiwnym miejscówki do nieba". "Ale skoro takie piramidalne głupstwa firmuje swoim szyldem potężna siła polskiej sceny politycznej, która coraz głośniej domaga się większego wpływu na telewizję publiczną, muszę zaprotestować".
Dla wzmocnienia retoryki pan Raczek wciela się i nie wciela w inne postacie, by się w ich imieniu wypowiedzieć i nie wypowiedzieć. "Gdybym należał do władz AWS (ale, oczywiście, nie należę), zakazałbym emitowania wykładu Krzysztofa Krawczyka w przekonaniu, że marnuje on czas przeznaczony na programy wyborcze tego bloku. Gdybym był prymasem (ale, oczywiście, nim nie jestem, nie będę i nigdy nie mógłbym być), przeraziłbym się słów, których sens uderza w samą istotę chrześcijańskiej wiary".
Pana Krzysztofa Krawczyka zaprosiliśmy do studia po nagraniu przez niego piosenki wyborczej AWS. Powiedział, że popiera nas, bo darzy zaufaniem ludzi wierzących, a ich odpowiedzialność jest większa przez to, że nie kończy się w dniu śmierci. Zapytany, czy powtórzyłby to przed kamerą w programie wyborczym, wyraził zgodę. Do tego wyłącznie sprowadzał się sens jego wypowiedzi, nagranej i wyemitowanej w programie wyborczym AWS. Skąd więc wziął się cały wywód pana Raczka?
Jednym z podstawowych założeń naszej kampanii była jej czytelność dla absolwenta szkoły podstawowej, czy jest więc możliwe, że pan Raczek przekazu nie zrozumiał? Może nieuważnie słuchał? Forma i ostrość wypowiedzi nasuwają jednak obawy innego rodzaju. Czy felieton ten nie jest wynikiem głębokiej nietolerancji autora wobec poglądów innych niż jego? Czy to brutalne kopanie nie miało być przestrogą dla osób chcących w przyszłości poprzeć ugrupowanie, którego autor po prostu nie lubi? Choć te pytania pozostaną bez odpowiedzi, w jednej sprawie nie mam żadnych wątpliwości. Grali walca - Tomasz Raczek odtańczył kazaczoka.



Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.