Szejkowie Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Większość sprowadzanej do Polski ropy naftowej dostarcza z Rosji zarejestrowana na Cyprze, czyli w jednym z rajów podatkowych, firma J&S Ser- vice and Investment
Jej kapitał zakładowy wynosi 2 mln funtów cypryjskich (ok. 8 mln zł). Spółka należy do Grzegorza Jankilewicza i Włodzimierza Smołokowskiego, posiadających od pewnego czasu polskie obywatelstwo. Pochodzą oni z Ukrainy, skąd wyjechali do Niemiec, a stamtąd przybyli do naszego kraju.

Na Cyprze zarejestrowanych jest kilkaset spółek założonych (w większości w latach 1990-1992) przez byłych obywateli ZSRR. Polski Koncern Naftowy SA (największy odbiorca ropy i w praktyce monopolista na naszym rynku paliwowym) zawarł z firmą J&S kontrakty na dostawy ropy, pokrywające ok. 70 proc. całego zapotrzebowania PKN. Mało tego, kiedy w tym roku pojawiły się techniczne możliwości przesyłania większych ilości tego surowca, nie szukano innego dostawcy, lecz złożono dodatkowe zamówienia w firmie J&S. W pierwszym półroczu tego roku cypryjska spółka dostarczyła PKN ponad 80 proc. kupionej w tym czasie ropy. Czy tak duże uzależnienie od jednego dostawcy, małej firmy cieszącej się wyjątkowym zaufaniem rosyjskich producentów ropy, nie zagraża bezpieczeństwu paliwowemu Polski? Jakie korzyści czerpie z tak wielkich kontraktów nasz fiskus, skoro spółka J&S Service and Investment zarejestrowana jest na Cyprze? Wprawdzie władze PKN twierdzą, że w każdej chwili mogą zdywersyfikować źródła dostaw, dlaczego dotychczas tego nie zrobiły, a wręcz przeciwnie - kupują coraz więcej od firmy J&S?
W Warszawie działa co prawda firma o podobnej nazwie (J&S Energy sp. z o.o.), również należąca do Jankilewicza i Smołokowskiego, ale formalnie nie pośredniczy ona w sprzedaży ropy. Czyżby dlatego że podatki w Polsce są znacznie wyższe niż na Cyprze? Obecność spółki w stolicy gwarantuje natomiast właścicielom dogodny i stały kontakt z partnerami handlowymi. Praktycznie urzędują oni w Warszawie cały czas. Firma J&S i jej mutacje w różnych krajach są przy tym wręcz podręcznikowym przykładem rosyjskiego modelu prywatyzacji, szczególnie w dziedzinie handlu zagranicznego. Po upadku RWPG i ZSRR z dnia na dzień powstały spółki prawa handlowego zarejestrowane w tzw. rajach podatkowych, które zaskakująco szybko zdobyły kontrakty i zaufanie wielkich państwowych koncernów w Rosji i wyjątkowo łatwo opanowały rynki zbytu za granicą, szczególnie w środkowej Europie. Obecnie nie mają właściwie żadnej konkurencji. Dywersyfikacja dostaw jest więc nie tylko problematyczna, ale wręcz niemożliwa bez zachwiania rynkiem. PKN jest zatem w praktyce uzależniony od jednego dostawcy. Obecne umowy będą obowiązywać do 2002 r., ale jest właściwie pewne, że - tak jak poprzednio - zostaną przedłużone na kolejne lata. PKN utrzymuje, że są one najkorzystniejsze cenowo. Skoro tak, dlaczego w tym roku już ponad 20 razy podwyższano w Polsce ceny paliw? Do 1993 r. na mocy umów pozostałych po RWPG płocka Petrochemia (dziś część Polskiego Koncernu Naftowego) sprowadzała ropę wyłącznie z Rosji. Kiedy przestały one obowiązywać, pojawiła się konieczność szukania nowych dostawców. W praktyce znaleźli się oni sami.
W 1993 r. zawarto pierwsze kontrakty z powstałą w tym samym roku firmą J&S Service and Investment Ltd., a potem realizowane przez nią dostawy zwiększano. W grudniu 1996 r. Petrochemia podpisała z cypryjską firmą porozumienie, na mocy którego J&S stała się nie tylko głównym dostawcą ropy, ale i pośrednikiem w sprzedaży tego surowca przez inne spółki. Wreszcie w listopadzie 1997 r. płockie przedsiębiorstwo zawarło z J&S master supply agreement - ramową umowę na dostawy ropy naftowej w latach 1998-2002. Surowiec dociera głównie rurociągiem "Przyjaźń" (80 proc.), resztę transportują tankowce. Kontrakty na konkretne partie ropy zawierane są w terminach rocznych i miesięcznych. Polski odbiorca płaci za odebrane paliwo w ciągu 30 dni od daty podpisania protokołu dostawy. W grudniu 1998 r. Petrochemia zawarła z J&S umowę kupna ropy naftowej niskosiarkowej, której transport odbywa się drogą morską. Ceny ustalane są osobno dla każdej partii (umowy typu spot) z uwzględnieniem sytuacji na rynku. W 1998 r. spółka J&S sprzedała firmom należącym obecnie do Polskiego Koncernu Naftowego ponad 7 mln ton ropy. Drugi z kolei pośrednik, firma Globus Oil Ltd., sprowadził prawie siedmiokrotnie mniej. Pod koniec ubiegłego roku pojawiła się jednak szansa na dywersyfikację dostaw ropy naftowej do Polski - również drogą lądową. Spółka PERN (Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych) zapowiedziała bowiem zwiększenie mocy przesyłowych naszego systemu rurociągów. Z dywersyfikacji nic jednak nie wyszło. Większe możliwości przesyłowe wykorzystuje bowiem spółka J&S. W pierwszym półroczu tego roku firma ta sprzedała grupie PKN już prawie 4,2 mln ton ropy. Inni dostawcy mają tylko śladowy udział w polskim rynku. Największy z nich (firma Vitol) zdołał sprzedać PKN jedynie 440 tys. ton ropy. Interesujące są dane opublikowane w prospekcie emisyjnym PKN, wydanym w przededniu wejścia spółki na Giełdę Papierów Wartościowych. Dowiadujemy się z niego, że w ubiegłym roku firma J&S dostarczyła 27,9 proc. ropy. Podobne proporcje dotyczą dostaw w pierwszym półroczu tego roku. Bieżące dostawy odniesiono po prostu do stanu rezerw znajdujących się w magazynach spółki Naftobazy. Jej właścicielem (100 proc. udziałów) jest Polska Nafta SA, główny akcjonariusz PKN. Co zaskakujące, posiadanie tak ogromnych rezerw wcale nie wpływa na ceny paliw w Polsce, które wyłącznie wzrastają. Posiadanie rezerw umożliwia natomiast zarabianie na każdej podwyżce ceny detalicznej, jak i na każdorazowym wzroście akcyzy na paliwa.


Dostawy ropy naftowej do naszego kraju aż w 80 procentach kontrolowane są przez cypryjską spółkę, należącą do dwóch byłych obywateli Związku Radzieckiego

Zasady importu ropy naftowej przez PKN niepokoją niektórych polityków. Pod koniec listopada tego roku w Sejmie doszło do dyskusji na temat kontraktów koncernu z J&S Service and Investment. Janusz Michalski, wiceminister skarbu, odpowiadając na pytania posłów, przyznał: "Poziom cen uzyskiwanych od firmy J&S zarówno w odniesieniu do kontraktów terminowych, jak i typu spot, nie uzasadnia wielkości obecnego udziału tej firmy w dostawach do Petrochemii Płock". Michalski stwierdził też, że "istniejąca możliwość alternatywnego importu drogą morską (20 proc.) daje przesłankę do postawienia tezy, że źródła zaopatrzenia w ropę nie są należycie zróżnicowane". Ministerstwo Skarbu Państwa zapowiada kontrolę kontraktów grupy PKN ze spółką J&S. Okazuje się jednak, że skarb państwa nie może decydować, kto będzie tę kontrolę przeprowadzał. Zależy to tylko od rady nadzorczej spółki. Tymczasem jej skład od dawna był krytykowany przez wielu specjalistów, twierdzących, że są w niej osoby z politycznego klucza, a nie - fachowcy. Wcześniej na podobnych zasadach skompletowano radę nadzorczą i zarząd Petrochemii oraz Nafty Polskiej. Co znamienne, osoby zasiadające w tych gremiach nigdy nie kwestionowały zasadności uzależnienia dostaw od jednej spółki. Wręcz przeciwnie - podkreślano korzyści.
Uzależnienie od jednego dostawcy strategicznego surowca nie jest zresztą w Polsce niczym wyjątkowym. Ten sam problem dotyczy gazu ziemnego. We wrześniu 1996 r. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, firma odpowiadająca za zaopatrzenie kraju w gaz, zawarła z rosyjskim koncernem Gazprom kontrakt na dostawy gazu z Rosji do Polski. Tymczasem - według sporządzonego w tym roku rządowego raportu - "kontrakt z Gazpromem jest poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego i surowcowego kraju, a nawet suwerenności RP". Zdaniem części rządowych specjalistów, wymaga natychmiastowej renegocjacji. Nadal nie podpisaliśmy wiążącej umowy ani nie mamy połączenia rurociągiem z jakimkolwiek zachodnioeuropejskim dostawcą gazu, co zapewniłoby Polsce dywersyfikację dostaw tego surowca. Wprawdzie wiosną tego roku zawarto kontrakt z Norwegami, ale opiewa on jedynie na 0,5 mld m sześc. rocznie. Tymczasem obowiązek dywersyfikacji dostaw gazu nakładają na Polskę umowy stowarzyszeniowe podpisane z Unią Europejską, a także najnowsze przepisy prawne UE, które będą musiały być wdrożone po naszym przystąpieniu do unii. Zawarty z Gazpromem "kontrakt stulecia" w praktyce uniemożliwia dywersyfikację dostaw gazu. Z gazociągu jamalskiego, którym płynąć ma gaz, musimy bowiem odbierać 14 mld m sześc. paliwa rocznie. Jeśli do tego dodać ok. 5 mld m sześc. wydobywanych w kraju oraz gaz kupowany od Norwegów, ilość tego surowca przekracza planowane roczne zapotrzebowanie. Pozyskiwanie gazu z innych źródeł nie ma zatem żadnego ekonomicznego uzasadnienia. Co gorsza, kontrakt z Gazpromem skonstruowano w ten sposób, że Polska będzie musiała płacić nawet za gaz, który nie będzie jej potrzebny i nie zostanie odebrany. Opłaty ponoszone przez PGNiG za zamówiony, a nie odebrany gaz ustalono w kontrakcie na 75 proc. wartości odebranego surowca. Zbyt duża ilość gazu zakontraktowana przez PGNiG nie tylko więc wyklucza możliwość dywersyfikacji dostaw, ale stwarza również poważne zagrożenie dla finansów firmy odpowiedzialnej za zaopatrzenie Polski w gaz.
W kontrakcie nie zachowano też zasady równości stron. Spółka Gazprom może sprzedawać stronom trzecim gaz bez pośrednictwa PGNiG. Z kolei ta ostatnia firma nie może zbywać zagranicznym kontrahentom nadwyżek surowca przesyłanego gazociągiem tranzytowym. Taki zapis w kontrakcie doprowadzi do tego, że rosyjski dostawca będzie mógł sprzedawać gaz polskim odbiorcom, pomijając PGNiG, choć firma ta zainwestowała co najmniej 350 mln zł w budowę gazociągu. Wprawdzie zmieniły się realia geopolityczne i gospodarcze w Europie, ale polityka dostaw na polski rynek gazu i ropy naftowej niczym się nie różni od zasad stosowanych w czasach RWPG. Jedyna różnica polega na tym, że zajmujące się tym spółki zmieniły osobowość prawną. Podstawowe dla funkcjonowania gospodarki surowce nadal sprowadzamy z Rosji i w praktyce w najbliższych latach nie ma możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Nie gwarantuje to Polsce ani bezpieczeństwa surowcowego, ani bezpieczeństwa w ogóle.

Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.