Rząd zacierał ślady po aferze Rywina (aktl.)

Rząd zacierał ślady po aferze Rywina (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy jesienią 2003 r. komisja śledcza ds. Rywina ujawniła sfałszowanie ustawy medialnej przez Jakubowską, rząd Leszka Millera wyprodukował trzy dokumenty, które miały to zatuszować. To skandal - mówi b. szef komisji Tomasz Nałęcz.
Jeśli w rządzie Leszka Millera powstawały "dokumenty bezpańskie wybielające Aleksandrę Jakubowską", to mamy do czynienia ze skandalem bezpośrednio dotyczącym rządu - uważa Nałęcz. Ta sprawa musi zostać wyjaśniona - podkreślił, wyrażając przy tym nadzieję, że obecnie jest szansa na bardziej pogłębione wyjaśnienie afery Rywina. Przypomniał, że komisja śledcza udowodniła Jakubowskiej łamanie prawa.

Zdaniem Nałęcza, "Leszek Miller musi się zastanowić nad swoim stanowiskiem w sprawie tej afery, jeśli tuż pod jego bokiem powstawały dokumenty, które pozwalały wprowadzać w błąd komisję śledczą, prokuraturę". Nie stawiam żadnego zarzutu Millerowi, ale "w najlepszym przypadku przypomina on śpiącego kota pod którego bokiem myszy harcowały tak, że całe zboże zostało przejedzone".

"Gazeta Wyborcza" napisała, że gdy jesienią 2003 r. komisja śledcza ds. Rywina ujawniała wpadki Jakubowskiej w pracach nad ustawą medialną, rząd Leszka Millera wyprodukował trzy dokumenty rządowe, które miały je zatuszować. Odkryła je białostocka prokuratura apelacyjna, która bada prace nad rządowym projektem ustawy o RTV. Powstawały one w 2003 r., gdy sejmowa komisja ds. afery Rywina tropiła fałszerstwa ustawy medialnej.

Zdaniem Nałęcza, ustalenia prokuratury białostockiej, które zna z  wniosku o uchylenie immunitetu Jakubowskiej, brzmią sensacyjnie. "Mogę pogratulować prokuraturze białostockiej tych ustaleń i wyrazić przekonanie, że afera Rywina nie jest jeszcze zamknięta" -  powiedział Nałęcz. "Grupa trzymająca władzę w przeszłości, a która dzisiaj czuje się bezkarna, nie może się czuć bezkarna. Widać, że na jej plecach ląduje coraz bardziej gorący oddech prokuratury" - dodał. Zwrócił też uwagę, że pozostali uczestnicy tej afery pretendują dziś do odgrywania ważnej roli w życiu publicznym, np. Włodzimierz Czarzasty.

W ocenie Zbigniewa Ziobry (PiS), posła komisji śledczej badającej aferę Rywina, dokumenty, które w piątek ujawniła "Gazeta Wyborcza", oznaczają, że "poczyniono starania, by  zamataczyć, ukryć odpowiedzialność karną Aleksandry Jakubowskiej".

"Jeżeli uda się wskazać konkretne osoby, które odpowiadają za  pomoc w uniknięciu odpowiedzialności karnej pani Jakubowskiej, to  również tym osobom powinny zostać postawione zarzuty karne" -  powiedział Ziobro.

Zaznaczył, że Leszek Miller, jako ówczesny premier rządu, był odpowiedzialny za cały proces legislacyjny. Podkreślił też, że w przyjętym przez Sejm raporcie z pracy komisji śledczej badającej tę sprawę został postawiony zarzut o niedopełnienie obowiązków pod adresem Millera. Zdaniem posła PiS, "godząc się na tego rodzaju praktyki, Miller dopuścił się przestępstwa nadużycia władzy". "Taki zarzut w  raporcie został przedstawiony i mam nadzieję, że prokuratura, która staje się coraz bardziej odważna, w miarę kiedy zbliża się koniec ekipy i rządów grupy trzymającej władzę, również i ten zarzut panu Millerowi przedstawi" - powiedział Ziobro.

Inny członek komisji śledczej Jan Rokita (PO) mówi, że komisja o tym wszystkim wiedział już wcześniej. "To, co dziś pisze +Gazeta Wyborcza+, jest oczywiście prawdą, tylko to nie jest żadna sensacja". Podkreślił, że komisja śledcza miała stenogramy z  posiedzeń rządu, więc wiedziała, co naprawdę wydarzyło się na  posiedzeniu Rady Ministrów, a co na ten temat mówiło Ministerstwo Kultury i biuro prasowe rządu.

"To jeszcze komisja ustaliła bardzo precyzyjnie, że pod koniec rządu Leszka Millera zarówno Ministerstwo Kultury, jak i biuro prasowe rządu produkowało fałszywe informacje, żeby ochronić Jakubowską przed odpowiedzialnością" - powiedział Rokita.

Komisja śledcza ds. afery Rywina przesłuchując ówczesną minister kultury Aleksandrę Jakubowska zwróciła uwagę, że samowolnie dokonała ona zmiany zapisu ustawy, dotyczącego prywatyzacji TVP. Jakubowska nie zaprzeczała, broniła się jednak, twierdząc, że miała do tego prawo, bo taką właśnie poprawkę szefa KRRiT Juliusza Brauna przyjął rząd. Choćby ze stenogramu rządu wynika, że to nieprawda - napisała "Wyborcza".

W tym czasie powstały aż trzy rządowe dokumenty, które miały potwierdzić tezę Jakubowskiej - wtedy już szefowej gabinetu Millera. Pierwszy to  oświadczenie Centrum Informacyjnego Rządu (CIR) z września 2003 r.: "Propozycja Brauna została zaakceptowana przez Radę Ministrów". Oświadczenia nikt jednak nie podpisał. Drugi rządowy dokument podpisał w październiku 2003 r. minister kultury Waldemar Dąbrowski. I stwierdza on - wbrew stenogramowi z posiedzenia rządu - że ministrowie zmienili projekt. Trzeci dokument przygotował w styczniu 2004 r. Grzegorz Rydlewski, szef zespołu doradców Millera. Rydlewski mówił wtedy "Gazecie", że jego celem była "ocena procedury przyjętej przez rząd w trakcie prac nad projektem ustawy o RTV". Rydlewski - tak jak Dąbrowski i anonim z CIR - napisał w nim, że rząd zmienił zapis o prywatyzacji TVP.

Dziś w prokuraturze wszyscy mówią co innego.

em, pap