Zbrodnia i przeprosiny

Zbrodnia i przeprosiny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak przeprosić za krwawą przeszłość, ale tak, by się zbytnio nie ukorzyć i by nam szybko wybaczono? Zadanie - by tak rzec - piekielnie trudne. Podjął się go japoński premier i po raz osiemnasty przeprosił Chińczyków za działania japońskich żołnierzy podczas II wojny światowej. Po raz osiemnasty użył sformułowania "przepraszam za kolonialne rządy i agresję". I po raz osiemnasty... Chińczycy te przeprosiny odrzucą.
Japonia i Chiny pokłóciły się o historię. A właściwie japońską wersję przeszłości wybieloną w podręcznikach szkolnych. To tam masakra Chińczyków w Nankinie nazywana jest "incydentem". Dlatego przez ostatnie tygodnie przez Chiny przetoczyły się protesty. Kłopot w tym, że nie całkiem spontaniczne. Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy ludzi, zaatakowano japońską ambasadę, niszczono konsulaty i sklepy. Komunistyczna wierchuszka nie tylko nie próbowała uspokoić nastrojów, ale jeszcze całą sytuację podgrzewała, rozsyłając po forach internetowych zachęty do wyjścia na ulicę. Dla odmiany, kiedy w tych samych dniach w zachodnich Chinach wybuchł protest przeciw warunkom pracy, władze nie zawahały się użyć broni.

Tak naprawdę komunistycznym Chinom w najmniejszym stopniu zależy na ofiarach przeszłości. Zwłaszcza, że obecna władza, także ma zakrwawione ręce. O co więc chodzi? O pieniądze i wpływy. O zablokowanie Japonii drogi do fotela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. O pokazanie, kto w Azji nadaje ton i jak bardzo przeszłość Japonii przeszkadza w tym, by to ona pełniła tę rolę. I wreszcie o osłabienie roli Stanów Zjednoczonych, których Japonia jest przecież sojusznikiem.

O tym, że cała sprawa jest tylko balonem politycznym świadczy chociażby to, że między krajami panują bardzo dobre relacje gospodarcze. Japonia i Chiny są swoimi największymi partnerami handlowymi. Miejmy nadzieję, że kiedyś Junichiro Koizumi spotka się z Hu Jiantao i na wzór Willego Brandta i Francoisa Mitteranda dokonają historycznego pojednania. I choć nadzieja, to matka głupców, nie przeszkadza to jej - jak mawiał Lec - być kochanką odważnych.

Grzegorz Sadowski