Polskość jako ofiara

Polskość jako ofiara

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Kinderszenen” Jarosława Marka Rymkiewicza i „Żywina” Rafała Ziemkiewicza – choć literacko to dzieła zupełnie odmienne – powinny być czytane razem. W obu chodzi bowiem o to samo: o zdefiniowanie, co dla tożsamości narodu, który wyszedł z komunizmu i wytrwale wędruje po pustkowiach nihilistycznego postkomunizmu przemieszanego z postmodernizmem, jest kluczowe, bez czego straci on swoją esencję i przekształci się z Polaków w (by posłużyć się terminologią zaczerpniętą z publicystycznej części twórczości Ziemkiewicza) Polactwo.
I choć na pierwszy rzut oka diagnozy autorów są zupełnie różne (tak jak różne są style pisania), to w istocie obaj oni wychodzą z tego samego założenia, że prawdziwa Polska jest inna od tego, co na co dzień postrzegamy. Ujmując rzecz po platońsku można wręcz powiedzieć, że nasza codzienność jest tylko kiepskim odblaskiem (a nawet odbiciem w krzywym zwierciadle) prawdziwej, idealnej Polskości.

Dwie Polski

Ziemkiewicz wręcz takie wyznanie „platońskiej” podwójnej rzeczywistości włożył w usta bohatera swojej powieści. „...Polska to taki kraj duchów, na co dzień poukrywanych najgłębiej, bez śladu, kraj na co dzień bez mieszkańców, oddany rojącym się pijaczkom, szabrownikom, wszelkiego rodzaju gówniarzom, aż od czasu do czasu nagle pęka zasłona między światami i duchy wkraczają tłumnie, porywają kręcące się za swoimi małymi sprawami cielska polskiego inwentarza i przejmują je jak inwazja z kosmosu. I nagle przez jakiś czas Polska zamienia się w rajski kraj, nagle zamiast mord widzi człowiek wokół siebie same twarze” - myśli Radek obserwując reakcję Polaków na śmierć Jana Pawła II, która stała się właśnie momentem objawienia prawdziwej, pełnej Polskości.
Takich momentów – Ziemkiewicz nie pozostawia co do tego najmniejszych wątpliwości – było w naszych dziejach więcej. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski i następujący krótko po niej karnawał „Solidarności”; uchwalenie konstytucji 3 maja; zwycięstwo nad Szwedami – to tylko niektóre przykłady, które znaleźć w książce. Ale sądzę, że autor zgodziłby się, że podobnym „objawieniem polskich duchów” było Powstanie Warszawskie, odzyskanie przez Polskę niepodległości czy doświadczenie powstań narodowych. Każde z tych wydarzeń niosło ze sobą wielki ładunek energii i zmieniało myślenie o własnej tożsamości. Ale po każdym następował też brutalny powrót do rzeczywistości. „Kto nie miał szczęścia, mógł przeżyć całę życie i tego nie widzieć (...) I tak jest lepiej, bo kto tę armię duchów przez chwilę zobaczył i poczuł wokół siebie, potem męczy się i nie może zrozumieć, co się stało, gdzie ona się podziała, dlaczego twarze znów stały się mordami, wzniosłość gówniarstwem, heroizm skurwysyństwem i złodziejstwem, a naród pierdoloną hołotą, którą szkoda nawet w dupę kopnąć, żeby się nie ubrudzić” - stwierdza bohater Ziemkiewicza.

Naród ofiarny

Doświadczeniem, którego tak później brakuje Radkowi (ale nie mniej samemu Ziemkiewiczowi) jest – jak się zdaje – solidarność, której korzeniem pozostaje ofiara z siebie na rzecz innych. I w tym miejscu droga Ziemkiewicza przecina się z tym, co ma do napisania o Polsce i Polskości Rymkiewicz. Dla tego ostatniego tym, co determinuje Polskość, co nadaje jej niespotykany smak i co pozwala nam rozpoznawać siebie. „... legendy powstania, krew wtedy przelana, wszystkie ówczesne cierpienia i cała ówczesna chwałą będą nadal działały w naszej historii – i będą miały, w naszych dziejach narodowych, swoje dalsze skutki” - wskazuje Rymkiewicz.
Ofiara z życia setek tysięcy młodych ludzi, zrównanie z ziemią miasta, likwidacja sporej części inteligencji (o czym we wstrząsający sposób pisze Ryszard Legutko w „Eseju o duszy polskiej”) staje się zatem źródłem nowej tożsamości Polaków, przyczyną dla której nie udało się ich zgnoić, pozbawić pragnienia niezależności i wolności. To, że możliwa była „Solidarność”, że udało się (lepiej lub gorzej) zbudować wolną Polskę, która wciąż na nowo próbuje odkrywać swoją wielkość, jest właśnie skutkiem Powstania Warszawskiego. Bez niego nie byłoby wszystkich innych (także tych przyszłych) wydarzeń, z których wciąż jesteśmy dumni, dokładnie tak samo jak bez Powstania Styczniowego (bezsensownego z czysto militarnego punktu widzenia) nie byłoby nie tylko Marszałka Piłsudskiego, ale i polskiej (a w jakimś stopniu także litewskiej) tożsamości narodowej.
Ofiara z życia z bezsensowego szafowania krwią przekształca się u Rymkiewicza w fundament, na którym budowana jest współczesność. Przekonanie to zresztą nie jest niczym nowym. Wiara w to, że ofiara z życia nigdy nie jest daremna pozostaje jednym z fundamentów chrześcijaństwa. A Jan Paweł II, choćby w czasie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny niezwykle mocno wypowiadał podobne opinie odnosząc je do Polski jako całości. Ofiara, oddanie życia za braci, to w jakimś stopniu dla papieża, istota Polskości. Tyle, że u Jana Pawła II opiera się ona na głębokiej wierze w Chrystusa, który sprawia, że każda ofiara, także ta złożona z całego miasta, nabiera sensu i znaczenia. Świat Rymkiewicza zdaje się być pozbawiony tego fundamentu. A jednak w tym heroiczno-nihilistycznym świecie – to właśnie po chrześcijańsku rozumiana ofiara staje się wartością najwyższą, przynajmniej dla Polaków.

Szukając ojca

I choć u Ziemkiewicza próżno, by szukać tak wielkich słów, jak u poety z Milanówka, to wspólne im pozostaje przekonanie o potrzebie ofiary. Tyle, że ta ostatnia u autora „Żywiny” dokonuje się nie na polu bitwy (bo i bitew teraz zdecydowanie mniej), a w żmudnej codzienności. Radek, by uzyskać sens życia, rezygnuje z błyskotliwego życia młodego dziennikarza i z możliwości międzynarodowej kariery (której podporządkował wszystkie swoje wcześniejsze decyzje) i zostaje ojcem dla nie swojego dziecka. I właśnie ta decyzja, o czym Ziemkiewicz pisze niezwykle dyskretnie, to wyrzeczenie się i ofiara z samego siebie (nie mająca zresztą w sobie nic z cierpiętnictwa) staje się początkiem nowego człowieka. Narrator powieściowy nie jest już tym samym Radkiem, o którym opowiada historię właśnie dlatego, że zdecydował się podjąć trud ojcostwa, ofiarować siebie kobiecie i dziecku.
Różnica między taką, drobną gruncie rzeczy, ofiarą Radka a ofiarą, o której mówi Rymkiewicz, jest jednak tylko różnicą stopnia, a nie istoty. W obu przypadkach ludzie w swojej konkretnej sytuacji musieli bowiem odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla nich ważniejsze: własna przyjemność i bezpieczeństwo czy ofiara z siebie dla innych w geście solidarności. I tak powstańcy jak i Radek (jakby to patetycznie nie brzmiało) podejmują taką decyzję, budując bardziej solidarną wspólnotę. Okoliczności zaś sprawiają, że w jednym przypadku chodzi o walkę z wrogiem, a w drugim o budowanie społeczności, w którym podstawową rolę spełnia ojcostwo (tak mocno w Polsce marginalizowane) i macierzyństwo.

Lekarstwo na nieodpowiedzialność

Kult tej wielkiej polskości w najmniejszym stopniu nie oznacza ani u Ziemkiewicza ani Rymkiewicza braku krytycyzmu czy narodowego zadufania w sobie. Obaj autorzy mają pełną świadomość naszych braków, zaniedbań i problemów. Opisując Polskę idealną przyjmują język polskich mesjanistów, ale przechodząc do konfrontacji z Polską przyziemną nie szczędzą jej gorzkich słów. Ta krytyka jednak ma jeden cel: zmianę. Ale zmianę, która nie jest zdradą pamięci ojców i matek (to właśnie świadomość, że potępienie polskiego klerykalizmu byłoby ostatecznie wyparciem się własnej matki uniemożliwia Radkowi wejście do świata międzynarodowych organizacji humanitarnych, o czym zawsze marzył).
Ziemkiewicz postulując odbudowywanie ojcostwa (a to jest, jak się zdaje, istota jego książki) i Rymkiewicz apelujący o pamięć historyczną i szacunek dla ofiar chcą niejako dźwignąć swój naród o poziom a może wiele poziomów wyżej. Ale ta przemiana nie ma dla nich oznaczać rezygnacji z tego, co polskie, nie ma być tylko przyjęciem, skserowaniem tego, co do zaoferowania ma Zachód, a przeciwnie ma być nawiązaniem do tego, co w naszej tradycji najlepsze: czyli do powstań i do figury ojca, jakim był dla zdecydowanej większości Polaków Jan Paweł II.

Ostatnie wpisy

  • Spór o okna życia, czyli aborcjoniści nie są za wyborem, lecz za śmiercią4 gru 2012Propozycja, by zamknąć okna życia, jaka padła z ust przedstawicielki Komitetu Praw Dziecka ONZ, jest kolejny dowodem na to, że zwolennicy aborcji wcale nie są za wyborem, ale zwyczajnie za zabijaniem. To zabijanie, a nie wolność jest ich głównym...
  • Lekcje nienawiści Wojciecha Maziarskiego3 lis 2012Wojciech Maziarski postanowił poużywać sobie na mnie i uznać mnie za głównego sprawcę konieczności wypłacenia odszkodowania „Agacie” i jej matce. Jego prawo - dobrze by tylko było, gdyby zachował choćby podstawowe standardy...
  • Po co nam parlament, skoro mamy Tuska23 paź 2012Parlament, partie polityczne, a nawet zwyczajna debata staje się niepotrzebna. Od teraz jednoosobowo prawo w sprawach, które są na tyle dyskusyjne, że nie sposób zmusić do jednakowego ich postrzegania nawet potulnych zazwyczaj posłów PO, regulować...
  • Tu kompromisu być nie może!11 paź 2012Z rozbawieniem i zażenowaniem (w zależności od tego, kto się wypowiada) słucham opowieści o tym, jaką to wartością jest kompromis w sprawie aborcji.
  • Znak dla nas wszystkich3 paź 2009Są wydarzenia, których zwyczajnie nie da się wyjaśnić posługując się technicznym, postoświeceniowym rozumem, a które wymagają otwarcia się na wiarę. I właśnie coś takiego (wszystko na to wskazuje) wydarzyło się w podlaskiej Sokółce.