Kulczyk - w oświadczeniu odczytanym we wtorek przed komisją śledczą przez Widackiego - napisał, że Giertych namawiał go do dostarczenia dowodów kompromitujących prezydenta. Miało się to odbyć podczas spotkania na Jasnej Górze 6 września.
Według Widackiego, przestępstwo popełnione przez Giertycha miałoby polegać na próbie wywierania nacisku. Jednak do godz. 16, kiedy zamykane są biura podawcze Prokuratury Okręgowej i Rejonowej w Częstochowie, do żadnego z nich nie dotarło powiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Giertycha.
W środę w rozmowie telefonicznej z dziennikarzem "Panoramy" Kulczyk - który nadal przebywa w londyńskim szpitalu - potwierdził, że Giertych domagał się od niego dokumentów kompromitujących prezydenta Kwaśniewskiego. Powiedział też, że poseł LPR zaczął w stosunku do niego "wcielać swoje groźby".
"Na początku nie wierzyłem, że możliwe jest, aby osoba publiczna, jaką jest poseł (Roman Giertych - PAP) mogła poważnie rozważać szantaż wobec mnie, żeby uzyskać dokumenty kompromitujące urzędującego prezydenta" - powiedział Kulczyk "Panoramie".
"W pewnym momencie zrozumiałem, że pan poseł Giertych nie uwierzył, że takich dokumentów nie posiadam. I zaczął w stosunku do mnie wcielać swoje groźby w życie" - podkreślił Kulczyk.
Roman Giertych (LPR) na środowej konferencji prasowej powiedział, że podczas wrześniowego spotkania z Kulczykiem w Częstochowie nie szantażował go i nie próbował w żaden sposób na niego naciskać. Dodał, że zachęcał Kulczyka, by ten złożył wszelkie dokumenty dotyczące kontaktów polityków z firmą J&S. "Nic nie proponowałem w zamian za to" - zapewnił.
Zapowiedział też, że rozważa złożenie pozwu przeciwko Kulczykowi za naruszenie jego dóbr osobistych i wystąpienie o odszkodowanie w wysokości 10 mln zł.
Rozbieżności między relacjami posła i Kulczyka mógłby rozstrzygnąć ojciec paulin, który przysłuchiwał się wrześniowej rozmowie Kulczyka z Giertychem. Szef komisji śledczej Józef Gruszka (PSL) uważa, że ewentualne przesłuchanie zakonnika nastąpi dopiero po przesłuchaniu Kulczyka. Jednak zdaniem Giertycha, ojcowie paulini padli ofiarą prowokacji Jana Kulczyka i przesłuchiwanie ich to byłby "absurd".
Wyjaśnienia przebiegu spotkania Kulczyka z Giertychem oczekuje także prezydent. "Uważam, że tego rodzaju przestępcze propozycje, jakie ponoć były składane, wymagają wyjaśnienia" - dodał. Zaznaczył, że jeżeli zarzuty poznańskiego biznesmena wobec lidera LPR okazałyby się prawdziwe, to "musiałby wyrazić swoje nadzwyczajne wzburzenie i przekonanie, że odpowiednie służby państwa polskiego będą się tym zajmować".
Giertych, podczas konferencji prasowej, zaatakował prezydenta, twierdząc, że "doskonale wiedział o spotkaniu poznańskiego biznesmena z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem". Według posła LPR, są informacje, że najbliższy współpracownik Kulczyka Marek Modecki przed spotkaniem z Ałganowem był stałym gościem Kancelarii Prezydenta.
Kwaśniewski odpowiadając na te zarzuty, powtórzył, że nie wiedział o tym spotkaniu. "Nie wiedziałem o tym spotkaniu i pan Modecki, jeżeli bywał, to bywał bardziej w charakterze towarzyskim u jednego ze swoich dawnych przyjaciół i mogę tylko powiedzieć tyle - nie wiedziałem o tym spotkaniu" - zapewnił.
Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Łodzi wezwała Kulczyka na przesłuchanie na 17 listopada. Widacki powiedział w środę, że ze względu na stan zdrowia jego klient nie będzie mógł w tym terminie przyjechać do Łodzi i dlatego zwrócił się do prokuratury o przełożenie terminu na późniejszy.
Mec. Widacki po raz kolejny zapewnił w środę, że Kulczyk chce przyjechać do Polski, stanąć przed komisją i złożyć zeznania, ale to "czy będzie mógł to zrobić 30 listopada, będzie w dużej mierze zależało od lekarzy".
W londyńskim szpitalu człowiek, który określił się jako asystent Kulczyka, powiedział PAP przechodzi on wiele badań, które "mają wyjaśnić, w jak ciężkim stanie zdrowia się on znajduje".
em, pap