Zbrodnia sądowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd nad szefami Jukosu do złudzenia przypomina proces w sprawie "afery mięsnej" sprzed 40 lat, który dziś nazywa się zbrodnią sądową.
Stanisław Wawrzecki, skazany w 1965 roku na karę śmierci dyrektor warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem nie był krystalicznie czystym człowiekiem. Co do tego, że brał on łapówki od kierowników sklepów nie ma wątpliwości nawet dziś. Podobnie byli szefowie Jukosu Michaił Chodorkowski i Płaton Lebiediew nie są ludźmi bez skazy. Należący do nich bank Menatep kupił w 1995 roku koncern Jukos za 309 mln USD, choć jego rynkowa wycena była wielokrotnie wyższa. Bez wątpienia w transakcji pomogła Chodorkowskiemu przyjaźń z ówczesnym prezydentem Rosji Borysem Jelcynem i nominacja na stanowisko wiceministra paliw i energetyki.

W procesie Chodorkowskiego nie chodziło jednak o ukaranie go za uwłaszczenie się na państwowym majątku. Tak jak skazanie Wawrzeckiego było chwytem propagandowym ówczesnych władz komunistycznych i sygnałem dla społeczeństwa, że każdy spekulant zostanie przykładnie ukarany, tak skazanie Chodorkowskiego jest sygnałem, że każda próba zbytniej niezależności od Kremla zostanie skutecznie ukrócona. Chodorkowski nie ukrywał, bowiem swojego krytycznego stosunku do ekipy Władimira Putina, ani też swoich własnych ambicji politycznych.

Wyrok śmierci na Stanisława Wawrzeckiego wydano najprawdopodobniej na osobiste żądanie pierwszego sekretarza PZPR Władysława Gomułki. Mało kto ma wątpliwości, że wyrok na Chodorkowskiego i Lebiediewa wydał nie moskiewski sąd, ale Władimir Putin.

Dziś Instytut Pamięci Narodowej bada czy wyroki w "aferze mięsnej" nie były zbrodnią sądową. Może za 40 lat, kiedy w Rosji władzę obejmą prawdziwi demokraci, instytut badający historię kraju również uzna wyroki w "aferze Jukosu" za zbrodnię sądową.

Sergiusz Sachno