PZU za KOTTarą (aktl.)

PZU za KOTTarą (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
BIG Bank Gdański miał pieniądze na zakup akcji PZU i transakcja odbyła się zgodnie z prawem - przekonywał posłów sejmowej komisji śledczą ds PZU prezes Banku Millennium (niegdyś BIG BG) Bogusław Kott.
Posłowie zostali jednak z wieloma wątpliwościami. Nie jest dla  nich m.in. jasny mechanizm przekazania akcji PZU na rzecz BIG BG Inwestycje - podmiotu w 100 proc. zależnego od BIG BG. Pewne jest, że Kott będzie jeszcze raz wezwany przed komisję.

5 listopada BIG BG i grupa Eureko zawarły umowę kupna 30 proc. akcji PZU za kwotę ponad 3 mld zł. 10 proc. akcji PZU trafiło ostatecznie tego samego dnia do spółki należącej do BIG BG, czyli do BIG BG Inwestycje. Kott zeznał, że ta transakcja była zgodna z  prawem. Według niego, decyzja o ulokowaniu akcji PZU w BIG BG Inwestycje zapadła jeszcze przed transakcją zakupu 10 proc. akcji PZU, zaś Ministerstwo Skarbu zaakceptowało plan przeniesienia własności akcji PZU posiadanych przez BIG BG do spółki zależnej.

Kott tłumaczył, że posługiwanie się spółkami zależnymi lub  "ramionami inwestycyjnymi", jest powszechnie stosowaną praktyką.

Cheq dis czek

Posłowie próbowali też wyjaśnić kwestię czeków na zapłatę za  akcje. Wątek ten pojawił się już podczas przesłuchań przed komisją - czek na ponad 1 mld zł nosi datę 10 listopada 1999 roku, kiedy przypadał dzień wykonania umowy, czyli płatności za akcje PZU, a  został przesłany do resortu skarbu 9 listopada.

Kott wyjaśnił, że czek został wypisany 9 listopada po południu, po godzinach pracy banku, prawdopodobnie ok. 15. schowany do  sejfu, zaś jego kopia została przesłana do resortu skarbu dla  sprawdzenia poprawności, zresztą na życzenie ministerstwa. Z kolei 10 listopada, czek został dostarczony do resortu skarbu ok. ósmej rano, stąd data 10 listopada na datowniku kasjera.

Numer czeku na kopii oraz na czeku przedstawionym do inkasa różnią się jedną cyfrą. Kott nie potrafił wyjaśnić tej rozbieżności i poinformował, że uzyska stosowne informacje w swoim banku.

Pojawiła się też niejasność dotycząca tego, kto był wystawcą czeku - BIG BG czy spółka zależna - BIG BG Inwestycje, która zgodnie z umową prywatyzacyjną była ostatecznym nabywcą 10 proc. akcji PZU. Cezary Grabarczyk (PO) twierdzi, że płatnikiem mógł być BIG BG. Oznaczałoby to - jego zdaniem - że przez chwilę, przed przekazaniem akcji do BIG BG Inwestycje, limity ostrożnościowe banku zostałyby naruszone. Bank nie może inwestować więcej niż 15 proc. funduszy własnych w jedną spółkę, zaś BIG BG zapłacił za  akcje PZU 1 mld zł, posiadając fundusze własne w wysokości 1,6 mld zł. Ewa Kantor ("Dom Ojczysty") postawiła tezę, że BIG BG nie mógł wystawić czeku, ponieważ nie miał na to środków. Wcześniej Kott mówił, że "ani na jedną chwilę nie użyto środków własnych banku".

"Nie mogę się zgodzić z zarzutem, że BIG BG wystawił czek bez pokrycia" - mówił Kott. Przypomniał, że bank był kontrolowany i  nie stwierdzono nieprawidłowości. Transakcji dokonano na podstawie czeku wystawionego przez bank na zlecenie spółki zależnej, która na swoim rachunku prowadzonym w BIG BG miała na to odpowiednie środki. Zaś odcinek zbiorowy akcji (dokument poświadczający liczbę posiadanych akcji-PAP), który BIG BG otrzymał, został niezwłocznie przekazany za pośrednictwem Domu Maklerskiego BIG BG na rachunek BIG BG Inwestycje.

Kott kreator

Kantor zarzuciła BIG BG prowadzenie kreatywnej księgowości, zmowę z przedstawicielami resortu skarbu, wystawienie czeku bez pokrycia oraz złamanie ustawy o rachunkowości. Kott stanowczo zaprzeczył tym tezom. Dodał, że przedstawi komisji dokładne wyjaśnienia. Przyznał, że podczas składania zeznań nie jest w stanie szczegółowo odpowiedzieć na pytania posłanki.

"Wystawcą czeku był bank, który działał na zlecenie klienta - BIG BG Inwestycje. Jest to normalna procedura" - powiedział w czwartek PAP rzecznik prasowy Banku Millennium Wojciech Kaczorowski.

Zdaniem jednego z członków komisji Marka Pola (UP), po zeznaniach Kotta "nie zostały rozwiane obawy i podejrzenia, że nastąpiło naruszenie prawa bankowego".

Pol dodał jednak, że nie ma pretensji do banku, który działa by  osiągnąć zysk, a wątpliwości należy mieć wobec zachowania organów państwa. Zdaniem Pola, BIG BG musiał choć "na chwilę" kupić akcje PZU po to, by móc je następnie odsprzedać.

Według Przemysława Gosiewskiego (PiS) zeznania Kotta pokazują, że  BIG BG "obszedł" prawo bankowe. "Jestem przekonany, że Kott wymyślił przekazanie akcji PZU do BIG Inwestycje aby ominąć zakazy, które występują w prawie bankowym i aby łatwiej ukryć fakt, że zakup akcji PZU został pokryty z pożyczonych pieniędzy" -  ocenił.

Kott przytaczał dane dotyczące banku na 30 września 1999 roku, a  więc w dniu zakończenia roku obrotowego. Współczynnik wypłacalności, świadczący o kondycji banku, wynosił wówczas 17,4 proc., ponad dwa razy więcej niż minimum wymagane przez Narodowy Bank Polski (wynoszące 8 proc.), skonsolidowany bilans banku wynosił 16,1 mld zł, zysk netto - 337,1 mln zł, łączna wartość udzielonych kredytów - 8,8 mld, łączna wartość przyjętych depozytów - 11,4 mld zł, środki płynne - 3,8 mld zł.

"Przedstawione informacje dobitnie świadczą, że dysponowaliśmy zarówno potencjałem ekonomicznym, jak i wolnymi środkami, które umożliwiały nam zakup akcji PZU" - powiedział świadek.

Kott powiedział, że na inwestycji miliarda złotych w 10 proc. akcji PZU w 1999 roku, BIG BG zarobił 382 mln zł. Bank odsprzedał te akcje Eureko w 2004 roku, w związku ze światowym trendem wycofywania się banków z akcjonariatu firm ubezpieczeniowych po  tragedii 11 września 2001 r. Kott podkreślił, że gdyby bank zainwestował 1 mld zł w papiery skarbowe, uzyskałby więcej na tej inwestycji.

Prace ręczne

Komisja pytała też o odręcznie naniesioną w umowie prywatyzacyjnej zmianę daty płatności za akcje PZU z 15 listopada 1999 roku na 10 listopada. Kott twierdzi, że była to tylko zmiana techniczna, uzgodniona z resortem skarbu i nie wymagała ponownego drukowania umowy. Posłowie sugerowali, że brak wyjaśnienia tej sprawy mógłby być podstawą do kwestionowania ważności umowy.

Kott wyjaśnił, że zmiany były wynikiem wątpliwości, czy Eureko ma  zapłacić za 20 proc. akcji PZU w dolarach, czy w złotych. Gdyby bowiem resort skarbu chciał płatności w złotych, Eureko musiałoby wymienić odpowiednią sumę dolarów na ponad 2 mld zł, co przy jednorazowej wymianie mogłoby zachwiać płytkim polskim rynkiem walutowym. Dlatego postanowiono przeprowadzać operację wymiany dolarów na złote przez kilka dni.

Kott dodał, że Eureko rano 5 listopada 1999 r., czyli w dniu podpisania umowy prywatyzacyjnej PZU, poinformowało jednak, że  może przelać całą kwotę w złotych 10 listopada. Strony uzgodniły, że płatność zostanie przesunięta na 10 listopada - podkreślił Kott - i na gotowych egzemplarzach umowy prywatyzacyjnej poprawki zostały naniesione ręcznie i parafowane w imieniu resortu skarbu i  Eureko.

Psssik Kott!

Podczas przesłuchania pojawiły się też wątki personalne. Kott nie  wierzy w to, iż minister skarbu Emil Wąsacz domagał się od prezesa Eureko Joao Talone pozbycia się jego osoby z BIG BG. Talone zeznał przed Trybunałem Arbitrażowym w Londynie, że Wąsacz, w zamian za  dymisję zawieszonego prezesa PZU Władysława Jamrożego, domagał się od Talone pozbycia się Kotta. Jamroży pomagał wówczas Deutsche Bankowi w przejęciu kontroli nad BIG BG. Wąsacz zaprzeczał temu w  swoich zeznaniach. "W moim przekonaniu to przekłamanie" -  powiedział Kott. Przyznał jednak, że słyszał takie plotki.

Kott poinformował również, że w czasie procesu prywatyzacyjnego PZU nie spotykał się z dyrektorem departamentu spółek strategicznych i instytucji finansowych skarbu państwa Hubertem Kierkowskim i nie rozmawiał nigdy z liderem AWS Marianem Krzaklewskim. Prezes zeznał, że nikogo nie namawiał do inwestycji w Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny, ani też nie lobbował na rzecz Telewizji Familijnej. W Telewizję Familijną zainwestowało PZU Życie.

ks, ss, pap