Wprost od czytelników

Wprost od czytelników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyjechałem na Zachód w latach 80. między innymi po to, by studiować. W tym czasie dla takich indywidualistów jak ja - bez przynależności do "czerwonych" organizacji - nikt o stypendiach nie słyszał. A żeby opłacić moje studia, przez wiele lat harowałem w knajpach i magazynach. Z przyjemnością przeczytałem więc, że teraz polska młodzież ma możliwość ubiegania się o stypendia u tak wielu fundatorów ("Stypendium życia", nr 46).
Stypendium życia
Wyjechałem na Zachód w latach 80. między innymi po to, by studiować. W tym czasie dla takich indywidualistów jak ja - bez przynależności do "czerwonych" organizacji - nikt o stypendiach nie słyszał. A żeby opłacić moje studia, przez wiele lat harowałem w knajpach i magazynach. Z przyjemnością przeczytałem więc, że teraz polska młodzież ma możliwość ubiegania się o stypendia u tak wielu fundatorów ("Stypendium życia", nr 46). Chciałbym gorąco polecić polskim studentom i uczniom pobyt na uczelniach zachodnich, równocześnie zwracając uwagę na konieczność finansowego zabezpieczenia się jeszcze przed wyjazdem. Bez stypendium pobyt za granicą szybko może się przemienić w koszmar. Sam zetknąłem się z sytuacją, gdy polska studentka medycyny wypuściła się na studia bez stypendium. Góra długów urosła błyskawicznie i przeciwko niej wierzyciel zastosował środki prawne. Również pobieranie pieniędzy ze źródeł prywatnych, na przykład od starszych panów, może prowadzić do niepożądanych uzależnień. Przykładów mamy, niestety, sporo. Krótko mówiąc, na studia za granicę trzeba koniecznie wyjeżdżać ze stypendium. Dla przyszłych kandydatów tabela opublikowana we "Wprost" będzie z pewnością nieocenionym drogowskazem.

GRZEGORZ LITYŃSKI
Frankfurt nad Menem
e-mail: [email protected]



Minister i cham
Tomasz Nałęcz w felietonie "Minister i cham" (nr 47) zakpił sobie z bezpieczeństwa na drogach. Pracuję we wrocławskim pogotowiu ratunkowym i muszę stwierdzić, że nagminnie zdarza się, iż karetce jadącej na sygnale kierowcy innych pojazdów nie ułatwiają przejazdu. A jedzie przecież do człowieka znajdującego się w stanie zagrożenia życia i - według przepisów - jest pojazdem uprzywilejowanym. Skutkiem takiego zachowania użytkowników dróg jest w najlepszym wypadku kilkuminutowe opóźnienie w dotarciu do pacjenta, co często pozbawia go szans na przeżycie. Profesor Nałęcz broni kobiety, która jest jednym z tych kierowców, a nawet krytykuje BOR i policję za postawienie jej przed kolegium. Pogotowie nie ma na to czasu i chwała Bogu, że policja i BOR nie godzą się na lekceważenie przepisów prawa drogowego. Może to przyczyni się do zdyscyplinowania kierowców na ulicach naszych miast. Nie przekonuje mnie argument, że pani owa "zagapiła się i nie zauważyła". Jeśli ktoś bywa rozkojarzony na skrzyżowaniach, lepiej niech zrezygnuje z prowadzenia samochodu. Będzie to bezpieczniejsze dla wszystkich, a na pewno tańsze dla zagapionych .

MIKOŁAJ SKAWIŃSKI
Wrocław
Więcej możesz przeczytać w 49/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.