Ostatni raz w grupach

Ostatni raz w grupach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Był to ostatni już dzień rozgrywek grupowych, które miały definitywnie rozjaśnić sytuację w przyszłych turach.
Zacznijmy od meczu Hiszpania – Arabia Saudyjska, który właściwie był formalnością. Hiszpanie byli pewni awansu, Arabowie zaś właściwie pozbawiani jakichkolwiek szans. To się potwierdziło na boisku, ale tylko jeśli chodzi o sam wynik. Trener Hiszpanii Luis Aragones postanowił pójść w ślady swoich kolegów z Brazylii, Argentyny czy Portugalii i wystawił liczną grupę graczy rezerwowych. Trzeba powiedzieć, że zawiedli oni sromotnie. Potem nawet wejście, jak mawiają Hiszpanie los titulares - graczy formatu Torresa, Villi, czy Xavi’ego - nie za bardzo zmieniło obraz gry. Hiszpania grała wolno, ślamazarnie, bez większych ambicji. Rozczarowała bardzo, niezależnie od tego, że nie był to skład podstawowy. Na tym tle Arabowie – absolutni outsiderzy tej grupy, zaprezentowali się, jako zespół ambitny. Mieli mnóstwo okazji, ale nie po raz pierwszy w tym turnieju razili brakiem skuteczności. Znakomity obraz drużyny Hiszpańskiej wyniesiony z poprzednich spotkań uległ w skutek tych wydarzeń pewnemu zamazaniu. Być może taka dekoncentracja, tak daleko posunięte odpuszczenie meczu nie wyjdzie Hiszpanom na dobre. Jednak warto przyznać, że jest to jedna z tych nielicznych drużyn, które zdobyły w swojej grupie komplet punktów.

W drugim meczu tej grupy Ukraina nie bez kłopotów pokonała Tunezję. Tunezyjczycy, którzy wcześniej sprawili mnóstwo kłopotów faworyzowanej Hiszpanii, okazali się również dla Ukrainy, przeciwnikiem niełatwym. Powinni uzyskać prowadzenie, gdyby nie błędy sędziego. Najpierw nie zauważył ręki w polu karnym, a potem dał się nabrać na teatralny upadek Andrija Szewczenki, który bezlitośnie „jedenastkę” wykorzystał. Ukraina niczym specjalnym nie zaimponowała i grała momentami chaotycznie. Debiut tej drużyny na mistrzostwach świata, mimo jej awansu do drugiej tury, nie wypada na razie zbyt okazale. Gwiazda Szewczenki nie błyszczy jeszcze pełnym blaskiem, mimo iż zawodnik ten zdobył już dwie bramki. Ta nienajmocniejsza Ukraina wpadnie w drugiej turze na też niefaworyzowaną Szwajcarię. Wydaje się, że to będzie najsłabsza para kolejnych rozgrywek.

W grupie G odbyły się także dwa mecze, które decydowały o wszystkim. Wspomniana Szwajcaria uporała się nie bez pewnego trudu z bardzo ambitnie grającą Koreą Południową. Szwajcarzy wygrali 2:0, zachowując opinię drużyny z solidną obroną. Jej asem atutowym jest młoda gwiazda Londyńskiego Arsenalu – Senderos, który w pierwszym meczu właściwie sam zablokował dostęp do bramki francuskiemu atakowi. W tym meczu był strzelcem pierwszej, decydującej bramki. Wprawdzie okupił ten wyczyn kontuzją, ale to on stworzył szansę na ostateczne zwycięstwo. Obrona Szwajcarska przywodzi na myśl skojarzenia ze sławnym przed laty ryglem szwajcarskim, który w historii futbolu ma swoje miejsce do dziś.

Przejdźmy do meczu ostatniego, w którym Francja bardzo się biedziła by pokonać swą dawną kolonię, czyli Togo. Togo to zespół, który do tej pory bardziej niż grą interesował się tym czy piłkarzom zostaną wypłacone pieniądze i czy trener będzie trzeźwy. Są to problemy niekoniecznie merytoryczne, ale rzucające cień na postawę piłkarzy, którzy mają w czasie meczu myśli zaprzątnięte czymś zupełnie innym. Na szczęście, jak się wydaje po interwencji FIFA, problemy finansowe piłkarzy Togo skończyły się. Trener sprawiał wrażenie trzeźwego i dzielni zawodnicy Togo mogli się wreszcie wziąć do roboty. No i napędzili sporego stracha faworyzowanej Francji. Przez kilkadziesiąt minut odpierali jej ataki, a parokrotnie nawet stwarzali zagrożenie pod francuską bramką. Ulegli w końcu 0:2, ale po grze pełnej ambicji i waleczności. Zostawili wreszcie na koniec niezłe wrażenie. Nie da się tego powiedzieć o Francji, która w dalszym ciągu jest drużyną niepozbieraną, grającą dość chaotycznie, pozbawioną wyrazistego lidera, zwłaszcza pod nieobecność pauzującego za kartki Zinedine'a Zidane'a. Funkcję tę, podobnie jak opaskę kapitańską przejął Patrick Vieira. Był w gruncie rzeczy twórcą tego zwycięstwa, strzelając pierwszą bramkę i będąc czynnym przy innych akcjach ofensywnych. Swojego drugiego gola w tych mistrzostwach zdobył też as atutowy trójkolorowych Thierry Henry. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że Francja nie zachwyca. Jest spięta, przykurczona, gra bez dawnego polotu i fantazji. Dalej może być różnie. Francja trafia w drugiej rundzie na Hiszpanię. W tym romańskim, południowym pojedynku, francuskie esprit, zderzy się z furia espanola, czyli hiszpańską furią. To może być bardzo pasjonujący mecz.


Czytaj też
Jednak Ukraina
Hiszpania liderem grupy H
Szwajcaria pokonała Koreę
Francuzi idą dalej