Kieres nie będzie prezesem IPN (aktl.)

Kieres nie będzie prezesem IPN (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Będzie nowy konkurs na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Ani Leon Kieres, ani Leszek Buller, którzy ubiegali się o tę funkcję, nie uzyskali w środę poparcia kolegium IPN.
Nowego prezesa wybierze prawdopodobnie nowy Sejm.

Po środowych przesłuchaniach Bullera i Kieresa, szef kolegium Sławomir Radoń ogłosił, że żaden z nich nie dostał w 11-osobowym kolegium większości 6 głosów, niezbędnej do przedstawienia Sejmowi jako oficjalnego kandydata. W tajnym głosowaniu kolegium Kieres otrzymał 3 głosy za, 6 przeciw i 2 wstrzymujące się, a Buller - 2 głosy za i 9 przeciw.

Powołując się na tajność głosowania, Radoń odmówił podania motywów odrzucenia obu kandydatów. "Najwyraźniej kolegium uznało, że ktoś inny przez najbliższe 5 lat powinien kierować Instytutem" -  dodał.

W niedługim czasie rozpisany zostanie nowy konkurs na prezesa IPN. Kolegium zbierze się w tej sprawie 1 czerwca. Według Radonia, nowy konkurs potrwa co najmniej trzy miesiące. Zapytany, czy sądzi, że w takim razie wyboru dokona już nowy Sejm, odparł, że zależy to od kalendarza sejmowego. Marszałek Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że jeśli do końca lipca kolegium IPN przedstawi Sejmowi kandydata na prezesa, posłowie zajmą się tą sprawą jeszcze w tej kadencji.

Prezesa wybiera Sejm większością trzech piątych głosów; wybór musi zaakceptować Senat. Wybór nowego prezesa może wywołać spory. Pierwszego szefa IPN wybierano przez wiele miesięcy w latach 1999- 2000. Zapytany, co się stanie, jeśli Sejmowi nie uda się wybrać prezesa przez dłuższy czas, Radoń zwrócił uwagę, że  ustępujący prezes pełni obowiązki do objęcia funkcji przez następcę. 5-letnia kadencja Kieresa formalnie kończy się 30 czerwca.

Wśród dziennikarzy obecnych w IPN krążyły wieści, że nowymi kandydatami mogą być kończący kadencję RPO prof. Andrzej Zoll lub  sekretarz Rady Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik.

Radoń zdradził, że on sam uważał Bullera za poważnego kandydata, ale jego wadą był brak doświadczenia kierowniczego. Inni członkowie kolegium nie zdradzają, na kogo głosowali i  dlaczego. Andrzej Friszke powiedział, że martwi go sytuacja trwająca od kilku miesięcy wokół IPN, co na pewno miało wpływ na  decyzję kolegium.

"Po ostatnich wydarzeniach spodziewałem się tej decyzji" - tak Kieres skomentował decyzję kolegium. Przyznał, że może mieć ona związek z ujawnieniem przez niego nazwiska o. Konrada Hejmy jako współpracownika SB. Dodał, że dziś, z tymi doświadczeniami, które ma, raczej nie ujawniłby tego nazwiska.

Dodał, że nie wystartuje w nowym konkursie. "To jest dla mnie bolesna decyzja, ale ją szanuję" - oświadczył Kieres. Dodał, że  nie może mieć za nią żalu do kolegium. Zapowiedział, że musi prowadzić IPN aż do czasu, kiedy będzie mógł przekazać obowiązki wybranemu przez Sejm następcy. Zapewniał, że jako p.o. prezes ograniczy swoją działalność. Zapowiedział, że już od środy przestaje występować w mediach. Po odejściu z IPN chce wrócić na  Uniwersytet Wrocławski.

Także Buller spodziewał się takiej decyzji. "Sygnały od  przewodniczącego kolegium były wyraźne" - powiedział (już w  zeszłym tygodniu Radoń nie wykluczał, że kolegium może nie poprzeć żadnego kandydata). Buller nie wykluczył ponownego startu w  wyborach.

Radoń uważa, że decyzja kolegium nie jest swoistym wotum nieufności kolegium - organu doradczego i opiniodawczego dla  prezesa - wobec Kieresa. Sam Kieres - który będzie kierował IPN jeszcze kilka miesięcy (od 30 czerwca jako p.o. prezes) nie  odpowiedział na pytanie, czy uważa, że dostał wotum nieufności.

ks, pap