Pytania do ministra skarbu z okazji 22 lipca

Pytania do ministra skarbu z okazji 22 lipca

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Bełchatowie 22 lipca upłynął w radosnej atmosferze. Jak podano koncern Polska Grupa Energetyczna podpisał umowę z klubem siatkarskim Skra, która ,,gwarantuje utrzymanie klubu przez następne trzy lata’’. Powinno to nas zainteresować o tyle, że PGE jest koncernem, w którym skarb państwa ma większość udziałów. Znaczy się, że lekką ręką rozdaje nasze wspólne pieniądze.
Powinno nas to zainteresować tym bardziej, że rząd od pewnego czasu zapowiadał zakończenie tego procederu. Zapowiadał.

Sytuacja jest o tyle nowa, że dotychczas PGE dawało się doić w rytmie: co rok kolejna umowa. A teraz, jak nieoficjalnie przyznają działacze – umowa uniezależnia ich od zmian w układzie politycznym we władzach PGE.

O jakiej forsie mówimy? O jakiś 30 milionach, ale to nic pewnego, bo suma jest utajniona! A przy tym mówi się nieoficjalnie, że faktyczny przepływ pieniędzy jest znacznie większy. W każdym razie sytuacja jest absolutnie nieprzejrzysta.

Nie dotyczy to zresztą tylko Skry, ale również bratniego piłkarskiego klubu GKS Bełchatów takoż finansowanego przez PGE. Warto przypomnieć, że GKS był umoczony w aferę ,,Fryzjera’’. Jednym słowem – forsa ze spółki skarbu państwa szła na korumpowanie sędziów.

Oficjalne uzasadnienie

- Bardzo cieszymy się, że tak wielka firma chce się dalej reklamować poprzez sport, siatkówkę, no i Skrę – to słowa Konrada Piechockiego, prezesa klubu.

No właśnie – czy państwu nie jest znana firma PGE? Może ona faktycznie wymaga reklamy? Kilkunastu milionom Polaków musi być znana – tak, to ona sprzedaje jeden z najdroższych prądów elektrycznych w Europie. Może sobie na to pozwolić, bo na znacznym obszarze kraju ma faktyczny monopol. Wolny rynek na energię jest w praktyce fikcją. Co więc chce reklamować PGE?

Ale, jak się okazuje, PGE chce się promować nawet nie tyle u nas ale za granicą!

- My, chociaż bardzo byśmy chcieli, nie możemy być najlepszą firmą w Europie, ale Skra może być w niej najlepszym siatkarskim klubem – powiedział Tomasz Zadroga, prezes PGE. Skromność co do oceny szans firmy godna podziwu, ale po jaką cholerę w takim razie się reklamować gdzieś, gdzie nie ma się zamiaru zaistnieć, bo nic nie wiadomo o mocarstwowych planach PGE?

Prezes Konrad Piechocki jest bardziej szczery, odparowując ewentualne zarzuty. - Można zabronić państwowym firmom sponsorowania sportu. Tylko jaką mamy alternatywę? Kapitał prywatny w naszym kraju nie jest w stanie udźwignąć utrzymywania sportu na wysokim poziomie.

Wszystko jasne - chodzi o dojenie kasy. Doceniamy szczerość, tyle, że i tu prezes ściemnia – w piłce nożnej, koszykówce, piłce ręcznej, żużlu i wielu innych dyscyplinach mistrzostwo zdobywają kluby, które nie doją skarbu państwa. Ba, we wszystkich ligach takie kluby są w zdecydowanej większości. Jakoś sobie nieźle dają radę - przykładem Vive Targi Kielce czy Asseco Prokom Gdynia. A tymczasem w Bełchatowie doszło do tego, że klub ten w zasadzie nie ma już żadnego innego sponsora. Nie musi się starać, bo po co?

Dobro siatkówki?

Argument, że warto przymknąć oko na te praktyki, bo najważniejsze jest dobro polskiej siatkówki jest dość często podnoszony. Tyle, że dzisiaj widać, że dobro polskiej siatkówki na tym cierpi.

Po pierwsze sport zakłada uczciwą konkurencję. Sytuacja Skry nie ma z tym nic wspólnego. To psuje ducha sportu. Dzisiaj pieniądze w sporcie może nie decydują o wszystkim ale są niezwykle istotne. Klub z Bełchatowa już na starcie ma urzędowo zagwarantowaną przewagę. Jest to szczególnie nieuczciwe wobec mniejszych klubów z niedużych ośrodków, gdzie pasjonaci sportu muszą mocno się krzątać w poszukiwaniu środków na działalność.

Co gorsza Skra nakręca ,,wyścig zbrojeń’’ kupując za coraz większe pieniądze zawodników, co musi spowodować, że słabsze finansowo kluby albo podejmą choć częściowo rywalizację na tym polu, co fatalnie się dla nich zakończy, albo już przed sezonem muszą się pogodzić z drugoplanową rolą. Jednocześnie może to spowodować spadek zainteresowanie siatkarską ligą – czym się pasjonować, skoro mistrz jest znany na starcie?

W Bełchatowie reprezentanci kraju siedzą na ławce. Skrę nawet stać na prewencyjne zakupy młodych zdolnych tylko po to, by nie trafili do konkurencji. Czy to dobrze dla reprezentacji?
A przy tym, mimo różnych zabiegów (jak choćby zorganizowanie przez Skrę finału Ligi Mistrzów, co było bardzo kosztownym przedsięwzięciem ale miało zapewnić klubowi w nim udziału), wielkich sukcesów na arenie międzynarodowej nie widać.

W Bełchatowie jak za PRL-u

Za PRL-u ,,socjalistyczne zakłady pracy’’ dawały pracę, mieszkanie, żłobek dla dzieci, wczasy, dom kultury i klub sportowy. W dowód wdzięczności klasa robotnicza miała popierać partię i rząd, a zasłużeni działacze obejmowali w klubach ciepłe posadki. W Bełchatowie nic się pod tym względem nie zmieniło. Sport w Bełchatowie służy stabilizacji nastrojów społecznych. No i zapewnia synekury. Warto choćby było prześledzić przepływy personalne między klubem, kierownictwem PGE i liderami związków zawodowych w kombinacie.

Czy coś jeszcze za tym się kryje? Nie wiem ale jak już pisałem, sytuacja jest absolutnie nieprzejrzysta.

Co ciekawe, pozycja PGE (a co za tym idzie pozycja Skry) to relikt postsocjalistycznej gospodarki surowcowo-energetycznej. Symboliczna jest w tym kontekście rywalizacja z Resovią Asseco Rzeszów, której sponsorem jest prywatna firma, zajmująca się oprogramowaniem. Na razie wygrywa przemysł wydobywczy…

Nie byłoby to wszystko dziwne, ostatecznie PRL-owskich reliktów jest znacznie więcej, gdyby nie to, że dwa lata temu wiceminister skarbu Jan Bury chwacko zapowiadał:
"Nie ma powodów, żeby firma farmaceutyczna czy energetyczna utrzymywała klub, choć to nie ma nic wspólnego z jej działalnością biznesową . Przez całe lata było tak, że spółki sponsorowały kluby zawodowe, bo politycy wychodzili na zdjęciach razem ze sportowcami. Ale mamy kryzys i wątpię, czy polski podatnik chce za to płacić z rachunkami za prąd czy na stacji paliw".

No właśnie. Tyle, że jak widać, nadal jest zapotrzebowanie na zdjęcia ze sportowcami. Wprawdzie to nie jedyna nie zrealizowana zapowiedź rządu, ale wobec szumnie obwieszczanych przez premiera działań oszczędnościowych mam jednak kilka pytań:

- Czy to sprawiedliwe, że babcia spod Sieradza finansuje klub o istnieniu którego nie ma zapewne pojęcia?

- Czy PGE ma zamiar wchodzić na rynki europejskie, skoro argumentem na rzecz dotowania klubu jest argument o chęci pokazania się w Europie?

- Co zdecydowało, że umowę podpisano na trzy lata a nie, jak dotychczas, na rok?

- Dlaczego szczegóły umowy są tajne?

- Co oznaczają obawy klubu, że zmiany polityczne mogą spowodować zmiany w kierownictwie PGE. Czyżby wydanie tak dużych pieniędzy zależało od koniunktury politycznej?

- Jak umowa finansowania Skry przez PGE ma się do zapowiadanych przez rząd działań oszczędnościowych?

- Co z zapowiedziami wiceministra Burego?

- Czy podanie do publicznej wiadomości faktu podpisania owej umowy w dniu 22 lipca to świadome nawiązanie do PRL-owskiej tradycji?

Ostatnie wpisy

  • "Niezwykle atrakcyjny" 11 listopada8 lis 2011W Warszawie zapowiadają się "atrakcje", jakich chyba nigdy dotąd nie odnotowano przy okazji Narodowego Święta Niepodległości. Szkoda tylko, że w tym zdaniu niezbędny jest cudzysłów.
  • Rozkaz: nie chwalić się11 sie 2011Inauguracja kampanii wyborczej Partii Przewodniej przeszła niezauważona -  afera wyborcza w Wałbrzychu i raport posła Andrzeja Czumy okazały się znacznie bardziej interesujące dla mediów. Na dodatek okazało się, że w czasie kampanii będzie jednak...
  • Kaczyński i pięćset kobiet20 lip 2011Sensacyjna wiadomość całkiem niedawno obiegła kraj - Jarosław Kaczyński, znany z zatwardziałego starokawalerstwa i ogólnej wstrzemięźliwości jeśli chodzi o kobiety, miał się spotkać nie z jedną, ba nawet nie z dwiema, ale od razu z pięciuset...
  • Kolczyk zamiast sierpa9 lip 2011Grzegorz Napieralski w swoim gabinecie zajęty był ważnymi dla partii sprawami - konkretnie ćwiczył przed lusterkiem swoje słynne uśmiechy. Był w tym mistrzem, ale wiedział, że nie wolno absolutnie zaniedbać niczego. Wybory zbliżały się szybkimi...
  • Uratuje nas koniec świata?25 cze 2011Nie tylko nadchodząca wielkimi kroki prezydencja, ale również kilka innych spraw spowodowało, że premier zaprosił do swojego gabinetu ministra Radka (dla przyjaciół Radosława) Sikorskiego. Donald Tusk zaczął od kwestii, która go niezmiernie...