Patent Meciara

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy można przeprowadzić zamach stanu w ramach demokratycznej konstytucji?
Vladimir Meciar znalazł patent na powrót do władzy. Jedyny w swoim rodzaju pomysł na zamach stanu zgodny z konstytucją. Były premier wybrał na to idealny moment. Notowania rządu MikulasŠa Dzurindy gwałtownie spadają. Masowe roszczenia społeczne podważają program reform, które mogą nie wytrzymać próby referendum. W Słowacji, żeby ogłosić referendum, wystarczy zebrać 700 tys. podpisów. Znawcy prawa konstytucyjnego złapali się za głowę - nikt wcześniej nie pomyślał, że prosty mechanizm zostanie wykorzystany do podważenia wyniku wyborów dwa lata przed upływem kadencji parlamentu. Wielu ekspertów uważa, że przedmiotem referendum nie może być sprawa wyborów, choć jednoznacznej wykładni w tej kwestii nie ma. Ma się ono odbyć 11 listopada - ogłosił przebywający na rekonwalescencji prezydent Rudolf Schuster. Politycy rządzącej koalicji utrzymują, że będzie to tylko wyrzucenie w błoto 200 mln koron (6 mln USD), bo o ewentualnej dacie rozpisania wcześniejszych wyborów musi zadecydować parlament, dla którego vox populi ma jedynie charakter doradczy. Dla Vladimira MecŠiara nie ma to większego znaczenia. Dla niego referendum to nie tylko pomysł na rzucanie kłód pod nogi rządu, ale też walka o własny elektorat, który powoli wymyka mu się spod kontroli i przesuwa się w kierunku nowej populistycznej partii SMER.
Meciar niezależnie od konfiguracji politycznych mógł zawsze liczyć na trzydziestoprocentowy elektorat obywateli zdezorientowanych przemianami polityczno-gospodarczymi, ludzi starszych, mieszkańców wsi i miasteczek nie do końca rozumiejących realia nowych czasów. To właśnie "naturalne środowisko" byłego premiera, grupy szczególnie podatne na jego populizm i nacjonalizm, które uczynił ideologią swojej partii - Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS).
Uwłaszczeni koledzy partyjni stanowili jego wierne zaplecze, a tłumy podczas wieców na prowincji wiwatujące na cześć "naszego Vlado" zapewniały go o słuszności obranej drogi. W 1998 r. okazało się jednak, że konto byłego premiera obciążone jest zbyt wieloma skandalami, a gospodarka została rozregulowana przez nomenklaturę HZDS. W konfrontacji ze zjednoczoną opozycją pod wodzą Dzurindy stronnictwo Meciara przegrało.
Wystarczyły jednak dwa lata, by idealizowany przez zwolenników HZDS "ojciec słowackiej niepodległości" mógł powrócić w glorii na scenę polityczną. Paradoksalnie pomogły mu w tym próby pociągnięcia go do odpowiedzialności, a zwłaszcza rola "ofiary zemsty politycznej", jaką odegrał po tym, gdy policja doprowadziła go na przesłuchanie, przed którym uchylał się miesiącami. Meciarowi pomaga również niezdecydowanie rządu Dzurindy, który jest popierany przez wiele partii, wysuwających najróżniejsze żądania i zmuszających do szukania trudnych kompromisów. Tradycyjnie wprowadzanie prorynkowych reform utrudnia lewica, domagająca się nie-realistycznych przywilejów socjalnych dla pracowników najemnych. Ostatnio do rangi problemu urosła też sprawa kontaktów ze wspierającą rząd partią mniejszości węgierskiej. Jej przywódca, Béla Bugár, chce, by rząd wywiązał się z obietnic przedwyborczych, kiedy to przyrzekano Węgrom większy zakres swobód. Chce również bardziej "etnicznych" granic okręgów administracyjnych. Węgrzy straszą wyjściem z rządu i udaremnieniem istotnych zmian konstytucji. Problemem jest to, że słowo "autonomia" działa na Słowaków jak czerwona płachta na byka, a obok przywódcy skrajnych nacjonalistów Jana Sloty to właśnie Vladimir MecŠiar jest mistrzem w podsycaniu nastrojów nacjonalistycznych. Żeby referendum było ważne, do urn musi pójść połowa uprawnionych. Przeciwnicy Meciara, który może zmobilizować tylko 30 proc. elektoratu, byli spokojni. Do dnia, gdy na arenie politycznej pojawił się "człowiek znikąd" - Robert Fico. Dwa lata temu Fico porzucił Partię Demokratycznej Lewicy i założył własne ugrupowanie SMER. SMER odcina się zarówno od Meciara, jak i od "nieudolnego" rządu demokratów. Partia ta utrzymuje w sondażach dwudziestoprocentowe poparcie, a Fico uchodzi za najpopularniejszego polityka w kraju. Kiedy więc poparł ideę referendum, w koalicji rządowej wybuchła panika. Zwolennicy Meciara i Fico mogą wspólnie zadecydować o ważności referendum, tym bardziej że może ich wspomóc wielu rozczarowanych zwolenników koalicji rządzącej. A wówczas przed poważnym dylematem staną zdezorientowani członkowie parlamentu. Wymyślony przez "silnego człowieka z Bratysławy" sposób na powrót do polityki tylnymi drzwiami okazał się bardzo sprytnym posunięciem. Może się jednak zdarzyć, że tym razem "bokser" (Meciar uprawiał w młodości boks) nieświadomie utorował drogę do władzy całkiem niespodziewanemu konkurentowi.

Więcej możesz przeczytać w 39/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.