Nie ma siły na Ungiera

Nie ma siły na Ungiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
900 mln starych zł nie odprowadzonych do budżetu przez Marka Ungiera to czyn o "znikomej szkodliwości" - uznał sąd po 8 latach ślamazarnego procesu. Minister Ungier nie został skazany - tłumaczy teraz Kancelaria Prezydenta.
Wobec ministra Marka Ungiera nie zapadł żaden wyrok skazujący. "Nazwiska Marka Ungiera nie ma w Krajowym Rejestrze Karnym" - napisała w oświadczeniu szefowa Kancelarii Prezydenta Jolanta Szymanek-Deresz. To wystarczy, by Marek Ungier, sekretarz stanu, szef Gabinetu Prezydenta, mógł być osobą najwyższego zaufania społecznego.

Oświadczenie Szymanek-Deresz zostało wydane "w związku z artykułem +Bezkarny jak Ungier+", zamieszczonym w środowej "Gazecie Wyborczej". Wyjaśnia ona w nim, że "w opisywanej sprawie dotyczącej zdarzeń z roku 1992 zapadło postanowienie o umorzeniu postępowania wobec przyznania i wyjaśnienia wszystkich okoliczności, naprawienia szkody i znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa działania. Nie można zatem takiemu rozstrzygnięciu sądu przypisywać konsekwencji, jakie wiążą się ze skazaniem".

"Wobec ministra Marka Ungiera zastosowano takie same procedury, jakie przysługują każdemu obywatelowi. Nie ma żadnych podstaw do  formułowania opinii, że w trakcie trwania postępowania wywierane były naciski polityczne" - twierdzi szefowa Kancelarii Prezydenta.

W postanowieniu sąd stwierdził m.in., że +dotychczasowy tryb życia, postawa i właściwości osobiste+ stały się także podstawą umorzenia postępowania. Pragnę podkreślić, że w ciągu 9 lat pełnienia funkcji Sekretarza Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Marek Ungier wykazał się rzetelnością, odpowiedzialnością i  sumiennym zaangażowaniem w wykonywaniu obowiązków państwowych" -  głosi oświadczenie Jolanty Szymanek-Deresz.

"Z racji zajmowanego stanowiska minister Marek Ungier uzyskał certyfikaty dostępu do niejawnych informacji RP, NATO i UE, co  każdorazowo wiązało się z wnikliwym postępowaniem sprawdzającym przez właściwe służby, co daje przełożonym podstawę do pełnego zaufania wobec osoby w tym trybie +prześwietlonej+" - napisała Szymanek-Dersz.

Środowa Gazeta Wyborcza napisała m.in., że "w latach 1992-93 jako prezes biura turystycznego Juventur (Ungier) nie odprowadził do  urzędu skarbowego 900 mln starych złotych zaliczek pobranych od  pracowników na podatek dochodowy. Proces powinien skończyć się na  jednej rozprawie, trwał osiem lat i miesiąc(...)"

"Ungier - były działacz młodzieżowy, wysoki urzędnik w Urzędzie Rady Ministrów, a w końcu minister w Kancelarii Prezydenta - szedł w górę, a zapał sędziów słabł" - napisał dziennik. "Rozprawy odbywały się najpierw co kwartał, potem przez 4 lata wcale. Ungier przekonał nawet sąd, że sprawa powinna wrócić do  prokuratury. Gdy w oczy sędziom zajrzała groźba przedawnienia, zdecydowali się umorzyć sprawę z "+powodu znikomej szkodliwości czynu+. Ungier został uznany za winnego, ale żadnej kary nie  poniósł" - napisał dziennik.

em, pap