Geometria horroru

Dodano:   /  Zmieniono: 
Twórca "Cube" zdobywa publiczność, nawiązując do tradycji kina surrealistycznego
Film "Cube" młodego Kanadyjczyka Vincenzo Natalego to kolejny po "The Blair Witch Project" sukces kina niezależnego. Obraz nakręcony zaledwie za 600 tys. dolarów kanadyjskich obejrzało już ponad milion Francuzów, dwa miliony Japończyków, pół miliona Włochów. Strategia dużych wytwórni ("jeszcze raz to samo") okazała się mniej skuteczna od recepty na film młodych reżyserów ("znowu coś innego za możliwie małe pieniądze").
"The Blair Witch Project", tak zwany fałszywy dokument, nawiązuje do estetyki i filozofii kina "dziwności przyłapanej na gorącym uczynku". Podobny zamysł towarzyszył tworzeniu "Miasteczka Twin Peaks" Davida Lyncha czy serialu "Archiwum X". Akcja toczy się w miejscach, które można odwiedzić, sfotografować. Jeśli widz zechce, osobiście wkroczy po seansie w mroczną aurę roztoczoną na ekranie. Publiczność spragnioną ekscytacji i poczucia uczestnictwa twórca "Cube" zdobywa jednak w inny sposób. Nawiązuje do tradycji kina surrealistycznego z ambicjami, jak "Anioł zagłady" Luisa Buńuela, ale też bardziej współczesnego ("Windą na szafot" Louisa Malle?a czy "Ucieczka skazańca" Roberta Bressona).
Oczywiście, Natali rozważnie nie afiszuje się jako artysta. Także u niego wszystko ląduje na płaszczyźnie popularnej fantastycznej konwencji - science fiction wzbogaconej elementami horroru. W najdoskonalszych dziełach mieszanka ta zachowuje wielką intensywność emocjonalną i dużą pojemność znaczeń i metafor. I właśnie wieloznaczność, obok wziętej z koszmarnego snu sytuacji wyjściowej, jest siłą "Cube". Natali czyni bowiem tematem opowieści tajemnicę i absurd istnienia, które symbolizuje w filmie tytułowy Cube - wielki sześcian (klatka, labirynt, więzienie) składający się z 17 576 pomieszczeń (26 x 26 x 26). Niektóre z nich to miniatury piekła. Przejścia otwierają się z sykiem niczym śluzy na statkach kosmicznych w "Obcym" Ridleya Scotta bądź w "2001: Odysei kosmicznej" Stanleya Kubricka. Gdy intruz sforsuje włazy w progach oznaczonych tajemniczymi liczbami, niekiedy buchają ogniem niewidzialne miotacze, uruchamiają się bezlitosne ostrza, spadają mordercze siatki. Wrzucona w ten świat szóstka bohaterów o dziwnie komplementarnych cechach charakteru i profesjach musi - jak klasyczna drużyna herosów science fiction - odkrywać prawa rządzące egzotyczną rzeczywistością. Będą się więc dogadywać z partnerami w złym losie, spróbują ich wykorzystać, wspólnie i wbrew sobie poszukają wyjścia z tajemniczego labiryntu.
Młodych miłośników kina popularnego film Natalego stawia w ekscentrycznej sytuacji - dużo ciekawszej od kreowanych seryjnie za pomocą komputerowych efektów. Ascetyczna fabuła, skoncentrowana na tajemnicy i badaniu charakterów poddanych próbie niezwykłego uwięzienia, zjednuje także kinomanów bywałych, bo odsyła ich ku dylematom kultury wysokiej. Toteż promocja "Cube" rozwija się według innych założeń niż "The Blair Witch Project". W Internecie, ulotkach reklamowych, recenzjach apeluje się przede wszystkim do intelektu i ambicji widzów, akcentuje oryginalność filmu, a jednocześnie - zgodnie z artystyczną prawdą - odkrywa rozliczne pokrewieństwa z twórczością Kafki, Borgesa, Kubricka, Hitchcocka. Wskazywane są również zacne duchowe tropy w starych mitologiach i powinowactwo filmu z rozkwitłą niedawno subkulturą gier komputerowych i RPG (rolleplaying game - gry fabularne). Film "Cube" interpretowany jest jako metafora cywilizacji zagrożeń - przywoływane są także sztuczki numerologów (szóstka to liczba diabelska), kostka Rubika i matematyczne paradoksy.
"Znowu coś innego..." może znaczyć coś odwiecznego pokazanego z ekscentrycznego punktu widzenia i za pomocą środków nowoczesnych (albo bezczelnie prostych). W filmie zmieniają się tylko kolory pomieszczeń i relacje między bohaterami - w miarę rozwoju akcji przybywa ofiar. Natomiast techniczne (demoniczne?) wzory na podświetlonych ścianach pomieszczeń pozostają bodaj te same, a wielki ober-sześcian ukazuje się na chwilę. Być może cały film powstał w jednym pomieszczeniu. Reszta to magia kina - precyzyjny scenariusz, gra świateł i filtry oraz doskonała sztuka aktorska. Ale takie heretyckie podejrzenie wzbudza film tylko w niektórych długo po wyjściu z kina. W trakcie seansu czar działa bezbłędnie.


Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.