Izrael zaatakowany w Egipcie (aktl.)

Izrael zaatakowany w Egipcie (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
To nie Palestyńczycy, a raczej Al-Kaida stoi za organizacją czwartkowych zamachów w egipskich kurortach, w których mogło zginąć nawet ok. 60 osób - uważają izraelscy eksperci od terroryzmu.
Wiceminister obrony Izraela, Zeew Boim, powiedział izraelskiej rozgłośni wojskowej, że na pierwszy rzut oka zamachy te "zostały przeprowadzone inaczej, niż to zazwyczaj czynią palestyńscy terroryści". Boim zastrzegł się jednak, że "nie przeprowadzono jeszcze pełnego śledztwa". Również minister turystyki Egiptu, Ahmed el-Mahribi uważa, iż w tym przypadku, inaczej niż w poprzednich tego typu zamachach, celem nie był egipski przemysł turystyczny.

Według wstępnych informacji, we wszystkich trzech przypadkach, zamachów dokonano w ośrodkach turystycznych popularnych wśród Izraelczyków i użyto do tego celu samochodów wyładowanych materiałami wybuchowymi. Przekonanie, że oni byli celem zamachu panuje także wśród izraelskich turystów, których 6 tysięcy opuściło w piątek w pośpiechu egipskie miejscowości turystyczne nad Morzem Czerwonym. Według izraelskich władz granicznych, na Synaju pozostaje jeszcze drugie tyle turystów z Izraela.

Dotąd w trzech egipskich miejscowościach turystycznych nad Morzem Czerwonym, na Półwyspie Synaj, gdzie doszło do zamachów, wydobyto spod gruzów zwłoki 28 ofiar, wśród których jest co najmniej 20 Izraelczyków. 30 osób, w większości również Izraelczyków, pozostaje zaginionych.

W hotelu Hilton w Tabie na Synaju straciło życie co najmniej szesnastu obywateli Izraela, a dalszych trzech - w Ras al-Saitan. Wśród śmiertelnych ofiar są też dwie siostry z Włoch, w wieku 23 i 24 lat. Trzecia eksplozja nastąpiła w Talabain koło Noweiby, 45 kilometrów od granicy izraelsko-egipskiej.

Jeśli chodzi o masakrę w Hiltonie, świadkowie zeznają, że  gdy przy wejściu do hotelu eksplodował samochód z ładunkiem 200 kilogramów materiałów wybuchowych, wewnątrz dodatkowo wysadził się w powietrze terrorysta-samobójca. Wskutek eksplozji zawaliła się cała ściana frontowa hotelu i jego południowo-zachodnie skrzydło.

Generał Jair Nawe, szef izraelskiej obrony cywilnej uważa, że liczba zabitych Izraelczyków może okazać się bardzo wysoka, ponieważ nie doliczono się dotąd 38 izraelskich turystów, którzy mieszkali w Hiltonie w Tabie.

Hotel znajduje się 300 metrów od przejścia granicznego. Teren, na  którym został zbudowany - około jednego kilometra kwadratowego -  Izrael zwrócił Egiptowi w połowie lat 80., zgodnie z dwustronnym układem pokojowym podpisanym przez oba kraje w 1979 r.

W piątek rano izraelskie koparki i inny ciężki sprzęt przejechały granicę, aby uczestniczyć w akcji ratowniczej. Wiceminister Boim wyraził ubolewanie, że władze egipskie zwlekały przeszło godzinę z przepuszczeniem przez granicę sprzętu ratowniczego.

Jak poinformował polski konsul w Kairze, Kazimierz Wera, wśród ofiar nie ma Polaków. Hotel Hilton, gdzie doszło do eksplozji, leży 200 metrów od granicy z Izraelem i gości głównie izraelskich gości. "Szlak ten nie jest popularny wśród Polaków. Nasi rodacy wolą Hurgadę i Szarm el-Szejk, dokąd latają głównie czarterami" - wyjaśnił konsul. Żadne biuro podróży, ani polskie, ani egipskie, nie zgłosiło pobytów turystycznych w północnej części Synaju, gdzie rozegrała się tragedia. 97-98 proc. polskich turystów przyjeżdża do Egiptu w zorganizowanych grupach.

Niemiecki MSZ w wydanym w piątek komunikacie odradza obywatelem Niemiec udawanie się na Półwysep Synaj w celach turystycznych.

Egipskie ministerstwo turystyki uruchomiło specjalną linię telefoniczną i udziela informacji na temat ofiar zamachów pod  numerem telefonu +202 401 89 66.

W związku z zamachami premier Izraela Ariel Szaron zwołał na piątek nadzwyczajne posiedzenie rządu, który zajmie się sytuacją po zamachach na Synaju.

ss, em, pap