Wojna po Maschadowie

Wojna po Maschadowie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niektórzy Czeczeni wierzą, że ich prezydent nadal żyje i naśmiewa się z akcji propagandowej Rosjan.
Oficjalnie Moskwa twierdzi, że Maschadowa zabito, gdyż udało się namierzyć bunkier w którym się ukrywał, a pomogli w tym czeczeńscy informatorzy. Z kolei niektóre rosyjskie gazety sprawcą śmierci czeczeńskiego prezydenta obarczają Ramzana Kadyrowa, pierwszego wicepremiera prorosyjskiego rządu Czeczenii, który zabił go podczas przesłuchania. W ten sposób miał zemścić się za śmierć ojca w maju ubiegłego roku. Jak było naprawdę, tego raczej się nie dowiemy. Wiadomo jednak, że umarły zarówno Maschadow jak i szanse na pokój.

Moskwa ogłosiła, że wypłaciła 11 mln dolarów za głowę prezydenta. Oznacza to, że albo Maschadow został zdradzony, albo Moskwa chce, aby tak myślano. W ten sposób Czeczenii zwrócą się przeciw sobie szukając winnych. Stary to sposób i niejednokrotnie przez Rosjan stosowany. Wokół okoliczności śmierci prezydenta jest mnóstwo pytań. Rosjanie twierdzą, że zabił go granat, który wrzucili do bunkra. W jaki sposób zatem przetrwało trzech jego współpracowników (w tym gen. Wahit Murdaszew) oraz zgromadzone na laptopach archiwum Maschadowa.

"Moskowskij Komsomolec" uważa, że prezydent został zastrzelony. Eksperci jednak są tej koncepcji raczej przeciwni - ciało Maschadowa nie miało ran postrzałowych (co wskazuje powodowane wybuchem obrażenia wewnętrzne, prezydent miał także zapadnięte oczy). Obserwatorzy zgodni są z kolei co do koncepcji jego wcześniejszej śmierci niż tej podanej oficjalnie. Nigdy jednak nie będzie co do tego żadnej pewności. Ciało prezydenta już pewnie pochowano w bezimiennym grobie gdzieś na Kamczatce.

Nikt nie ma wątpliwości, że wojna się zradykalizuje, a jej punkt ciężkości przesunie się w stronę pojedynczych spektakularnych akcji terrorystycznych. Jednocześnie zakończy się wojna partyzancka na dużą skalę. Z ulgą odetchnie też Europa, dla której Maschadow był politycznym bólem głowy. Nikt na Zachodzie nie będzie musiał teraz słuchać czeczeńskich przywódców; Rosja z łatwością przyczepi im teraz łatkę terrorystów i islamskich fanatyków. Zwłaszcza, że wszystko wskazuje na to, iż walka Czeczenów o wyzwolenie na stałe połączyła się z walką o stworzenie na całym Kaukazie państwa wyznaniowego. A to już pachnie islamskim terroryzmem. To słowo-straszak może oddać nieocenione usługi Moskwie, bo ludziom z Zachodu może przesłonić racjonalne argumenty.

Grzegorz Sadowski