Zwolennicy i krytycy decyzji Sejmu ws. uboju rytualnego kłócą się o to, w których ubojniach zwierzęta cierpią bardziej. A przecież zarówno w - nazwijmy je - tradycyjnych, jak i w koszernych zwierzęta GINĄ tysiącami. Krótko i trafnie rzekł Jacek Kurski: - Hipokryzja.
Słyszę ostatnio często o próbach "ucywilizowania" ludzi spożywających mięso koszerne. Bo ubój rytualny jest ponoć brutalny, a "nasz" opiera się na "humanitarnym zabijaniu". Wow. Pomijając już kwestię samego uboju rytualnego... To zabijanie może być humanitarne? Ano może - gdy oszczędzamy zabijanemu cierpienia. Ubojnie nie są jednak klinikami masowej eutanazji schorowanych i zniedołężniałych zwierząt, dla których śmierć jest lepszym losem niż życie. Przecież zabijamy, po to żeby zjeść! A nagle jesteśmy tacy wrażliwi, że tylko wiersze pisać. Nie będę nawoływał do wegetarianizmu, bo sam mięso jem i to ochoczo. Ale proszę wszystkich innych mięsożerców, nie mówcie w żadnym wypadku o "humanitaryzmie" w rzeźniach z kawałkiem kurczaka za zębami.
Nie będę tu oceniał uboju rytualnego. Co sobie myślę, zostawię dla siebie. Ale... Z kontrowersji wokół decyzji narodziła się kontrowersja wokół kontrowersji. Bo głos sprzeciwu i krytyki ze strony Żydów widzi się wielu Polakom głosem wręcz bezprawnie zabranym. "Tu jest Polska, nie Izrael" – piszą na forach i w serwisach internauci. Aż żal komentować. Ale do rzeczy. Otóż, Izrael skrytykował Polskę i wyraził rozczarowanie. I się Polska oburzyła. Jarosław Kaczyński na miejscu Tuska i Sikorskiego wzywałby ambasadora Izraela do MSZ, premier Tusk nazwał krytykę „niestosowną”, były minister Sawicki - "niedopuszczalną", wicepremier Piechociński zaapelował: "nie komentować", a Joanna Senyszyn stwierdziła, że Izrael "bezczelnie się miesza" do polskiej polityki. Bo przecież nie może żydowskie państwo wstawiać się za żydowską mniejszością w Polsce. "Sprawy zewnętrzne", "polityka zagraniczna", "dyplomacja"? Pierwsze słyszę!
Będę się streszczał. 2005 rok, Niemcy zawierają z Rosją umowę ws. gazociągu, który ominie Polskę, prezydent Kwaśniewski krytykuje decyzję kanclerza Schroedera. Maj 2007 r., rząd Niemiec nie chce poruszać na unijno-rosyjskim szczycie kwestii rosyjskiego embarga na polskie produkty spożywcze, minister Fotyga mocno strofuje kanclerz Merkel. Marzec 2011 r., Litwini nowelizują swoją ustawę o oświacie, która uderza w tamtejsze polskie szkolnictwo - minister Sikorski jest "rozczarowany", bo apelował, "by szanować zasadę niepogarszania sytuacji mniejszości". Kwiecień 2012 r., Szwajcarzy zmniejszają liczbę zezwoleń na pracę dla obcokrajowców, w tym dla Polaków - minister Sikorski wyraża "głębokie rozczarowanie" decyzją Szwajcarów. I tak dalej, i tak dalej, a wszystkie te reakcje - podkreślam - jak najbardziej słuszne.
I co? I nic. Po staremu - Polska może, Polski nie wolno. Skumbrie w tomacie pstrąg.
Nie będę tu oceniał uboju rytualnego. Co sobie myślę, zostawię dla siebie. Ale... Z kontrowersji wokół decyzji narodziła się kontrowersja wokół kontrowersji. Bo głos sprzeciwu i krytyki ze strony Żydów widzi się wielu Polakom głosem wręcz bezprawnie zabranym. "Tu jest Polska, nie Izrael" – piszą na forach i w serwisach internauci. Aż żal komentować. Ale do rzeczy. Otóż, Izrael skrytykował Polskę i wyraził rozczarowanie. I się Polska oburzyła. Jarosław Kaczyński na miejscu Tuska i Sikorskiego wzywałby ambasadora Izraela do MSZ, premier Tusk nazwał krytykę „niestosowną”, były minister Sawicki - "niedopuszczalną", wicepremier Piechociński zaapelował: "nie komentować", a Joanna Senyszyn stwierdziła, że Izrael "bezczelnie się miesza" do polskiej polityki. Bo przecież nie może żydowskie państwo wstawiać się za żydowską mniejszością w Polsce. "Sprawy zewnętrzne", "polityka zagraniczna", "dyplomacja"? Pierwsze słyszę!
Będę się streszczał. 2005 rok, Niemcy zawierają z Rosją umowę ws. gazociągu, który ominie Polskę, prezydent Kwaśniewski krytykuje decyzję kanclerza Schroedera. Maj 2007 r., rząd Niemiec nie chce poruszać na unijno-rosyjskim szczycie kwestii rosyjskiego embarga na polskie produkty spożywcze, minister Fotyga mocno strofuje kanclerz Merkel. Marzec 2011 r., Litwini nowelizują swoją ustawę o oświacie, która uderza w tamtejsze polskie szkolnictwo - minister Sikorski jest "rozczarowany", bo apelował, "by szanować zasadę niepogarszania sytuacji mniejszości". Kwiecień 2012 r., Szwajcarzy zmniejszają liczbę zezwoleń na pracę dla obcokrajowców, w tym dla Polaków - minister Sikorski wyraża "głębokie rozczarowanie" decyzją Szwajcarów. I tak dalej, i tak dalej, a wszystkie te reakcje - podkreślam - jak najbardziej słuszne.
I co? I nic. Po staremu - Polska może, Polski nie wolno. Skumbrie w tomacie pstrąg.