Refleksje obywatela państwa trzeciorzędnego

Refleksje obywatela państwa trzeciorzędnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lewicowa, pacyfistyczna Europa nagrodziła Obamę nie tylko za wycofanie się z tarczy antyrakietowej. To nagroda za wycofywanie się USA z Europy. To co podoba się lewicowo-pacyfistycznej Europie, siłą rzeczy nam nie może się podobać. Tymczasem dzień po Noblu dla Obamy prezydent podpisał Traktat Lizboński.
Polska staje się państwem trzeciorzędnym i ubezwłasnowolnionym.

Z naszego mniemanego sojuszu z USA nici, bo jesteśmy dla Waszyngtonu państwem trzeciorzędnym, a swoją rolę (za Busha) już posłusznie odegraliśmy i to za biezdurno.
Jednocześnie zawaliła się nasza ,,polityka wschodnia’’, która polegała na popieraniu wszystkiego, co może zaszkodzić Moskwie, bez względu na to, czy naprawdę jest to korzystne dla Polski czy nie. Symbolem tej ,,polityki’’ była pamiętna groteskowa sytuacja, gdy nasz prezydent dał się ostrzelać, by ichni watażka mógł pokazać światu, jacy Ruscy są ,,be’’.

Tymczasem tak Saakaszwili jak i Juszczenko (inny nasz faworyt – do czasu), zmierzają do klęski wyborczej w swoich krajach. Awanturnictwo Saakaszwilego spowodowało, że szanse przyłączenia Gruzji (a i Ukrainy) do NATO stały się nierealne. To także zasługa naszego prezydenta. Warto też przypomnieć, że za wyprawę tbiliską Lecha Kaczyńskiego pochwalił nie kto inny jak Adam Michnik - już to powinno było być sygnałem ostrzegawczym. Co gorsza – ani USA ani tym bardziej UE nie miały zamiaru iść razem z nami przeciwko Moskwie. Za Obamy to już zupełnie wykluczone.

Piszący te słowa ostrzegał przed takim obrotem sprawy – polecam poczytać wpisy z tamtego roku i tegoroczne. Nie trzeba było być geniuszem ani prorokiem - wystarczyło trochę rozsądku i samodzielnego myślenia.

Lepiej późno niż wcale

Tymczasem Rafał Ziemkiewicz w Rzepie (Polityka realna – czyli jaka, 25-26.09.2009) właśnie ze zdumieniem zauważył to co powyżej, czyli coś, co jest wiadome od dłuższego czasu. Tak więc: nici z sojuszu z USA, NATO nic nie warte, UE nie podziela naszej wizji Europy Wschodniej itp. itd.

W piersi lepiej bić się późno niż wcale, szkoda tylko, że są to piersi cudze. Warto więc przypomnieć, że Ziemkiewicz był jednym z najżarliwszych rzeczników owej nierealistycznej polityki. Należał do czołówki zaślepionych amerykanofilów, a wszystkich, którzy ośmielali się mieć trochę trzeźwiejszy stosunek do USA, wyzywał od lewusów. Jego gorliwość była tak wielka, że zachowywał się niczym agent wpływu. Nie on jeden. A był moment, gdy można było coś ugrać z Bushem, gdyby nie zdumiewający sojusz od lewicy do prawicy, w którym interes Polski był nieistotny wobec interesu USA.

Podobnie Ziemkiewicz posługiwał się epitetem ,,partii Moskwy’’ wobec trochę trzeźwiej myślących w kwestiach naszych chwackich poczynań na Wschodzie.

W jego tekście nie ma cienia autorefleksji a tym bardziej samokrytyki, ale Ziemkiewicz robi coś zupełnie zdumiewającego - rzuca się w drugą stronę i stawia przed Polską alternatywę: wobec klęski naszej polityki zagranicznej mamy rzekomo jedynie następujący wybór – albo znajdziemy się w sferze wpływów Moskwy, albo Berlina. Czy to oznacza, że Ziemkiewicz znalazł się w ,,partii Berlina’’ i ,,partii Moskwy’’ jednocześnie? Co ciekawe, nie zauważa, że po tym jak prezydent zdecydował się podpisać traktat Lizboński, lokujemy się w sferze wpływów niemieckich. Nasza polityka zagraniczna polegać będzie od teraz na kiwaniu palcem w bucie, tym bardziej, że traktat przewiduje powołanie ministra spraw zagranicznych UE. Za jaki czas Ziemkiewicz i w tej sprawie przejrzałby na oczy?

Ale czy naprawdę dla Polski jedyny wybór to Moskwa lub Berlin – a właściwie tylko Berlin?

Oto takoż w Rzepie pojawił się artykuł (Chińczyków trzymajmy się mocno, 3-4.09.2009) Antoniego Dudka, w którym autor postuluje szukanie strategicznego sojusznika w Chinach, które stają się światowym mocarstwem nr. 2 a może nawet nr. 1.
Piszący te słowa apeluje o to już od dłuższego czasu.
Jest jeszcze niewielka szansa, żeby odwieczny dylemat Polski – albo Niemcy albo Rosja (albo obydwa mocarstwa jednocześnie) znalazł inne rozwiązanie. To byłaby rewolucja w polskiej geopolityce, ale warto byłoby sprawdzić ten kierunek. Zresztą pole manewru nie jest duże i warto by było to zrobić jak najszybciej.

Tyle, że do realizacji takich wizji potrzeba odwagi i samodzielnego myślenia. Trudno tego oczekiwać od orłów z PO i PiS, tym bardziej, że rozpoczęły one właśnie walkę na śmierć i życie przed wyborami prezydenckimi. Warto jeszcze rozdrapać, co tam jeszcze zostało do rozdrapania, zanim przyjdzie Niemiec i zrobi tu porządek.

Ostatnie wpisy

  • "Niezwykle atrakcyjny" 11 listopada8 lis 2011W Warszawie zapowiadają się "atrakcje", jakich chyba nigdy dotąd nie odnotowano przy okazji Narodowego Święta Niepodległości. Szkoda tylko, że w tym zdaniu niezbędny jest cudzysłów.
  • Rozkaz: nie chwalić się11 sie 2011Inauguracja kampanii wyborczej Partii Przewodniej przeszła niezauważona -  afera wyborcza w Wałbrzychu i raport posła Andrzeja Czumy okazały się znacznie bardziej interesujące dla mediów. Na dodatek okazało się, że w czasie kampanii będzie jednak...
  • Kaczyński i pięćset kobiet20 lip 2011Sensacyjna wiadomość całkiem niedawno obiegła kraj - Jarosław Kaczyński, znany z zatwardziałego starokawalerstwa i ogólnej wstrzemięźliwości jeśli chodzi o kobiety, miał się spotkać nie z jedną, ba nawet nie z dwiema, ale od razu z pięciuset...
  • Kolczyk zamiast sierpa9 lip 2011Grzegorz Napieralski w swoim gabinecie zajęty był ważnymi dla partii sprawami - konkretnie ćwiczył przed lusterkiem swoje słynne uśmiechy. Był w tym mistrzem, ale wiedział, że nie wolno absolutnie zaniedbać niczego. Wybory zbliżały się szybkimi...
  • Uratuje nas koniec świata?25 cze 2011Nie tylko nadchodząca wielkimi kroki prezydencja, ale również kilka innych spraw spowodowało, że premier zaprosił do swojego gabinetu ministra Radka (dla przyjaciół Radosława) Sikorskiego. Donald Tusk zaczął od kwestii, która go niezmiernie...