Poznać kraj poety

Dodano:   /  Zmieniono: 
By pojechać na ostatnią wyspę wolności, za jaką uważa Kubę jej satrapa, Fidel Castro, trzeba sobie na to zasłużyć. Wszak, jak mawiał Goethe, kto poetę kocha na pewno pojedzie do jego kraju. A polscy eurodeputowani, chyba "poetę wolności" nie za bardzo kochają.
W unii nastała moda na Fidela. Trend ten ujawnił się, kiedy do władzy w Hiszpanii doszedł Jose Luis Zapatero. To wtedy nastąpił zwrot w polityce unii wobec Hawany. Kwestią kłopotliwą stała się kubańska opozycja, bo okazało się, że to ona stoi na przeszkodzie wobec "normalizacji". Dysydentów przestano więc zapraszać na przyjęcia w ambasadach, które były ich jedyną okazją do powiedzenia tego co myślą. Fidel w zamian zwolnił kilku opozycjonistów zamkniętych rok wcześniej, a unia zniosła swoje polityczne embargo. Szybko odtrąbiono "zwrot" zwiastujący powrót Fidela na łono społeczności międzynarodowej. Wenus pokazała swoją przebiegłość.

Polska i Czechy od początku stanowczo się sprzeciwiały się takiej polityce, wychodząc z założenia, że to właśnie opozycja jest jedyną szansą na to, że reżim Castro kiedyś upadnie. To te kraje stały za większością słów krytyki wobec poczynań Fidela. Zresztą kubański przywódca nigdy nie pozostawał dłużny Europie i nie szczędził jej "pochlebstw", z których najdelikatniejsze to "nawiedzeńcy".

Jednak to właśnie unijna polityka w końcu okazała się skuteczniejsza. To hiszpański minister spraw zagranicznych odbył tygodniową podróż po wyspie, a na początku marca w podróż do Europy wybrał się jego odpowiednik z Kuby - spotykając się z europejską śmietanką: hiszpańskim królem i premierem, belgijskim szefem rządu i szefem Parlamentu Europejskiego. Przy okazji wygłosił pełne pasji przemówienie o sytuacji w bazie w Guantanamo, co obrońców praw człowieka doprowadziło niemal do ekstazy.

Euurodeputowani Sonik i Protasiewicz nie poznają kraju "poety". Być może poznają za to kiedyś kubańskich dysydentów, gdy ci - na zrobionej z desek i opon tratwie - wyemigrują już z wyspy, co byłoby zresztą na rękę europejskiej polityce. Dwaj polscy eurodeputowani mają jednak jeszcze szansę na poprawę. Mogą się zapisać do Koła Przyjaźni Europejsko-Kubańskiej działającej przy PE. Kilka "dobrych" referatów i bilet może być w kieszeni.

Grzegorz Sadowski