Ileż to się trzeba nakombinować, by nie skłamać a nie powiedzieć prawdy. Przemycanie półprawd jest wyższą szkołą technik manipulacji praktykowaną na całym świecie. Mistrzowie w swoim fachu potrafią rozmyć każdą aferę na przykład detonując ślepy ładunek i wzniecając fałszywy alarm. Czynią to tak długo, aż ludzie przyzwyczają się do lipnego larum. Gdy ponownie zaczynają wyć syreny, tym razem ostrzegając przed pożogą, nikt nie reaguje.
Taki już mam paskudny charakter, że lubię wiedzieć, jakimi metodami wystawia się moją inteligencję na próbę. Interesują mnie techniki perswazyjne, potrafię docenić fachowca. Nie lubię partaczy.
Oto „ Dziennik” znalazł sensację. Wbrew zapowiedziom premiera , dozwolony będzie hazard w internecie. Wszystko to za sprawą tajemniczego informatora, który dał cynk, że w rządowy projekcie ustawy hazardowej użyto sformułowania „lub przez sieć internet”. W piątek w Ministerstwie Finansów powstała nowelizacja , nie cały e-hazard będzie zdelegalizowany, lobbował za tym wicepremier Pawlak. Narracja, czytaj ściema , jest taka: premier jest szlachetny lecz jego plany pokrzyżował niesubordynowany koalicjant. Tyle gazeta.
Po pierwsze, od początku było wiadomo, że nie dojdzie do delegalizacji hazardu w internecie, bo na to nie pozwala prawo europejskie. Po drugie rząd wcale się nie krępuje ze swymi intencjami i nadal konsekwentnie wywiązuje się z obietnic danych Rychowi. News podany przez dociekliwe medium wisi sobie spokojnie od piątku na oficjalnej stronie ministerstwa i zawiera uzasadnienie. Tam, w ocenie skutków jest napisane to, co „Dziennik” przekazuje jako sensację . Do tego wcale nie trzeba „informatora”.
Prawdziwa bomba może się dopiero kryć w przepisach zgłoszonych autopoprawką . Z dwóch wywiadów udzielonych przez Zbigniewa Chlebowskiego , już po odsunięciu go od funkcji szefa klubu, wynika jasno o co chodzi w tej grze. To rynek wideoloterii wart w jego ocenie 2-3 mld zł. Gdy dziennikarze będą szukali domniemanych afer i nękali wicepremiera Pawlaka, rząd może jednym , sprytnym zabiegiem oddać ten rynek Zbychowi i nawet nikt słowa nie piśnie.
Tymczasem elektorat zabawiany jest raz po raz , opowiadaniem historyjek , „ dla kucharek”. Po rzewnych opowieściach dwóch niewinnych jak lelija niewiast, gdzie aż ciasno od atrybutów luksusu takich jak perfumy, perły, róże , o kasie w pod stołem nie wspominając, czyli tego , co się najbardziej podoba współczesnym kucharkom karmionym w fast foodach, przyszedł czas na zwierzenia polityków. Najpierw wyznanie wiary złożył były minister Sławomir Nowak . Stwierdził że „”Donald Tusk dotknięty jest przez Pana Boga wielkim geniuszem”. Po kilku tygodniach na łamach tego samego tytułu Grzegorz Schetyna odpowiedział, że jednak nie jest .
W tym miejscu przyznałabym warunkowo rację byłemu wicepremierowi. W języku polskim „dotkniętym „ można być postępowym paraliżem, lub innym nieszczęściem.Przez Boga można być najwyżej „tkniętym”. Przekonał się o tym choćby Mojżesz. Majestat boga jest tak niezmierzony, że jego zbytnia bliskość prowadzi do rychłej anihilacji.
Jak się już tworzy odniesienia ze sfery religii, to warto doczytać do końca dzieje proroków. To najprostszy sposób, by uniknąć przykrych niespodzianek. To tylko dobra rada, bo tak na prawdę to niewiele mnie obchodzi, co wymienieni panowie sądzą o swoim szefie. Ani mojej sytuacji , ani większości obywateli tego kraju nie zmienia to ani na jotę.
Oto „ Dziennik” znalazł sensację. Wbrew zapowiedziom premiera , dozwolony będzie hazard w internecie. Wszystko to za sprawą tajemniczego informatora, który dał cynk, że w rządowy projekcie ustawy hazardowej użyto sformułowania „lub przez sieć internet”. W piątek w Ministerstwie Finansów powstała nowelizacja , nie cały e-hazard będzie zdelegalizowany, lobbował za tym wicepremier Pawlak. Narracja, czytaj ściema , jest taka: premier jest szlachetny lecz jego plany pokrzyżował niesubordynowany koalicjant. Tyle gazeta.
Po pierwsze, od początku było wiadomo, że nie dojdzie do delegalizacji hazardu w internecie, bo na to nie pozwala prawo europejskie. Po drugie rząd wcale się nie krępuje ze swymi intencjami i nadal konsekwentnie wywiązuje się z obietnic danych Rychowi. News podany przez dociekliwe medium wisi sobie spokojnie od piątku na oficjalnej stronie ministerstwa i zawiera uzasadnienie. Tam, w ocenie skutków jest napisane to, co „Dziennik” przekazuje jako sensację . Do tego wcale nie trzeba „informatora”.
Prawdziwa bomba może się dopiero kryć w przepisach zgłoszonych autopoprawką . Z dwóch wywiadów udzielonych przez Zbigniewa Chlebowskiego , już po odsunięciu go od funkcji szefa klubu, wynika jasno o co chodzi w tej grze. To rynek wideoloterii wart w jego ocenie 2-3 mld zł. Gdy dziennikarze będą szukali domniemanych afer i nękali wicepremiera Pawlaka, rząd może jednym , sprytnym zabiegiem oddać ten rynek Zbychowi i nawet nikt słowa nie piśnie.
Tymczasem elektorat zabawiany jest raz po raz , opowiadaniem historyjek , „ dla kucharek”. Po rzewnych opowieściach dwóch niewinnych jak lelija niewiast, gdzie aż ciasno od atrybutów luksusu takich jak perfumy, perły, róże , o kasie w pod stołem nie wspominając, czyli tego , co się najbardziej podoba współczesnym kucharkom karmionym w fast foodach, przyszedł czas na zwierzenia polityków. Najpierw wyznanie wiary złożył były minister Sławomir Nowak . Stwierdził że „”Donald Tusk dotknięty jest przez Pana Boga wielkim geniuszem”. Po kilku tygodniach na łamach tego samego tytułu Grzegorz Schetyna odpowiedział, że jednak nie jest .
W tym miejscu przyznałabym warunkowo rację byłemu wicepremierowi. W języku polskim „dotkniętym „ można być postępowym paraliżem, lub innym nieszczęściem.Przez Boga można być najwyżej „tkniętym”. Przekonał się o tym choćby Mojżesz. Majestat boga jest tak niezmierzony, że jego zbytnia bliskość prowadzi do rychłej anihilacji.
Jak się już tworzy odniesienia ze sfery religii, to warto doczytać do końca dzieje proroków. To najprostszy sposób, by uniknąć przykrych niespodzianek. To tylko dobra rada, bo tak na prawdę to niewiele mnie obchodzi, co wymienieni panowie sądzą o swoim szefie. Ani mojej sytuacji , ani większości obywateli tego kraju nie zmienia to ani na jotę.