Sejm o komisji śledczej (aktl.)

Sejm o komisji śledczej (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komisja śledcza ds. PKN Orlen łamie prawo, przekracza powołującą ją uchwałę Sejmu, asystent jej szefa jest zamieszany w "aferę paliwową", a eksperci nie są obiektywni - to zarzuty SLD wobec komisji.
Zarzuty pod adresem komisji zawarte w projekcie uchwały autorstwa Sojuszu przedstawił podczas środowej debaty w Sejmie Marek Dyduch (SLD). Według projektu, "nie ustały powody, dla których została ona powołana" i "żadne okoliczności mogące podważyć potrzebę jej pracy". Jednak Sejm "zmuszony jest wyrazić swoje zaniepokojenie dotychczasowym sposobem funkcjonowania komisji śledczej, poważnie zagrażającym osiągnięciu celów, dla których została ona powołana".

Komisja złamała prawo, wykluczając z przesłuchania Jana Kulczyka jego pełnomocnika mec. Jana Widackiego. "Jak komisja, która łamie prawo, ma dochodzić do  prawdy?" - pytał. Poseł uważa również, że w tej sprawie "zbłaźnili się" eksperci komisji. Szef komisji Józef Gruszka (PSL) pozwolił na  niezgodne z prawem prywatne śledztwa członków komisji. Gruszka nie powinien zasiadać w komisji, ponieważ jest niekompetentny, stronniczy, a jego asystent został aresztowany w  związku z "aferą paliwową" - wyliczał Dyduch.

Mówił również o zarzutach wobec Romana Giertycha (LPR) oraz Zbigniewa Wassermanna (PiS). Giertych - zdaniem SLD -  powinien zostać z komisji odwołany, bo skłamał w sprawie swojego spotkania z Kulczykiem na Jasnej Górze, a Wassermanna za to, że jeszcze jako prokurator krajowy przyczynił się do niewszczęcia śledztwa w sprawie nieprawidłowości w PKN Orlen. Z kolei eksperci - Zbigniew Nowek i Bogdan Libera - są zaś obiektywni.

Zdaniem Dyducha, przedstawiciele prawej strony sceny politycznej chcą wykorzystać komisję śledczą do swoich celów, do walki politycznej przeciwko lewicy. "Jeśli osoby podejrzane o współpracę z osobami aresztowanymi w sprawie mafii paliwowej są przewodniczącymi tej komisji; jeśli osoby, które namawiają do łamania prawa i fałszywych zeznań są członkami tej komisji; jeśli eksperci, którzy wcześniej naciągali prawo, będąc funkcjonariuszami państwowymi, są w tej komisji, to  pytamy się, czy ta komisja funkcjonuje prawidłowo" - podkreślił Dyduch.

"Jeśli to ma być tak, że komisja ma być broniona za wszelką cenę tylko dlatego, że ma być instrumentem walki politycznej, to na to  zgody być nie może" - mówił. Zapewnił przy tym, że SLD chce, by komisja funkcjonowała normalnie, żeby wyjaśniała aspekty prawne, także z czasów, kiedy prawica była u władzy. Zwrócił też uwagę na przecieki tajnych informacji z komisji. "To ośmiesza komisję i prokuraturę" - ocenił.

Sekretarz klubu Sojuszu Wacław Martyniuk zarzucił "prawej stronie komisji, że jej celem nie jest dojście do prawdy, ale zabicie SLD i lewicy oraz zatarcie własnych działań z przeszłości". Argumentował, że pomijają oni "wiele zadań, do których komisja nawet się nie zbliżyła", m.in. zbadanie wątku J&S, głównego dostarczyciela ropy dla PKN Orlen, wątku dotyczącego "wyrugowania z dostaw ropy dla PKN Orlen, na rzecz J&S, państwowej firmy Ciech" oraz dokonanej za czasów rządów AWS zmiany w statucie PKN Orlen, polegającej na tym, że w radzie nadzorczej firmy zasiadał tylko jeden reprezentant Skarbu Państwa. Poseł dopytywał się też, dlaczego komisja pominęła wątek "wyprowadzenia z PKN Orlen 50 mln złotych na Telewizję Familijną". "Czy chodzi tu o ukrycie działań Wiesława Walendziaka, byłego prominentnego posła PiS?" - pytał.

Zdaniem Martyniuka, "optymalnym sposobem" naprawy komisji byłoby wycofanie przez kluby parlamentarne z jej składu "osób związanych z problematyka Orlenu". "Gorszym, ale równie skutecznym sposobem byłoby odwołanie przez Sejm, na wniosek Prezydium, tych samych osób" - ocenił poseł.

Zarzucił Prezydium Sejmu, że swoją poniedziałkową decyzją, aby  nie włączyć do porządku obrad obecnego posiedzenia wniosków o  odwołanie przewodniczącego komisji Józefa Gruszki (PSL) i jej wiceszefa Romana Giertycha (LPR), "roztoczyło parasol ochronny nad posłem kłamcą i posłem, którego doradcą był przestępca".

Mówiąc o decyzji komisji, dotyczącej pozbawienia pełnomocnictw adwokata Jana Kulczyka mec. Jana Widackiego, powiedział, że "forsował to były prokurator rodem z PRL-u Zbigniew Wassermann i młody absolwent prawa Roman Giertych". Jak ocenił, "tak oto, na oczach milionów widzów, PRL podał sobie rękę z III RP w łamaniu prawa"

Według Martyniuka, do ustawy o komisji śledczej powinno się wprowadzić zapis, że jej przewodniczącym powinien być sędzia Sądu Najwyższego a obiektywnych i sprawdzonych ekspertów wybierać powinno Prezydium Sejmu. SLD chce również, by Sejm odtąd debatował nad sprawozdaniem komisji śledczej i przyjmował je do wiadomości.

"Proponujemy, aby do czasu wprowadzenia tych zmian przewodnictwo komisji objął któryś z wicemarszałków Sejmu, Donald Tusk (PO), Kazimierz Ujazdowski (PiS) lub Józef Zych (PSL) - powiedział.

Komisja śledcza ds. PKN Orlen "mimo różnego rodzaju błędów wykonała ogromną, niezwykle dobrą, niezwykle pożyteczną pracę dla kraju" - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. SLD atakuje komisję, bo boi się wyników jej prac. "Bo wynik jej prac to wasz koniec" -  mówił do posłów Sojuszu.

Dużą część swojego wystąpienia Kaczyński poświęcił na atakowanie Sojuszu. "W Polsce potrzebna jest zmiana radykalna, jest potrzebna radykalna przebudowa, a częścią tej przebudowy jest rozwiązanie problemu waszej partii - SLD" - dowodził.

Prezes PiS nawiązał do tezy wstępnego raportu z prac komisji autorstwa Romana Giertycha (LPR). Lider Ligi podkreśla w nim, że  komisja ma dowody, iż "na zapleczu Ministerstwa Skarbu Państwa, Kancelarii Premiera, Kancelarii Prezydenta i wielkiego biznesu" funkcjonował pewnego rodzaju spisek, który miał prowadzić do  wyprzedania polskiego sektora energetycznego w ręce rosyjskich firm.

Według Kaczyńskiego, jeśli hipoteza dotycząca planów sprzedaży polskiego przemysłu naftowego jest prawdziwa, to "jest to bardzo poważna przesłanka do tego, żeby uznać, że SLD - partia powołana w  1990 r. w oczywistym związku z Moskwą i z pomocą moskiewskich pieniędzy - jest partią (...) zewnętrzną. Partią, której ośrodki dyspozycyjne przynajmniej do pewnego stopnia są poza krajem".

"Oni wam za darmo pieniędzy nie dawali i nie pożyczali" - mówił do posłów Sojuszu. Na te słowa Kaczyńskiego wzburzona lewa strona sali sejmowej zareagowała okrzykami. "Macie dowód tego, jak ta teza boli, jak jest prawdziwa" - skomentował Kaczyński.

W jego ocenie, komisja śledcza jest atakowana, a jej prace utrudniają ABW, prokuratura, sądy, PKN Orlen i kierownictwo Sejmu. "Ten atak i to utrudnianie nie są w żadnym wypadku przypadkiem" - uznał.

Marek Kotlinowski (LPR) przekonywał, że właśnie działalność komisji stworzy podwaliny dla nowej, lepszej Polski i złożył wniosek o odrzucenie projektu uchwały SLD. Uważa, że jej celem jest doprowadzenie do sytuacji, gdy "ci którzy chcą ukryć ciemne interesy, dążą do tego, aby ich niecne czyny były rozpatrywane wyłącznie przez ich kolegów. Temu trzeba powiedzieć nie, na to zgody nie ma" -  oświadczył. Jego zdaniem, od 15 lat Polska przeżywa dramat gospodarczy, a wiele przedsiębiorstw zostało sprzedanych ze  bezcen. Zdaniem posłą, w parlamencie odbył się w środę sąd na dwoma posłami z komisji: Romanem Giertychem (LPR) i Józefem Gruszką (PSL). "Sejm powinien wyrazić poparcie dla wszystkich członków komisji, wspierać ich, życząc, aby swoje dzieło doprowadzili do  końca. Należy dać szanse tym 11 kolegom, by wspólnie zbudowali przyszłość IV RP" - dodał.

Zwrócił również uwagę na "+pozaformalne+ efekty prac komisji". "Państwo polskie na naszych oczach się zmienia, zmienia się w  dobrą stronę" - zauważył.

Odniósł się także do wstępnego raportu Giertycha. "Prawda w raporcie boli" - powiedział Kotlinowski. "Na sali nie padł ani jeden argument merytoryczny wobec raportu, jest wyłącznie dyskusja o sprawach trzeciorzędnych" - dodał.

Klub PSL zażądał odrzucenia projektu uchwały w sprawie działalności komisji. Eugeniusz Kłopotek z PSL oświadczył, że autorzy projektu bronią złej sprawy i  "nurzają się w bagnie". Jego zdaniem, SLD próbuje odwrócić role i zaczyna oskarżać oraz prowadzić śledztwo przeciw powołanej przez Sejm komisji, która odkrywa "mroczne tajemnice III RP", "sprokurowane przez układ współtworzony albo ochraniany przez posłów Sojuszu.

"W waszym interesie leży odkrycie tej prawdy" - powiedział Kłopotek do posłów SLD i SdPL. "Jeżeli chcecie oczyścić się po  aferach, to w waszym interesie jest wyjaśnienie wszystkich mechanizmów, które w Polsce rządziły (...) Wielu z nas odnosi wrażenie, że naszym kraju nie rządzą organy konstytucyjne państwa, ale układ biznesowo-polityczno-gangsterski, i niestety wy często żyrowaliście ten układ" - dodał.

Według posła PSL, komisja śledcza musi pracować w obecnym składzie, bo "każda zmiana personalna w komisji zdestabilizuje jej prace i w konsekwencji nie ujrzymy prawdy". Zaapelował do  niektórych posłów SLD, by nie "dali się" tym kilku "krzykaczom" w  Sojuszu i przeciwstawili się patologiom.

Kłopotek bronił też szefa komisji Józefa Gruszkę (PSL), którego odwołania chce SLD. "Kto wie, czy w dalszych pracach komisji nie  zwycięży jego zdroworozsądkowe myślenie, tak zwany chłopski rozum? Jestem przekonany, że komisja pracująca pod przewodnictwem posła Józefa Gruszki jak żadna inna jest w stanie odkryć te mroczne tajemnice, głęboko schowane, których się boją osoby sprawujące przez lata najwyższe funkcje w państwie" - ocenił.

"Jeszcze Polska nie zginęła, jeżeli większość tej sali obroni komisję" - dodał patetycznie poseł.

Zapowiedział, że jeżeli Sejm przekaże projekt uchwały do dalszych prac w komisji, złoży do niego poprawkę wprowadzającą zapis, że  Sejm uznaje za celowe kontynuowanie prac przez komisję w obecnym składzie oraz że Sejm oczekuje zintensyfikowania prac zmierzających do zrealizowania zadań komisji. Kłopotek chciałby też zawrzeć w uchwale apel Sejmu do klubów parlamentarnych o powstrzymanie się od działań, które mogłyby zdestabilizować prace komisji śledczej.

Komisja śledcza ds. PKN Orlen zasługuje na  krytykę, ale jej działalność nie powinna być sparaliżowana -  ocenił lider PO Jan Rokita. Projekt uchwały autorstwa SLD Rokita nazwał propagandowym aktem wymierzonym w prace komisji i "propagandową manifestacją bezsilności". "Po co ta debata? Po nic" - ocenił.

Jak zaznaczył, dzięki komisji ustalono, że przy aresztowaniu b. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego nastąpiła "zmowa polityczna", którą "najwyższe władze państwowe usiłowały zamaskować bardzo różnymi kłamstwami".

Prokuratura, w opinii Rokity, "twierdziła, że Modrzejewski dopuścił się przestępstwa giełdowego"; szef ABW, miał "dawać do  zrozumienia", że Modrzejewski został aresztowany z przyczyn "ekonomicznych, czyli jakiejś umowy, którą miał podpisać"; a UOP "twierdził, że Modrzejewski miał zamiar uciec z Polski." Te "kłamstwa najwyższych organów władzy" miały służyć ukryciu faktu, że "dokonano politycznej zmowy mającej na celu aresztowanie szefa największej firmy i że w zmowę były zaangażowane najwyższe czynniki państwowe, jak się wydaje z ówczesnym premierem włącznie" - ocenił Rokita.

Działalność komisji ujawniła też, według Rokity, że zwolennicy sprzedaży Rafinerii Gdańskiej Rosjanom "zorganizowali prowokację, w której publicznie skonstruowano informację o łapówce, którą mieli wziąć przeciwnicy tej operacji". Dla przeforsowania "złej koncepcji prywatyzacji energetyki w Polsce dopuszczono się prowokacji, tak bardzo zależało zwolennikom tej koncepcji na tym, aby ją przeprowadzić" - podkreślił Rokita.

Jego zdaniem, komisja wkracza obecnie, w "kluczowy moment działalności". Ma ona, dodał, rozstrzygnąć "kto mówi prawdę" w  sprawie PKN Orlen - "Kulczyk i jego zwolennicy czy Siemiątkowski i  jego zwolennicy". "Być może mamy pierwszy raz do czynienia z  sytuacją, że prowokacja ma rozstrzygnąć o prywatyzacji" - ocenił.

Krytykowanie przez SLD działalności komisji to, w opinii Rokity, "nie moralizatorska, wiarygodna kampania na rzecz uzdrowienia komisji śledczej", ale "uniemożliwienie komisji odpowiedzi na to  kluczowe pytanie - kto dopuścił się owej prowokacji"

Rokita przyznał, że komisja w swoich pracach "dopuściła się bardzo dużo rzeczy głęboko niewłaściwych". Wymienił wnioski o  odwołanie członków komisji, "permanentny konflikt wewnątrz komisji i to, że zamiast prowadzić przesłuchania zastępuje je debatami w  swoim własnym gronie, a jej członkowie wygłaszają przemówienia" oraz "fatalne i kompromitujące" kontakty ze świadkami "posła Giertycha z Kulczykiem i posła Rożańskiego z Millerem".

Lider PO podkreślił, że o odwołaniu członków komisji śledczej powinna decydować sama komisja, a nie Sejm. "Jeśli założymy, że  większość parlamentarna może w dowolny sposób zmieniać członków komisji w trakcie śledztwa, to doprowadzimy instytucję komisji śledczej do kompletnego absurdu" - ocenił. Taka sytuacja oznaczałaby, zdaniem Rokity, że "śledztwa w komisji śledczej mogłyby być prowadzone tylko przeciw mniejszości, czyli tylko przeciw opozycji, bo większość - jak jej się nie podoba - to zmieni sobie śledczego".

Wcześniej w radiowej Trójce marszałek Sejmu Józef Oleksy, zaprzeczając zarzutom, że SLD chce rozbić działania komisji, wyraził nadzieję, że debata "wyprostuje poprzez uchwałę Sejmu te elementy działania komisji, które jej szkodzą". Uznał za niedopuszczalne zachowanie wiceszefa komisji Romana Giertycha (LPR), który przedstawił w poniedziałek własny raport. Wyraził jednocześnie nadziej, że przewodniczący komisji Józef Gruszka (PSL) będzie bardziej "wyraziście" prowadził jej prace.

ss, em, pap