Zazdroszczę krakowskim fanom wyboru między Zbigniewem Ziobrą a Jarosławem Gowinem. Ja – jako kibic gdyńskiej Arki – muszę wybierać między Ryszardem Krauze a Jackiem Kurskim, czyli między strasznym oligarchą a najbardziej prawym spośród sprawiedliwych.
W piątkowym „Dzienniku” Jerzy Pilch zestawia z sobą derby Krakowa i wybory parlamentarne. Generalnie w świętej wojnie wszystko jest możliwe, ale na boisku zawsze triumfuje Wisła. Podobnie w wyborach każdy wynik jest prawdopodobny – przy czym zawczasu należy być przygotowanym na zwycięstwo PiS-u.
Z Pilchem łączy mnie jedno: w starciu piłkarzy zdecydowanie kibicuję Cracovii. W myśl znanej przyśpiewki: „Miłość – wiara – walka. Lech – Cracovia – Arka” opowiadam się za wielką triadą. Szkopuł w tym, że analogia między Pasami a PO wydaje mi się nieco na wyrost.
Inna sprawa, że zazdroszczę krakowskim fanom wyboru między Zbigniewem Ziobrą a Jarosławem Gowinem. Ja – jako kibic gdyńskiej Arki – muszę wybierać między arkowcem Ryszardem Krauze a lechistą Jackiem Kurskim, czyli między strasznym oligarchą a najbardziej prawym spośród sprawiedliwych.
Jako obywatel popieram walkę z korupcją, ale jako kibic gotów jestem nadal skandować hasło: „Rysiu Krauze, Rysiu!”. W końcu w lidze włoskiej mafia nagminnie sponsoruje kluby piłkarskie i nikt nie robi z tego powodu problemu. Rysiu przy włoskich mafiosach jest matką Teresą z Kalkuty.
Pal licho wybory parlamentarne, w których wszystko może się zdarzyć, ale na derby Lechia Gdańsk – Prokom Arka Gdynia Krauze powinien nareszcie wrócić ze Szwajcarii. A jeśli obecna władza chce go zatrzymać, niech to zrobi po meczu. Oczywiście pod warunkiem, że do celi Rysiu będzie mógł zabrać laptopa, żeby nadal przelewać pieniądze na konto Arki.
Spójrzcie, do jakiej schizofrenii prowadzi niewinnego kibica polityczna gorączka.
Z Pilchem łączy mnie jedno: w starciu piłkarzy zdecydowanie kibicuję Cracovii. W myśl znanej przyśpiewki: „Miłość – wiara – walka. Lech – Cracovia – Arka” opowiadam się za wielką triadą. Szkopuł w tym, że analogia między Pasami a PO wydaje mi się nieco na wyrost.
Inna sprawa, że zazdroszczę krakowskim fanom wyboru między Zbigniewem Ziobrą a Jarosławem Gowinem. Ja – jako kibic gdyńskiej Arki – muszę wybierać między arkowcem Ryszardem Krauze a lechistą Jackiem Kurskim, czyli między strasznym oligarchą a najbardziej prawym spośród sprawiedliwych.
Jako obywatel popieram walkę z korupcją, ale jako kibic gotów jestem nadal skandować hasło: „Rysiu Krauze, Rysiu!”. W końcu w lidze włoskiej mafia nagminnie sponsoruje kluby piłkarskie i nikt nie robi z tego powodu problemu. Rysiu przy włoskich mafiosach jest matką Teresą z Kalkuty.
Pal licho wybory parlamentarne, w których wszystko może się zdarzyć, ale na derby Lechia Gdańsk – Prokom Arka Gdynia Krauze powinien nareszcie wrócić ze Szwajcarii. A jeśli obecna władza chce go zatrzymać, niech to zrobi po meczu. Oczywiście pod warunkiem, że do celi Rysiu będzie mógł zabrać laptopa, żeby nadal przelewać pieniądze na konto Arki.
Spójrzcie, do jakiej schizofrenii prowadzi niewinnego kibica polityczna gorączka.