Aneks numer 2

Dodano:   /  Zmieniono: 
AWS zaczyna się przesuwać na lewo od Unii Pracy. Wydłużone urlopy macierzyńskie? Proszę bardzo. Skrócenie godzin pracy? Proszę bardzo. Kto będzie sobie zawracał głowę tym, że nie ma na to pieniędzy
Dymisja ministra finansów? Tylko kompletny dureń mógłby się z tego cieszyć. Jaki rząd stać na odejście człowieka, który jest architektem jego gospodarczej polityki, najlepszym przyjacielem świata biznesu, reprezentuje trzeźwość myślenia i konsekwencję działania, który wreszcie stanowi o wiarygodności rządu za granicą. Oczywiście, na coś takiego nie stać żadnego poważnego rządu. Szczególnie w momencie, gdy kurs krajowej waluty wobec dolara spada, gdy w życie ma wejść reforma podatkowa, gdy coraz wyżej podnoszą głowy adwokaci państwowego interwencjonizmu i coraz głośniejszy jest ton antykapitalistycznej retoryki. Tak, dymisja ministra finansów Dominique?a Straussa-Kahna to wielki cios dla francuskiego rządu. Ciekawe jednak, że na jego odejście francuska giełda i frank zareagowały bardzo spokojnie. Zupełnie inaczej niż polska giełda i polska waluta na pogłoskę, że Leszek Balcerowicz poda się do dymisji. Dlaczego? Bo Lionel Jospin naprawdę jest szefem swego rządu. Bo Strauss-Kahn nie jest w nim jedynym człowiekiem, któremu można powierzyć gospodarkę bez wpadania w panikę. Bo socjaliści nie są do socjalistycznego rządu w opozycji. Poseł Aleksander Hall nie ma chyba wielkiego daru przekonywania. Nie zdołał wyjaśnić swoim kolegom związkowcom z prawicowego podobno klubu parlamentarnego, że P=/D+D, co znaczy, że prawicowość to nie suma dekomunizacji i dewocji. I dlatego mamy pierwszy w historii współczesnego parlamentaryzmu wypadek, gdy ugrupowanie mające większość w koalicji jest w opozycji wobec rządu. Mamy też niespodziewaną sytuację, gdy AWS zaczyna się przesuwać na lewo od Unii Pracy. Wydłużone urlopy macierzyńskie? Proszę bardzo. Skrócenie godzin pracy? Proszę bardzo. Kto będzie sobie zawracał głowę tym, że nie ma na to pieniędzy. Tak to konwencjonalny system, w którym prawica wypracowuje zysk, trwoniony potem przez lewicę, zastąpiono u nas innym schematem. Ugrupowanie w koalicji większościowe zgłasza wbrew rządowi księżycowe propozycje wydatków, a ugrupowanie mniejszościowe rwie sobie włosy z głowy. Tęgie mózgi z AWS wymyśliły chyba, że ocalą skórę, nawet jeśli rząd pójdzie na dno. Była już taka partia z koniczynką, która liczyła na to samo. Teraz ma w Sejmie stu posłów mniej niż w poprzedniej kadencji.
Ale krytyka powinna być konstruktywna. Przedstawiam więc garść rad dla koalicji i rządu, które nawet jeśli nie pomogą, to i nie zaszkodzą. Zachęcano mnie po cichu, bym to zrobił, ale za darmo nie pracuję, a brać pieniędzy od rządu nie wypada, wezmę je więc od redaktora Króla. Oto mój prywatny aneks do umowy koalicyjnej. W razie kolejnych sporów między AWS a rządem decyzje należy podejmować za pomocą maszyny losującej. Dlaczego? Jedyne decyzje, na które są w stanie się zgodzić obie strony, to te podejmowane przez los. W razie gdyby jacyś rebelianci z akcji podnosili głowy, należałoby ich wysłać w ambasadory. I tak mówią, że Geremek ich dyskryminuje. Profesor się zgodzi na taką specjalną pulę, bo dzięki temu przetrwa koalicja, a on nadal będzie ministrem. W razie kolejnych protestów związkowych trzeba powołać ministerstwo do spraw pacyfikacji. Marek Kempski chętnie udowodni, że ma mocną rękę i że nie jest już związkowcem. Nie ma co liczyć na to, że skończą się problemy ministrów z jednej partii koalicyjnej z wiceministrami z drugiej partii koalicyjnej. Wystarczy wynająć grupę psychoanalityków, którzy pomogą wiceministrom się pogodzić z faktem, że są figurantami. Nie ma też co liczyć na to, że Marian Krzaklewski przynajmniej od czasu do czasu nie będzie się zachowywał jak nadpremier. Ale i z tym można sobie poradzić. Trzeba stworzyć AWS-owski gabinet cieni wobec AWS-owskiego rządu. Tu - jak z rebeliantami chcącymi pójść w ambasadory - nie będzie problemu z kandydatami. Gabinet cieni będzie mógł wydawać krytyczne opinie i ekspertyzy, które już po powrocie z urlopu w Ziemi Świętej będzie odczytywał minister Kropiwnicki. Wiem, wiem - to mu nie wystarczy. Dlatego powinno się stworzyć specjalną salkę, gdzie wynajęci jak u Jacka Fedorowicza statyści będą odgrywali reporterów notujących słowa Kropiwnickiego o tym, co też znowu strasznego wyprawia Balcerowicz. Dla poprawy polityki informacyjnej rządu należy wzorem prezydenta Kwaśniewskiego zlikwidować funkcję rzecznika. Jest on zbędny, bo już jego obecność sugeruje, że premier cokolwiek robi, a taki, co robi, zawsze stwarza jakieś problemy. Ludzie pomyślą, że rząd już nic nie robi, i się uspokoją. Z przeciekami nic się nie da zrobić, bo rząd to jedyny statek, który przecieka od góry. Jest jeszcze problem dwóch panów B. By wicepremier Balcerowicz mógł rządzić, a premier przynajmniej stwarzać takie wrażenie, należałoby co tydzień organizować zagraniczne wyjazdy Jerzego Buzka. Po powrocie nie musiałby nawet odkręcać decyzji podwładnego. Zrobiliby to koledzy z AWS. Samemu premierowi można też podpowiedzieć to, co doradziła wiceprezydentowi Gore?owi pewna pani. Swoją skłonną do kompromisu osobowość typu beta powinien zamienić na osobowość dominującą typu alfa. Ba, ale jak beta ma się zamienić w alfę, gdy ma obok siebie alfę i omegę.
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.