Dymisja Ungiera! (aktl.)

Dymisja Ungiera! (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef Gabinetu Prezydenta RP Marek Ungier złożył rezygnację z pełnienia funkcji sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta w związku z ujawnieniem nieprawidłowości w postępowaniu sądowym wobec jego syna.
W opublikowanym oświadczeniu Marek Ungier napisał: nie mogę, uwikłany w publiczne i prawne wyjaśnianie, nadal w sposób zadowalający wypełniać swoich służbowych obowiązków. Składając rezygnację, serdecznie podziękował prezydentowi "za zaszczyt dziewięcioletniej pracy i zaufania". Minister Ungier twierdzi też w oświadczeniu, że nigdy nie interweniował w sposób rozstrzygania przed sądem przypadków prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwym i niewłaściwego postępowania swojego syna. "Wyrażam ubolewanie w stosunku do tych policjantów, którzy narażeni byli, jak twierdzą, na złe zachowanie ze strony Krzysztofa Ungiera" - napisał.

"Chcę publicznie przeprosić Krzysztofa, że nie poświęciłem dostatecznie dużo czasu i wysiłku, by przygotować go do życia" - napisał w oświadczeniu.

Według ministra, nieprawdą są informacje "Rzeczpospolitej", która ujawniła nieprawidłowości w postępowaniu sądowym wobec jego syna, że "Krzysztof Ungier jest dziś szybko awansującym pracownikiem Petrolotu (spółki zależnej koncernu Orlen)". Jak napisał w swoim oświadczeniu Ungier, jego syn "do niedawna mył tam samochody, a dziś jest referentem".

Prezydent Aleksander Kwaśniewski przyjął dymisję szefa swojej kancelarii, dziękując mu "za wieloletnią pracę na tym odpowiedzialnym stanowisku, która dobrze służyła Rzeczpospolitej" i "była nieocenionym wsparciem dla Głowy Państwa oraz całej Kancelarii Prezydenta RP".

Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" podała, że 14 maja 2004 Sąd Rejonowy w Giżycku, niezgodnie z prawem, warunkowo umorzył na okres próby sprawę syna ministra, Krzysztofa. Według "Rz", decyzja sądu była niezgodna z prawem. Warunkowe umorzenie można zastosować tylko wobec osoby niekaranej. Tymczasem, jak podał dziennik, w chwili gdy sąd umarzał sprawę z 2001 roku, Krzysztof Ungier był już prawomocnie skazany przez warszawski sąd na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za prowadzenie (w 2003 r.) samochodu w stanie nietrzeźwym, próbę przekupienia policjantów, którzy go zatrzymali, oraz za lżenie funkcjonariuszy i grożenie im, gdy odmówili przyjęcia łapówki.

"Rz", cytuje raport policjantów, którzy wówczas zatrzymali Ungiera: "Wtedy zaczął krzyczeć, że jego ojciec jest ministrem w Kancelarii Prezydenta i że już nie pracujemy, ojciec was, sk..., pozwalnia" - zapisano w notatce. "Oznajmił, że nie będzie z nami rozmawiał, bo ojciec powiedział, żeby z policjantami, sk..., nie dyskutował. Krzyczał do nas, że nie wiecie, z kim zaczęliście, mój ojciec, minister, was, ch..., urządzi, że się nie pozbieracie".

Giżycki sąd, który twierdzi, że nie wiedział o tym, że Krzysztof Ungier był już karany, umarzając warunkowo jego sprawę uznał, że wina i szkodliwość społeczna czynu nie były znaczne. Nakazał mu jedynie zapłacić 200 złotych na rzecz domu dziecka w Giżycku.

Zastępca prezesa sądu w Giżycku Tomasz Zieliński tłumaczy, że Krzysztof Ungier został skazany w Warszawie w trakcie toczącego się postępowania w giżyckim sądzie. Według niego, błędu można by było uniknąć tylko wówczas, gdyby oskarżony sam przyznał się do tego, że niedawno został skazany. Tymczasem sąd w Giżycku wydał orzeczenie ponad trzy miesiące po warszawskim wyroku, kiedy Ungier junior figurował już w Centralnym Rejestrze Skazanych.

W związku z nagłośnieniem sprawy, olsztyńska prokuratura i sąd okręgowy poinformowały, że prokurator z Prokuratury Okręgowej i sędzia-wizytator z Sądu Okręgowego w Olsztynie zapoznają się we wtorek z aktami sprawy dotyczącej Krzytofa Ungiera. "Po przedstawieniu mi informacji przez sędziego podejmę stosowne kroki" - powiedział prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie Leon Popiel. Zastrzegł, że jest za wcześnie, by mówić, jakie to mogą być decyzje i wobec kogo podjęte. Podkreślił jednak, że nie można w sprawie wnieść kasacji do Sadu Najwyższego, ponieważ minął termin możliwości jej wniesienia.

Również sędzia Zieliński z giżyckiego sądu oznajmił, że zastanowi się jeszcze nad jakąś możliwością powrotu do sprawy, ale w obecnej sytuacji nie widzi takiej możliwości. "Sprawę sąd mógłby (obecnie ponownie) podjąć, ale w momencie, kiedy oskarżony złamałby zasady warunkowego umorzenia, a do takiej sytuacji nie doszło" - powiedział sędzia.

Decyzja o warunkowym umorzeniu zapadła 14 maja. Po 7 dniach - 21 maja, gdy strony nie wniosły od niego odwołania, wyrok ten się uprawomocnił. Kasację od prawomocnego wyroku może wnieść w ciągu kolejnych 6 miesięcy Rzecznik Praw Obywatelskich albo Prokurator Generalny. Termin wniesienia kasacji upłynął 22 listopada 2004 roku.

Sam Marek Ungier jest również uwikłany w nieprawidłowości w kierowanym przez niego w latach 90. Biurze Turystyki Młodzieżowej Juventur. Według "Rz", Ungier, mimo formalnie postawionych zarzutów, przez wiele lat nie był przesłuchiwany w sprawie o przestępstwa gospodarcze i poświadczenie nieprawdy z lat 90.

Zdaniem Ungiera nie jest prawdą, że miał on w tej sprawie formalnie postawione zarzuty. "Zgodnie z art. 313 Kpk +przedstawienie zarzutów wymaga zaznajomienia z nimi podejrzanego i przesłuchania go+, a tego nie uczyniono" - czytamy w oświadczeniu Ungiera. Głośna była też sprawa zadłużenia Juventuru wobec urzędu skarbowego. Marek Ungier był oskarżony o nieodprowadzenie 900 mln starych złotych (90 tys.) pobranej od pracowników Juventuru zaliczki w poczet podatku dochodowego. Sprawa, która ślimaczyła się ponad 8 lat w sądzie została w końcu warunkowo umorzona "z powodu znikomej szkodliwości czynu", zaś Ungier, uznany winnym, nie został nigdy ukarany. Teraz prokuratura wraca również i do jego sprawy. Nie wiadomo jednak, czy nie nastąpiło już jej przedawnienie.

em, pap

Czytaj też: Siatka Ungiera