Krzemowi mistrzowie

Krzemowi mistrzowie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bez dopingu komputera trudno o sukces w zawodowym sporcie
Produkują sprzęt sportowy, konstruują jachty, budują stadiony, liczą punkty, dobierają odpowiedni smar do nart i pomagają w treningach. Pierwsze komputery na igrzyskach pojawiły się prawie 40 lat temu w Squaw Valley. Dziś zawodowy sport potrzebuje elektroniki bardziej niż powietrza. Komputer analizuje ruchy biegacza i po chwili zaleca masaż jego najsłabszych partii mięśni. Produkuje śnieg przed biegiem zjazdowym. Śledzi lot oszczepu i podpowiada, jak rzucić dalej niż rekordzista świata. Rysuje na ekranie tor, jakim powinna się toczyć kula, aby zbiła wszystkie kręgle. - Kiedy wjeżdżam autem do serwisu, mechanicy nie wyjmują z brudnych spodni narzędzi, lecz otwierają teczkę i wyciągają dyskiet- ki - mówi Krzysztof Hołowczyc, rajdowy mistrz Polski.
- Konstruktorzy z Hamburga wybudowali jacht, który miał wyruszyć w rejs dookoła świata bez załogi na pokładzie. Słysząc to, dawni pogromcy oceanów chyba przewracają się w grobie - dodaje Roman Paszke, szykujący się do okołoziemskich regat. Dotychczas krzem wspomagał człowieka w walce o medale, ale czy w przyszłości sam nie zechce ich zdobywać i nie stanie się rywalem? Japońska załoga saneczkarzy podczas przygotowań do igrzysk w Nagano korzystała ze specjalnie skonstruowanego symulatora. Komputer na trzech wielkich ekranach odtwarzał zapis trasy olimpijskiej o długości 1,7 km. W trakcie treningu "na sucho" analizował ruchy zawodników, a na koniec wypominał im błędy. Amerykankę Misty Hyman komputer nauczył pływać. Dzięki analizie ruchów delfina oraz zastosowaniu się do sugestii maszyny, aby niemal od startu do mety płynąć pod wodą, zawodniczka pobiła rekord świata na dystansie 50 m. Trener tenisisty Thomasa Mustera rozpracowuje na monitorze taktykę rywali, analizując ich styl gry i najczęściej powtarzane zagrania. Zanim Mateusz Kusznierewicz zdobył olimpijskie złoto na regatach w Savannah, komputery badały kształty i profile żagli, szukając najlepszego kroju na słabe wiatry. Prace trwały półtora roku. Artur Partyka (od lat dyżurny zdobywca medali na lekkoatletycznych mistrzostwach) traktuje komputer jak prywatnego terapeutę. Dzięki specjalnym testom maszyna pomaga mu przed startem w ćwiczeniach na koncentrację. Po zawodach Partyka otrzymuje od specjalistów z Niemiec kinogramy, czyli komputerowo przetworzone zapisy, klatka po klatce przedstawiające wszystkie etapy skoku.
- Dobry komputer to nie wszystko, niezbędna jest jeszcze umiejętność interpretacji wyników - mówi Józef Lisowski, trener polskich zawodników biegających na dystansie 400 m, który nie rozstaje się z laptopem i drukarką. - Aby się ścigać ze światem na bieżni, konieczna jest mozolna praca przed monitorem. Komputer ustala optymalne obciążenia treningowe dla poszczególnych zawodników, badając aktualne możliwości ich organizmu - dodaje Lisowski. Trener wicemistrzów świata nie jest do końca zadowolony ze swojego sprzętu. Marzy o urządzeniu do badania kwasu mlekowego i o przenośnym analizatorze oddechu (zawodnik biegnie z lekkim urządzeniem na plecach oraz ze specjalną rurką umieszczoną tuż przed twarzą). Lisowski korzysta z alfametru wartego 1,4 tys. USD, ale wydruk musi zanosić do tłumacza, bo urządzenie badające prądy czynnościowe mózgu pracuje wyłącznie w języku japońskim.
Tadeusz Osik, szkoleniowiec sztafety sprinterów, długo nie mógł pojąć komputerowych wynalazków. - W końcu się zdenerwowałem. W ubiegłym roku zabrałem mój pecet na obóz do Cetniewa. Tam jeden z zawodników, Ryszard Pilarczyk, uczył mnie wszystkiego od podstaw. Dziś komputer jest moim suflerem. Podpowiada, jak zaprogramować obciążenia treningowe, by nie przesadzić i nie zrujnować organizmu zawodnika. Biali sportowcy nie mają takich predyspozycji jak czarnoskórzy biegacze. Chcąc się z nimi ścigać, trzeba walczyć także za pomocą nowoczesnej techni- ki - mówi trener Osik.
- Polscy sportowcy wciąż nie potrafią wykorzystać komputerowych nowości - przyznaje mistrz w chodzie Robert Korzeniowski, który już od ośmiu lat używa sprzętu informatycznego. Badając własne tętno podczas treningów, zebrał materiały na pracę magisterską. Dziś na twardym dysku ma zapisaną niemal całą swoją karierę. - Mogę porównać trening sprzed igrzysk w Atlancie z aktualnymi przygotowaniami do Sydney. W trakcie chodu informacje dotyczące tętna przekazywane są do zegarka, później podłączam laptop i wszystko kopiuję na dysk. Po kilku sekundach - jeszcze z leśnej ścieżki - mogę niezbędne dane przesłać do lekarza i fizjologa, którzy pomagają mi w ich analizie - mówi Korzeniowski.


Dobry komputer to nie wszystko, niezbędna jest jeszcze umiejętność interpretacji wyników

Krzysztof Hołowczyc nie tylko wykorzystuje komputery na trasie rajdów, ale jest nimi niemal osaczony i na dodatek musi je traktować z należnym szacunkiem. - Sprzęt informatyczny jest moim nieodłącznym pasażerem, siedzi na tylnej półce za fotelem kierowcy - żartuje Hołowczyc. - Maszyna odpowiada za pracę silnika, przenoszenie napędu, mierzy temperaturę w różnych częściach auta. Gdy coś szwankuje, fachowcy podbiegają z dyskietkami, włączają laptopy i szukają usterek. Komputer w rajdowym samochodzie działa jak czarna skrzynka. Po każdym odcinku specjalnym mechanicy wiedzą o mojej jeździe więcej niż ja. Wiedzą, kiedy zmieniałem biegi, z jaką prędkością jechałem, jak mocno naciskałem pedał gazu. Wieczorem wyciągają mózg z auta i jak największy skarb niosą do hotelowego pokoju. Komputery rządzą dziś nie tylko wyczynowym sportem, ale całą motoryzacją. Kiedyś, aby zwiększyć moc, trzeba się było bawić w mozolne przeróbki. Dziś nawet w seryjnym subaru dzięki kilku elektronicznym sztuczkom można zwiększyć moc silnika o 30 KM.
Z jaką prędkością płyniemy, gdzie jesteśmy, jak daleko jest do dna, z jakich kierunków i z jaką siłą wieją wiatry? O tym komputer pokładowy informuje dziś kapitanów nie tylko nowoczesnych jachtów regatowych, ale także jednostek turystycznych. Roman Paszke dzięki sponsorom kupił od Francuzów katamaran "Explorer", który z polską załogą ma wystartować w okołoziemskich regatach Race 2000. - Nasz jacht zostanie wyposażony w nowy typ żagli - mówi Paszke. - W grocie producent zatopi światłowodowe nitki. Połączone z pokładowym komputerem będą rejestrować siłę, z jaką wiatr napiera na poszczególne części wielkiego żagla (będzie miał prawie 300 m2). Po zakończeniu regat zebrane informacje posłużą do projektowania jeszcze doskonalszych żagli z najlepszych materiałów. Krzemowe maszyny na razie podjęły walkę z zawodowcami w dwóch dyscyplinach: brydżu i szachach. Najlepsi brydżyści świata (w tym dwóch Polaków: Cezary Balicki i Krzysztof Martens) po raz pierwszy zmierzyli się z komputerem na oficjalnych zawodach ponad rok temu. Były to mistrzostwa świata w Lille. Specjalny program komputerowy opracował Matthew Ginsberg, matematyk z Uniwersytetu Oregon. Na 25 graczy maszyna zajęła dopiero dwunaste miejsce. Balicki był czwarty, a Martens - trzynasty. Szachista Garri Kasparow dwukrotnie spotkał się z superkomputerem Deep Blue firmy IBM, stworzonym przez Fenga Hsiung Hsiu, programistę chińskiego pochodzenia. Elektroniczny zawodnik potrafił w ciągu sekundy przeanalizować 200 mln możliwych ruchów, mimo to za pierwszym razem wygrał człowiek. Na przygotowanie rewanżu, w którym ważyły się nie tylko losy Deep Blue, ale przede wszystkim giełdowego kursu komputerowego giganta, wydano ok. 5 mln USD. Internetowy serwis na żywo relacjonujący pojedynek jednego dnia odwiedziło ponad milion kibiców. - To była raczej rywalizacja o sukces reklamowy niż walka o wygranie szachowej partii - uważa Władimir Szyszkin, trener Kamila Mitonia, nastoletniego mistrza szachów z podkrakowskich Staniątek. - Niektórzy spekulują nawet, że komputer, który wygrał z Kasparowem za drugim razem, był podczas gry potajemnie sterowany przez zawodowych arcy- mistrzów. Kamil Mitoń (wywalczył mistrzostwo świata dwunastolatków oraz zdobył złoty medal w kategorii chłopców do czternastego roku życia) prawie wcale nie rozgry- wa partii z komputerem. - Sprzęt informatyczny jest naszym narzędziem, a nie rywalem - podkreśla Szyszkin. - Gramy przez Internet, odwiedzamy rosyjską lub angielską stronę zawierającą zapisy 1,5 mln szachowych rozgrywek. Na turniejach tuż po losowaniu par łączymy się z naszą bazą danych i sprawdzamy umiejętności przeciwników. We współczesnych szachach brak dobrego komputera przypomina grę na bosaka w Lidze Mistrzów.

Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.