Ogólnie biorąc uczciwe wybory

Ogólnie biorąc uczciwe wybory

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niezależni obserwatorzy ogłosili w niedzielę w Kabulu, że mimo zamieszania z powodu złego tuszu i możliwości wielokrotnego głosowania sobotnie historyczne wybory prezydenckie w Afganistanie były ogólnie biorąc uczciwe.
Wysoka frekwencja według nich stanowi "zachęcający przejaw uczestnictwa ludności w  procesie demokratycznym".

W sobotę miliony Afgańczyków z równin na południu kraju, gór Hindukuszu i stepów na północy zjawiły się w punktach głosowania, aby po raz pierwszy w dziejach kraju wybrać bezpośrednio swego przywódcę spośród 16 kandydatów, wśród których faworytem był obecny tymczasowy prezydent, pasztuński arystokrata Hamid Karzaj.

Na wyniki wypadnie poczekać nawet dwa tygodnie z powodu trudności komunikacyjnych i braku doświadczenia członków komisji wyborczych.

Wyborcy nie zlękli się talibów, obalonych trzy lata temu fanatycznych fundamentalistów islamskich, którzy grozili śmiercią każdemu, kto pójdzie głosować. Ataków i zamachów było stosunkowo niewiele: zginęło 10 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a  talibowie stracili 25 ludzi w starciu z wojskami amerykańskimi i  afgańskimi na południu kraju.

Trwającemu od trzech lat trudnemu marszowi Afganistanu ku demokracji zagroziły w sobotę nie bomby i kule, lecz złe pisaki, którymi personel w części punktów głosowania znaczył kciuki wyborców, aby zapobiec wielokrotnemu zgłaszaniu się przez nich po  kartki wyborcze.

Pisaki przeznaczone specjalnie do tego celu miały tusz trudno zmywalny, ale tusz z innych, użytych zamiast nich, schodził z  palców dość łatwo. Władze tłumaczą, że nastąpiło to wskutek pomyłek komisji wyborczych.

Na afgańskich bazarach krążyły przed wyborami pogłoski, że  talibowie wszędzie mają szpiegów i od soboty będą przyglądać się dłoniom swych rodaków, aby po plamie trudno zmywalnego tuszu rozpoznać i ukarać bezbożnych uczestników głosowania.

Na wiadomość o stosowaniu nieodpowiednich pisaków piętnastu współzawodników Karzaja, wśród nich jego główni rywale, Junus Kanuni, afgański Tadżyk, i generał Abdul Raszid Dostum, afgański Uzbek, oświadczyło w sobotę po kilku pierwszych godzinach głosowania, że wycofują swoje kandydatury, żądają wstrzymania wyborów i chcą, aby przeprowadzono je od nowa.

Komisja wyborcza nie zgodziła się wstrzymać głosowania, mówiąc, że pozbawiłoby to miliony ludzi sposobności do bezpośredniego zadecydowania o tym, kto ma stanąć na czele kraju.

Karzaj powiedział, że trzeba uszanować wolę ludu. "Nie możemy zignorować głosów milionów tylko dlatego, że piętnaście osób powiedziało +nie+" - oświadczył.

Największa grupa niezależnych obserwatorów, Afgańska Fundacja Wolnych i Uczciwych Wyborów (FEFA), skupiająca 13 miejscowych organizacji pozarządowych, oświadczyła, że mimo skarg na  stosowanie złego tuszu wybory były ogólnie biorąc uczciwe.

W Waszyngtonie prezydent George W. Bush nazwał wybory afgańskie "wspaniałym wydarzeniem" i powiedział, że Ameryka "powinna podziękować żołnierzom naszych sił zbrojnych, którzy [pod koniec 2001 roku] wyzwolili Afganistan".

Administracja USA popiera Karzaja od grudnia 2001 roku, kiedy po  upadku reżimu talibów stanął na czele pierwszego tymczasowego rządu afgańskiego. Wobec fali przemocy i niepewności w Iraku wybory afgańskie mają być dla Busha cennym argumentem na finiszu kampanii wyborczej w USA, że demokracja w krajach muzułmańskich czyni postępy.

W niedzielę co najmniej dwóch współzawodników Karzaja dało do  zrozumienia, że może uznać wybory za ważne, jeśli orzeknie tak jakieś niezależne gremium, któremu powierzy się zbadanie sprawy złych pisaków. Anonimowy przedstawiciel komisji wyborczej powiedział Associated Press, że takie gremium można by powołać, aby zażegnać kryzys.

Pakistański znawca spraw Afganistanu, Ahmed Rashid, autor książek o tym kraju, powiedział w Kabulu, że "jeśli [rywale Karzaja] myślą poważnie o planowanych na przyszły rok wyborach parlamentarnych, posadach w gabinecie lub jeśli naprawdę chcą pomóc krajowi w  przyszłości", będą musieli pójść na kompromis.

Mimo to zamieszanie wyborcze może osłabić Karzaja, nawet jeśli uzyska 51 procent głosów, czyli minimum potrzebne do uniknięcia drugiej tury, planowanej w razie potrzeby na listopad. Być może będzie musiał poczynić ustępstwa rywalom, w tym także potężnym komendantom regionalnym, których chciał usunąć na margines polityki afgańskiej, by wzmocnić władzę centralną, osłabioną przez 25 lat wojen i wojennego chaosu.

Optymiści zwracają uwagę, że stosunkowo spokojny przebieg głosowania wskazuje, iż talibowie okazali się słabsi niż się obawiano. Optymistów cieszy także wysoka frekwencja wyborcza. Na  razie nie ma danych z samego Afganistanu, ale w Pakistanie, gdzie głosowanie przeprowadzono dla kilkuset tysięcy afgańskich uchodźców, zjawiło się 590 tysięcy osób, to jest 80 procent tych, którzy się wcześniej zarejestrowali. W Iranie do urn poszło 260 tysięcy Afgańczyków, w przybliżeniu połowa uprawnionych.