Niejasności związane z pochodzeniem majątku szefa rządu i partii socjaldemokratycznej stały się bezpośrednim powodem kryzysu w czeskiej koalicji rządowej. 35-letni Stanislav Gross nie potrafił w sposób jednoznaczny i przekonujący wyjaśnić, skąd wziął pieniądze na kupno mieszkania z basenem, terenów budowlanych pod Pragą oraz kamienicy - jaką za kredyt gwarantowany przez właścicielkę budynku, w którym mieści się luksusowy salon erotyczny - kupiła w Pradze firma jego żony.
"Nie przeszkadza nam Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD) jako taka, ani rząd, ani koalicja; przeszkadza nam Gross. Nie jest w stanie wyjaśnić prostych spraw" - powiedział prestiżowemu dziennikowi "Lidove noviny" jeden z organizatorów akcji Filip Humplik. Poinformował, że za miesięczną opłatę trzech tysięcy koron (ok. 450 złotych) billboardy na swe plakaty wynajęli nie tylko przedsiębiorcy, ale także "ludzie, dla których jest to znaczny wydatek".
W czasie weekendu kierownictwo koalicyjnych ludowców, którzy domagają się odejścia Stanislava Grossa z funkcji premiera, zdecydowało, że jeśli po zaplanowanym na okres Wielkanocy zjeździe CzSSD, Gross nie zrezygnuje, to partia ludowa domagać się będzie przedterminowych wyborów parlamentarnych. Mogłyby się one odbyć we wrześniu lub październiku. W ustawowym terminie wybory odbędą się w przyszłym roku.
Wg ostatnich sondaży poparcie dla Grossa (w styczniu 2004 roku aż 80 proc.) spadło w ciągu ostatniego miesiąca z 47 do 18 procent. Ten popularny do niedawna polityk miał latem ubiegłego roku, kiedy na stanowisku szefa rządu zastępował Vladimira Szpidlę - pomóc socjaldemokratom odzyskać poparcie społeczne.
"CzSSD przeżyje jedynie z Grossem, twierdzili ci, którzy latem wymieniali go za Szpidlę. Teraz nie jest pewne nawet to, czy CzSSD przeżyje Grossa" - napisał komentator "Lidovych novin" odnosząc się również do spadających notowań socjaldemokratów.
ss, pap
Czytaj też: Praski Makbet