Finał afery FOZZ (aktl.)

Finał afery FOZZ (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Okręgowy w Warszawie zamknął przewód sądowy w procesie dotyczącym afery FOZZ, największej nierozliczonej afery gospodarczej III RP. Sąd oddalił wszystkie wnioski obrony.
Szefowie FOZZ, Grzegorz Żemek i Janina Chim, dysponowali państwowymi pieniędzmi, będącymi w posiadaniu Funduszu, bez jakiejkolwiek kontroli - powiedział prokurator w rozpoczętym wystąpieniu końcowym.

"W tej sprawie każdy obywatel jest pokrzywdzony" - powtórzył prokuratur za sądem, który użył tego sformułowania na początku procesu w 2002 r. Według niej, dyrektor generalny FOZZ Grzegorz Żemek miał w nim nieograniczone kompetencje - prokuratura porównała go nawet do francuskiego króla Ludwika XIV, który mawiał: "Państwo to ja". Jeden ze świadków przesłuchanych podczas rozprawy opisywał Żemka jako "niemal czarownika, człowieka wszechwładnego, mogącego przeprowadzić każdą operację finansową" - podała prokuratura. Według oskarżenia, gdyby FOZZ działał gospodarnie, mógłby skupić trzy razy więcej długu zagranicznego PRL.

Według prokuratury, dyrekcja FOZZ prowadziła "kreatywną księgowość" - część dokumentacji FOZZ przeniesiono do spółki Trust, której właścicielami byli b. szefowie FOZZ Grzegorz Żemek i Janina Chim oraz Dariusz Przywieczerski.

"Przesłuchany jako świadek biznesmen Andrzej Kuna mówił o  patriotyzmie nakazującym mu podjąć współpracę z państwową instytucją, jaką był FOZZ. Później oprócz patriotyzmu przypomniał sobie o prowizjach za transakcje. Wykażemy, jakich prowizji spodziewali się oskarżeni w tej sprawie: Przywieczerski, Krzysztof Komornicki, Zbigniew Olawa i Irene Ebbinghaus" - mówiły prokurator Hanna Więckowska i Beata Sawicka-Felczak.

W pierwszej części swego wystąpienia prokuratura przedstawiła genezę powstania Funduszu: ustawę o FOZZ uchwalono w 1989 r., w  okresie obrad Okrągłego Stołu. Nie wiadomo, dlaczego Żemek jako dyrektor generalny FOZZ otrzymał na  mocy tej ustawy tak szerokie uprawnienia. Prokuratura uznała, że rada nadzorcza FOZZ zaniechała swych obowiązków, niewłaściwie nadzorując Fundusz. W skład rady wchodzili w różnych okresach b. wiceminister finansów Janusz Sawicki (początkowo także oskarżony w tej sprawie), b. wiceprezes NBP Grzegorz Wójtowicz, pracownik Ministerstwa Finansów Jan Boniuk, a także wówczas naukowiec ze Szkoły Głównej Planowania i Statystyki Dariusz Rosati oraz prof. Zdzisław Sadowski. "Nikt nie przyznaje się do autorstwa koncepcji powstania FOZZ" - podkreśla prokuratura.

Rozpoczęta mowa oskarżyciela publicznego - licząca kilkaset stron - będzie kontynuowana w środę i kolejnych dniach procesu. Prokuratura podtrzymuje w niej wszystkie zarzuty postawione oskarżonym.

Główny oskarżony w procesie FOZZ Grzegorz Żemek powiedział w przerwie mowy prokuratorskiej, że nie czuje się winny. "Otrzymałem określone zadanie od państwowych instytucji. Cały czas twierdzę, że wykonałem to zadanie dobrze" - powiedział. Twierdził też, że działalność FOZZ-u przyniosła budżetowi państwa ogromne zyski przekraczające znacznie te straty, o których mówi prokuratura.

Współoskarżona Janina Chim, główna księgowa FOZZ, powiedziała, że spodziewa się wyroku skazującego "i to wysokiego". "Po to jest sprawa FOZZ, po to mają paść głowy, żeby faktycznych sprawców różnych przedsięwzięć finansowych ukryć" - powiedziała.

"FOZZ wiele pieniędzy przekazał Skarbowi Państwa poza rozrachunkami budżetu" - mówiła. W jej ocenie, państwo powinno zapewnić jej ochronę, jeśli "zatrudniło ją do operacji nowatorskiej, jakiej do tej pory nie wykonywano". "W zarządzie i  radzie nadzorczej byli wybitni finansiści. To nie była budka na  bazarze, tylko państwowa firma" - dodała.

"Prokuratura nie opiera się na żadnym bilansie, bo go nie ma, choć przez 14 lat procesu można było nawet ręcznie go zrobić" -  zaznaczyła. Dlatego nie można określić strat FOZZ, bo nie ma  informacji o jego operacjach" - wyjaśniała.

Zapowiedziała, że jeśli sąd ją skaże, będzie składać apelację.

Zanim prokuratura zabrała głos, do godziny 13.20 sąd rozpatrywał wnioski oskarżonych i  ich obrońców: o wyłączenie biegłych, powołanie nowego zespołu rzeczoznawców, prawo do składania wyjaśnień czy sprowadzenie z  zagranicy dokumentów bankowych.

Wszystkie te wnioski sąd uznał za zmierzające do przedłużenia procesu. Na wszystko był czas od kilku lat - podsumował sędzia Andrzej Kryże i nieoczekiwanie dla wszystkich zamknął przewód sądowy oraz udzielił głosu prokuraturze.

Sąd planował już w styczniu zakończyć proces i wysłuchać wystąpień stron, ale mnożyły się utrudnienia. Na czas nie została m.in. przygotowana ostateczna opinia biegłych dotycząca wysokości strat, które Skarb Państwa poniósł w wyniku afery. Kiedy wpłynęła do sądu - oskarżeni zaczęli wytykać błędy w ekspertyzie, zarzucając im m.in. nierzetelność.

Uwzględnienie wniosków, wydłużając proces, groziłoby przedawnieniem kolejnych z postawionych oskarżonym zarzutów.

Na aferze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego Skarb Państwa miał w latach 1989-1990 stracić 354 mln zł.

To, że sąd zamknął we wtorek proces w sprawie afery FOZZ jest dla mnie istotną satysfakcją, szkoda, że nie stało się to 2-3 lata wcześniej - powiedział prokurator Janusz Kalwas, który od początku, czyli od 1991 r. prowadził to  śledztwo.

"Mam nadzieję, że wyrok będzie niewiele odbiegał od aktu oskarżenia" - dodał Kalwas, zastrzegając, że prawdopodobnie dojdzie do kilku zmian w kwalifikacji prawnej czynów zarzuconych oskarżonym, a wiąże się to ze zmianami w kodeksie karnym. Kalwas uważa, że jest jeszcze szansa na to, że w procesie w sprawie afery FOZZ zapadł prawomocny wyrok, zanim sprawa się przedawni. "Wszystko zależy od tego, jak szybko Sąd Apelacyjny zapozna się z  aktami sprawy" - dodał.

Kalwas podkreślił, że jego zdaniem sprawa FOZZ to najtrudniejsza sprawa karna z wątkami polityczno-gospodarczymi. "Mieliśmy świadomość, że są w sprawie +białe plamy+, ale wysyłając w 1993 r. do sądu akt oskarżenia, uznaliśmy, że mimo to już wtedy mogła być przedmiotem oceny sądu. Oskarżenie nam zwrócono, uzupełniliśmy śledztwo i w 1998 r. odesłaliśmy akta znów sądowi" - mówił.

"Dzisiejszy dzień jest dla mnie osobistą satysfakcją, ale wiele osób i wydarzeń złożyło się na to, że mógł on nastąpić. Nie da się jednak ukryć, że mogło się to stać dużo wcześniej" - powiedział Kalwas, nawiązując do jesieni 2001 r., gdy prowadząca od 2000 r. ten proces sędzia Barbara Piwnik została ministrem sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera - wówczas sąd wyznaczył sędziego Andrzeja Kryże, który w 2002 r. rozpoczął proces na nowo i we wtorek doprowadził do jego zakończenia.

Szefowa Transparency International Polska, Julia Pitera uważa, że zakończony we wtorek proces Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego to argument dla zwolenników lustracji, bo  osoby dotychczas blokujące rozwikłanie sprawy, powiązane ze  służbami specjalnymi, w obawie przed ujawnieniem zaprzestały swoich praktyk.

"Cała historia FOZZ-u jest dobrym argumentem dla zwolenników lustracji. Jeżeli zna się całą historię, jak ten fundusz powstawał, kto był w niego zaangażowany, jakie były związki większości osób będących urzędnikami FOZZ-u ze służbami specjalnymi, to przyglądając się, jak przebiegała cała sprawa, jak umarzano kolejne wątki, jaki występował brak staranności na każdym etapie postępowania i brak woli wyjaśnienia, dowodzi jak trwałe są związki pomiędzy ludźmi dawnego systemu a tymiktórzy mają wpływ na  to, co się dzieje w państwie" - ocenia Pitera.

"Szum wokół tematu lustracji dodał odwagi wielu osobom, a wielu napędził stracha" - oceniła Pitera.

"Coraz głośniej mówi się o zmianie ustawy lustracyjnej, która ma  objąć znacznie większy zakres osób w państwie i zapewni znacznie łatwiejszy dostęp do informacji. Osoby, które dotąd blokowały sprawę, teraz boją się to robić. Przy obecnym przewodniczącym składu sędziowskiego jest szansa na wyjaśnienie sprawy. Przynajmniej rozwikłanie tego, co działo się w FOZZ-ie, jeżeli nawet nie ukaranie osób" - zaznaczyła Pitera.

em, ks, pap