Dyktat szejków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy światu grozi załamanie podobne do szoku naftowego lat siedemdziesiątych?
 

Ceny ropy naftowej są najwyższe od dziewięciu lat, czyli od czasu wojny w Zatoce Perskiej. W ciągu ostatnich czternastu miesięcy surowiec ten podrożał ponaddwukrotnie, przyczyniając się w istotny sposób do wzrostu inflacji na świecie. W krajach OECD wynosi ona 2 proc., podczas gdy jeszcze rok temu nieznacznie przekraczała 1 proc. Jeśli nawet kursy paliw ustabilizują się, ich wpływ na wzrost pozostałych cen będzie widoczny również w tym roku. Wprawdzie przedstawiciele OPEC zapowiadają zwiększenie wydobycia, nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi i na ile zahamuje inflację.
Są dwa powody tak drastycznego wzrostu cen ropy naftowej. Po pierwsze, w ubiegłym roku kraje OPEC (zaspokajające 30 proc. światowych potrzeb) zmniejszyły wydobycie o 4,3 mln baryłek dziennie (o 6 proc.). Po drugie, spadek podaży zbiegł się w czasie ze wzrostem popytu na ten surowiec. Azjatyckie gospodarki odradzają się po kryzysie 1997 r. Największy od lat boom przeżywają Amerykanie. Międzynarodowa Agencja Energii (IAE) szacuje, że w tym roku zapotrzebowanie na ropę zwiększy się o 2,4 proc., w przyszłym o kolejne 2,8 proc. i wyniesie 77 mln baryłek dziennie.
Ponieważ popyt przewyższa podaż, kurczą się światowe rezerwy (o 2,7 mln baryłek dziennie), wynoszące dzisiaj niespełna 4 mld baryłek. W końcu grudnia ubiegłego roku światowe zapasy były najmniejsze od dwóch lat, a amerykańskie - od ćwierć wieku. Doszło do tego, że w USA rozważa się możliwość uruchomienia rezerw strategicznych. Spadek zapasów wynika również z tego, że rafinerie ograniczają produkcję. Wskutek wysokich cen surowca i dużej konkurencji ich zyski są bardzo niskie. Eksperci IAE ostrzegają, że wkrótce światowe zapasy ropy naftowej znajdą się na minimalnym poziomie. Tym samym zaostrzy się walka niemal o każdą baryłkę.
To wymarzona sytuacja dla producentów ropy, osiągających rekordowe zyski. Trudno im się dziwić, wykorzystują jedynie mechanizmy rynkowe. Po latach sporów udało im się ustalić jednolite stanowisko w sprawie wydobycia i odrabiają straty, jakie ponieśli, gdy baryłka kosztowała 10 USD. Wysoki kurs ropy poprawił znacznie kondycję meksykańskiego budżetu, który w ubiegłym roku uzyskał wyższe niż zakładano (o 1,4 mld USD) wpływy z podatków od państwowej kompanii naftowej Pemex i innych firm związanych z sektorem naftowym. Dzięki wyższym wpływom z eksportu ropy Rosja uzyskała dodatkowe pieniądze na finansowanie wojny w Czeczenii.
To, co korzystne dla eksporterów, niestety, nie jest dobre dla importerów. Według szacunków OECD, podwyżka cen ropy o 10 USD za baryłkę spowodowała w ubiegłym roku w Unii Europejskiej wzrost inflacji o 0,6 proc., a w roku 2000 zwiększy ją o 1,1 proc. Pierwszy impuls inflacyjny, wywołany bezpośrednio wyższymi cenami paliw, wynika ze wzrostu kosztów. Drugi stanowi pochodną pierwszego; wyższe ceny przyczyniają się do wzrostu płac, rośnie więc popyt, który nakręca spiralę inflacji.
Czy wyższa inflacja może zahamować światowy wzrost gospodarczy? Czy światu grozi załamanie podobne do szoku naftowego lat 70.? Na szczęście dzisiejsze podwyżki cen ropy są mniej niebezpieczne niż dawniej. Znacznie zmniejszył się bowiem udział wydatków na jej kupno w PKB państw OECD. Poza tym przez lata ropa była wyjątkowo tania i mimo znacznych podwyżek jej ceny są o wiele niższe niż choćby na początku lat 80. Przedstawiciele państw OPEC spotkają się na kolejnym szczycie pod koniec marca i prawdopodobnie wówczas podejmą decyzję, od kiedy i o ile zwiększy się podaż ropy naftowej. Do tego czasu na światowych rynkach będzie panować huśtawka nastrojów. Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych, od kwietnia można liczyć na stabilizację, a nawet powolny spadek cen. Dzisiaj są one na tyle wysokie, że coraz więcej klientów zyskują konkurenci OPEC - Norwegia i Kanada - których ropa do niedawna była droższa. Możliwości zwiększenia podaży rozważają rządy Meksyku i Wenezueli. Optymiści twierdzą, że jeszcze w tym roku kurs spadnie do 20 USD. Analitycy firmy Bloomberg, którzy trzy miesiące temu przewidzieli, że za baryłkę trzeba będzie płacić 30 dolarów, uważają, iż przez najbliższe dziesięć miesięcy nie należy oczekiwać większych spadków, ale już w przyszłym roku cena wyniesie średnio 21,6 USD. W najbliższym czasie polscy kierowcy nie mogą oczekiwać znaczących obniżek. Jeżeli nawet na świecie ceny ropy spadną, na stacji benzynowej zapłacimy więcej, gdyż w marcu wzrasta podatek akcyzowy (kolejna podwyżka we wrześniu). W dodatku urzędnicy wzmacniają pozycję krajowych producentów. Ministerstwo Gospodarki przywróciło obowiązek uzyskiwania koncesji i pozwoleń przez importerów paliw. Czy wpłynie to na cenę benzyny? Gdy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta nałożył karę na Polski Koncern Naftowy (w wymiarze odpowiadającym trzydniowym zyskom firmy) za nieuzasadnione podwyżki, ten ostatni w odpowiedzi wprowadził jedną z największych - trzyprocentową - podwyżkę cen.

Więcej możesz przeczytać w 9/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.