Widmo Mečiara

Dodano:   /  Zmieniono: 
Vladimir Mečiar zszedł ze słowackiej sceny politycznej. Po nieco kabaretowej scenie pożegnania przed kamerami telewizyjnymi, w czasie której zaintonował ludową piosenkę i wypomniał swoim rodakom "niewdzięczność", były premier oświadczył, że zamierza się usunąć w cień. Szybko dodał jednak: do stycznia.
Vladimir Mečiar zszedł ze słowackiej sceny politycznej. Po nieco kabaretowej scenie pożegnania przed kamerami telewizyjnymi, w czasie której zaintonował ludową piosenkę i wypomniał swoim rodakom "niewdzięczność", były premier oświadczył, że zamierza się usunąć w cień. Szybko dodał jednak: do stycznia. Wtedy właśnie nowy parlament planuje rozpisanie bezpośrednich wyborów prezydenckich. Do skojarzenia faktów nie potrzeba wielkiej wyobraźni: znany z wręcz chorobliwej ambicji Mečiar nie zamierza się poddawać. Można się spodziewać, że po kilkumiesięcznych wakacjach politycznych znów podejmie walkę o miejsce na szczytach władzy.
Mečiar zajmuje wciąż jedno z najwyższych miejsc na listach najpopularniejszych polityków słowackich - obecnie dzieli pierwsze miejsce z nowym premierem Mikula?em Dzurindą, który jest zresztą przeciwieństwem swojego adwersarza. 43-letni przewodniczący Słowackiej Koalicji Demokratycznej (SDK) jest człowiekiem spokojnym, starannie ważącym słowa i unikającym ostrych konfrontacji. Popularność zdobył, przemierzając Słowację w czasie kampanii wyborczej na rowerze. Obaj politycy mogą dzisiaj liczyć na 22-procentowe poparcie społeczne. Choćby tylko ten fakt nie pozwoli Mečiarowi na odejście w zupełny "stan spoczynku". Zresztą wielu jego zwolenników uważa przywódcę Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) za słowackiego męża opatrznościowego. Jego roli jako współtwórcy niezależnego państwa słowackiego nie negują nawet polityczni przeciwnicy. Jan Čarnogursky, przywódca chrześcijańskich demokratów, właśnie ze względu na zasługi byłego premiera w okresie powstawania niepodległej Słowacji sprzeciwił się żądaniom postawienia go przed sądem za nadużycia władzy.
Z drugiej strony, okres rządów HZDS okazał się ciągiem porażek młodego państwa, które wskutek kardynalnych błędów politycznych swoich przywódców utraciło szansę zapewnienia sobie należnej pozycji w Europie. Z przyczyn czysto politycznych Słowacja wypadła z kolejki państw oczekujących na członkostwo w NATO i Unii Europejskiej, choć Bratysława spełniała wymogi ekonomiczne i organizacyjne w stopniu nie mniejszym niż inne państwa regionu. Zahaczające o autorytaryzm rządy Vladimira Mečiara i HZDS, a także przywileje związanej z jego ekipą klienteli politycznej wywołały oskarżenia o łamanie zasad demokracji, wolności prasy i praw mniejszości narodowych, formułowane przez poważne instytucje międzynarodowe. Szczególnie zaszkodziła Słowacji afera związana z uprowadzeniem przez słowackie służby specjalne Romana Kovača, syna byłego prezydenta. Mečiar doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że wyjaśnienie tej sprawy to jeden z punktów honoru nowego rządu, dlatego podjął próbę ratowania swojego przyjaciela, szefa słowackich służb specjalnych (SIS), Ivana Lexy, który jest zapewne odpowiedzialny za przeprowadzenie akcji. Vladimir Mečiar zdecydował się na bezprecedensowe posunięcie, przekazując Lexie swój mandat poselski, uzyskany z listy krajowej HZDS. Korzystając z immunitetu poselskiego, były szef SIS miałby uniknąć składania kłopotliwych zeznań, które mogłyby zaszkodzić także jego politycznemu patronowi. Roszada nie pomoże zapewne Lexie, bowiem nowa koalicja rządząca dysponuje większością parlamentarną wystarczającą do odebrania mu immunitetu. "Mečiar jest człowiekiem całkowicie nie pojmującym zasad demokracji" - skomentował sytuację Franti?ek ?ebej, poseł SDK, największego ugrupowania koalicji rządowej.


Nowy rząd w Bratysławie będzie musiał zaordynować Słowakom niepopularną terapię wstrząsową

Rządy HZDS pozostawiły nowej władzy bardzo trudne dziedzictwo w gospodarce. Podczas kampanii wyborczej Mečiar powtarzał wielokrotnie, że już wkrótce Słowacy osiągną "szwajcarski poziom życia". Tymczasem szacowany pierwotnie na 5 mld koron deficyt bud- żetowy już pod koniec lata przekroczył 8 mld koron. Zdaniem niektórych ekonomistów, do końca roku w kasie państwa może zabraknąć 22-23 mld koron. Wielu pracowników sfery budżetowej otrzymuje wynagrodzenie z opóźnieniem. Najtrudniejsza sytuacja panuje w oświacie i służbie zdrowia. Pieniędzy brakuje nie tylko na płace, ale nawet na utrzymanie wielu instytucji. W szkołach zajęcia odbywają się w nie ogrzewanych klasach, w szpitalach pacjenci sami muszą się zaopatrywać w lekarstwa. Ustępujący rząd zaplanował wydatki zaledwie do września, pozostawiając następcom "bombę z opóźnionym zapłonem". Kolejną pułapką okazało się niezapowiedziane zniesienie przez Bank Narodowy "widełek" wahań kursu słowackiej korony wobec walut zachodnich. W ciągu kilku godzin wartość korony spadła o 16 proc., stabilizując się po tygodniu na poziomie 88-90 proc. wartości początkowej. Nowy rząd będzie też musiał zająć się problemem bezrobocia, które zamiast zapowiadanych 10 proc. wynosi obecnie 15 proc. Wkrótce można się spodziewać dalszego wzrostu liczby bezrobotnych, bowiem tajemnicą poliszynela jest, że z przyczyn politycznych w okresie kampanii wyborczej wstrzymano zwolnienia zbiorowe. Do spadku po rządach HZDS dopisać należy także sięgające 11,3 mld dolarów zadłużenie zagraniczne. Sporą część tych pieniędzy przeznaczono na inwestycje infrastrukturalne (np. na program budowy autostrad), na które Słowacji w obecnej sytuacji ekonomicznej po prostu nie stać. W rezultacie na każdego obywatela przypada 2100 dolarów długu.

Z takim obciążeniem nowej koalicji rządzącej trudno będzie zrealizować własne projekty przedstawiane w czasie kampanii wyborczej. Kandydaci kierowanej przez Jozefa Miga?a Partii Lewicy Demokratycznej (SDL) prześcigali się wręcz w przedstawianiu wizji zapewnienia wszystkim bezpieczeństwa socjalnego. Przed populistycznymi hasłami nie ustrzegła się również partia obecnego premiera. SDK zaprezentowała tzw. umowę z wyborcami, obiecując podwojenie średniej płacy, wybudowanie 14 tys. mieszkań i utworzenie 150 nowych miejsc pracy. Jednocześnie przedsiębiorców kuszono obniżeniem podatków. Niestety, dają już o sobie znać rozbieżności w ramach dość eklektycznego gabinetu koalicyjnego - niektórzy ministrowie głośno mówią o niemałych potrzebach swoich resortów, co oczywiście ponad miarę rozbudza oczekiwania społeczne. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że niezależnie od zbożnych intencji rząd będzie zmuszony zaordynować Słowakom kurację wstrząsową na wzór polskiego planu Balcerowicza albo węgierskiego pakietu Bokrosa. Różnice zdań pomiędzy partnerami mogą, niestety, utrudnić sprawne przeprowadzenie niezbędnych reform. Nawet w tak istotnej kwestii jak wybór nowego prezydenta (stanowisko to pozostaje nie obsadzone od marca) uwidoczniła się rozbieżność. Większość ugrupowań koalicji jako kandydata na prezydenta (i najprawdopodobniej przeciwnika Vladimira Mečiara) proponuje popularnego burmistrza Koszyc Rudolfa Schustera. Tymczasem występujący w imieniu chrześcijańskich demokratów Jan Čarnogursky opowiedział się za powtórnym wyborem Michala Kovača.
Dla Mikula?a Dzurindy najważniejszym zadaniem jest przywrócenie międzynarodowej wiarygodności Słowacji oraz powrót do procesu integracji euroatlantyckiej. Dlatego celem jego pierwszej wizyty zagranicznej była Bruksela, gdzie spotkał się z Jacques?em Santerem i Javierem Solaną. Przewodniczący Komisji Europejskiej nie krył swojej sympatii dla nowych władz Słowacji, z zadowoleniem witając plany proeuropejskiej orientacji Bratysławy. Wcześniejsza utrata miejsca w "kolejce do Europy" będzie jednak oznaczała kilkuletnie opóźnienie procesu integracyjnego w porównaniu z Polską czy Węgrami. Słowacja musi najpierw udowodnić, że zmiana polityki jest trwała i odpowiada oczekiwaniom Brukseli.
Nowy minister spraw zagranicznych Słowacji Eduard Kukan podkreślił, że dla nowego rządu ważna jest także poprawa nadwerężonych stosunków z Czechami i Węgrami. Warunkiem podjęcia dialogu z Budapesztem jest jednak poprawa sytuacji ponadpółmilionowej mniejszości węgierskiej na Słowacji. Uczestnictwo w rządzie przedstawicieli Węgierskiej Partii Koalicyjnej (SMK) pozwala przypuszczać, że przynajmniej część żądań mniejszości doczeka się spełnienia (Pal Csaky, zastępca przewodniczącego tej partii, został wicepremierem i ministrem ds. mniejszości narodowych i praw człowieka). Chodzi przede wszystkim o zmianę restrykcyjnej ustawy o języku narodowym i poprawę sytuacji szkolnictwa. Poprzednim rządom zarzucano wykorzystywanie i podsycanie wojującego nacjonalizmu. Już po utworzeniu nowego rządu promecziarowska gazeta "Slovenska Republika" napisała w komentarzu redakcyjnym, że "władza w naszym kraju dostała się w ręce kosmopolitów i irredentystów".

Rząd Mikula'a Dzurindy liczy na "100 dni wyrozumiałości", podczas których zamierza podjąć pierwsze istotne decyzje w celu naprawy sytuacji w kraju. Nie będzie to zadanie proste, zwłaszcza że dzięki swoistemu "marketingowi politycznemu" ekipy Mečiara objawy kryzysu z całą siłą ujawniły się dopiero po wyborach, co w świadomości mniej wyrobionych politycznie wyborców połączyło się ze zmianą rządu. Zwolennicy HZDS, szczególnie uwłaszczeni w ciągu minionych pięciu lat członkowie nowej nomenklatury, w obawie przed rozliczeniem poprzedniej epoki nie będą zapewne ułatwiać nowemu rządowi przeprowadzania reform, podobnie jak działo się w 1993 r. podczas krótkotrwałych rządów proreformatorskiego gabinetu Jozefa Moravčika. Rząd Dzurindy nie ma jednak wyboru. Słowacja zyskała być może ostatnią szansę nadrobienia strat i włączenia się do procesu europejskiej integracji wraz z pozostałymi państwami Europy Środkowej.



Więcej możesz przeczytać w 46/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.