Jak poinformował Konstanty Miodowicz (PO), komisja poleciła ekspertom przygotowanie raportu na podstawie zgromadzonych przez nią materiałów. Po zapoznaniu się z nim posłowie podejmą ostateczne decyzje dotyczące ewentualnego dezyderatu w tej sprawie lub zawiadomienia prokuratury. Być może stanie się to na kolejnym posiedzeniu komisji.
Zbigniew Wassermann (PiS) podkreślił, że z zebranych przez speckomisję informacji wynika, że sprawa dotyczy także "teczek" innych ważnych postaci życia publicznego.
"Zastanawiam się również nad tym, czy złożyć na ręce pana premiera wniosek o zwołanie kolegium ds. służb specjalnych, które by zajęło się tą sprawą" - powiedział po posiedzeniu, przewodniczący speckomisji Andrzej Grzesik (Samoobrona).
Sam premier Belka pytany, czy z zainteresowaniem czeka na wyniki prac speckomisji dotyczące jego "teczki", podkreślił, że w ogóle się tym nie zajmuje. "Podejrzewam, że cała ta sprawa interesuje ludzi, którzy chcieliby wokół tego coś tam utkać. Natomiast mnie to, szczerze mówiąc, w ogóle nie zajmuje" - powiedział.
Członkowie speckomisji spotkali się w czwartek ponownie z byłym szefem AW Zbigniewem Siemiątkowskim. Po wyjściu z posiedzenia oznajmił on, że to prezydent Aleksander Kwaśniewski poprosił go o sprawdzenie, czy w związku z desygnacją Belki na premiera nie zachodzą okoliczności, które mogą mieć znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. "Wypełniałem polecenie prezydenta, które prezydent miał prawo mi wydać na podstawie ustawy o Agencji Wywiadu. Miałem obowiązek je wykonać" - mówił.
Odnosząc się do ustaleń komisji, że już w 1997 roku "teczkę" Belki kopiowano w Urzędzie Ochrony Państwa, powiedział, że sprawa ta go nie dotyczy, bo wówczas UOP miał innych kierowników i szefów. "Ja żadnej wiedzy na ten temat nie mam" - zapewnił Siemiątkowski.
"Nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego oficerowie korzystali i czytali różne materiały, teczki. Mogę się jedynie domyślać" - zaznaczył Siemiątkowski. Jego zdaniem, oficerowie mogli np. potrzebować informacji wyjeżdżając na nowe placówki.
Sprawa "teczki" Belki wyszła w maju, przy okazji debaty nad expose Belki. Były polityk SLD Mariusz Łapiński powiedział, że Belka był współpracownikiem służb specjalnych PRL. "Ostatnio, podczas spotkania prezydium Federacyjnego Klubu Parlamentarnego i SLD, zapytałem Janika: co z lustracją Marka Belki. Usłyszałem, że Marek Belka przyznał się, że był współpracownikiem służb specjalnych. Byliśmy bardzo zdziwieni. Nie wiem, jak ta sprawa się dalej potoczyła i jakie oświadczenie złożył premier Marek Belka" - relacjonował wówczas Łapiński. Krzysztof Janik temu zaprzeczył.
Premier zaś oświadczył, że nie był tajnym i świadomym współpracownikiem służb specjalnych PRL. Siemiątkowski natomiast powiedział, że teczka Belki składa się z materiałów zbieranych "na osobę", a nie "przez osobę" (tzn., że premier był rozpracowywany, a nie rozpracowywał innych).