Polska kontrolami stoi. A kontrole leżą. Z jednej strony pozostają głuche na sprawy oczywiste, z drugiej na podstawie byle czego zatruwają życie ludziom, którzy są wizytówką Polski w świecie. Czyli takim, jak prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz krajowy konsultant ds. otorynolaryngologii.
Tylko do kontrolowania samych przedsiębiorstw mamy w Polsce 19 instytucji. Kilka przykładów: ABW, CBA, PIP, ZUS, US, IOŚ, PIW, UDT, KNF, ITD (to też skrót instytucji a nie „itd.”). Jedne skróty są bardziej znane, inne mniej, w każdym razie dużo ich. Ale pominięcie przez Sławomira Nowaka zegarka przy sporządzaniu rejestru korzyści odkrył „Wprost” a nie któraś z kontrolujących instytucji. Amber Gold też przez długi czas hulał w najlepsze. Mniej głośnych, choć równie oburzających przejawów braku kontroli tam, gdzie być powinna jest mnóstwo. Czasem ma się wrażenie, że – jak się był łaskaw wyrazić Bartłomiej Sienkiewicz – państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.
Lecz czasem państwo istnieje też bardzo realnie, choć trudno stwierdzić, że praktycznie, bo praktycyzm jakoś kojarzy się z przydatnością. I tu dochodzimy do historii prof. Skarżyńskiego. Inicjatora utworzenia Instytutu w Kajetanach, w którym dziś wykonuje się najwięcej operacji słuchu na świecie. Jednak nie chodzi o bicie rekordów, tylko o prekursorskie w skali globu metody przywracania słuchu. Dlatego Skarżyński jest laureatem wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, w tym Prix Galien, uważanego za najważniejsze, po Nagrodzie Nobla, odznaczenie w dziedzinie medycyny.
I oto nagle jesienią 2013 r. ABW zawiadomiła prokuraturę, że w Instytucie Skarżyńskiego dochodziło do ustawiania przetargów i konfliktu interesów. Zaalarmowana prokuratura zwróciła się do CBA. aby zbadało zarzuty.
W Instytucie rozpoczęło się trzepanie papierów oraz tworzenie nowych, tych z przesłuchań profesora oraz ludzi z jego ekipy. Kontrolę rozpoczęły też NFZ i Ministerstwo Zdrowia. W końcu NFZ oświadczył, że badanie nie wykazało nieprawidłowości, CBA przekazała wyniki kontroli prokuraturze. a i ministerialni kontrolerzy po wrócili do swych biurek. W grudniu ub.r. prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo w sprawie przetargów.
Umorzenie to oznacza, że jedna instytucja kontrolna poświęciła dużo czasu i pracy na zebranie dowodów, a kilka innych musiało poświęcić dużo czasu i pracy, aby udowodnić, że dowody tej pierwszej niczego nie dowodzą.
Mniejsza już o to, że czas i praca to pieniądze, w tym przypadku pieniądze podatników. Straty są większe. Historia prof. Skarżyńskiego jest tu przedstawiona w uproszczonej wersji, jednak nawet ona wystarcza do stwierdzenia, że ten wysokiej klasy specjalista i jego współpracownicy przeżyli mnóstwo przykrości, stresów i publicznych upokorzeń, czemu przyglądała się ze zdumieniem cała światowa medycyna.
Oczywiście pojawiają się pytania, na jakich to poszlakach instytucje kontrolne podejmują wobec obywateli dotkliwe działania? Może na podstawie donosów ze strony konkurencji czy firm niezadowolonych z rozstrzygnięć przetargów? A jeżeli nawet donosy trzeba sprawdzać, to wedle jakich zasad i przez kogo są rozliczane ze swej skuteczności, skoro alarmują prokuratury niechlujną dokumentacją w jednych sprawach, a w innych, wydawałoby się oczywistych, pozostają głuchonieme?
W tych pytaniach nie kryje się jednak sugestia powołania Centralnego Państwowego Urzędu Kontroli Urzędów Kontrolujących. Wątpliwe, aby CPUKUK mógł praktycznie pomóc takim ludziom jak prof. Skarżyński i kontrolował lepiej, niż kontrolowani przezeń kontrolerzy. W tych pytaniach kryje się bardzo poważna sugestia, aby posłowie spojrzeli na zegarki i stwierdzili, że najwyższy czas skontrolować instytucje kontrolne. Oczywiście ostatnie zdanie to wężykiem Jasiu, wężykiem.
Lecz czasem państwo istnieje też bardzo realnie, choć trudno stwierdzić, że praktycznie, bo praktycyzm jakoś kojarzy się z przydatnością. I tu dochodzimy do historii prof. Skarżyńskiego. Inicjatora utworzenia Instytutu w Kajetanach, w którym dziś wykonuje się najwięcej operacji słuchu na świecie. Jednak nie chodzi o bicie rekordów, tylko o prekursorskie w skali globu metody przywracania słuchu. Dlatego Skarżyński jest laureatem wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, w tym Prix Galien, uważanego za najważniejsze, po Nagrodzie Nobla, odznaczenie w dziedzinie medycyny.
I oto nagle jesienią 2013 r. ABW zawiadomiła prokuraturę, że w Instytucie Skarżyńskiego dochodziło do ustawiania przetargów i konfliktu interesów. Zaalarmowana prokuratura zwróciła się do CBA. aby zbadało zarzuty.
W Instytucie rozpoczęło się trzepanie papierów oraz tworzenie nowych, tych z przesłuchań profesora oraz ludzi z jego ekipy. Kontrolę rozpoczęły też NFZ i Ministerstwo Zdrowia. W końcu NFZ oświadczył, że badanie nie wykazało nieprawidłowości, CBA przekazała wyniki kontroli prokuraturze. a i ministerialni kontrolerzy po wrócili do swych biurek. W grudniu ub.r. prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo w sprawie przetargów.
Umorzenie to oznacza, że jedna instytucja kontrolna poświęciła dużo czasu i pracy na zebranie dowodów, a kilka innych musiało poświęcić dużo czasu i pracy, aby udowodnić, że dowody tej pierwszej niczego nie dowodzą.
Mniejsza już o to, że czas i praca to pieniądze, w tym przypadku pieniądze podatników. Straty są większe. Historia prof. Skarżyńskiego jest tu przedstawiona w uproszczonej wersji, jednak nawet ona wystarcza do stwierdzenia, że ten wysokiej klasy specjalista i jego współpracownicy przeżyli mnóstwo przykrości, stresów i publicznych upokorzeń, czemu przyglądała się ze zdumieniem cała światowa medycyna.
Oczywiście pojawiają się pytania, na jakich to poszlakach instytucje kontrolne podejmują wobec obywateli dotkliwe działania? Może na podstawie donosów ze strony konkurencji czy firm niezadowolonych z rozstrzygnięć przetargów? A jeżeli nawet donosy trzeba sprawdzać, to wedle jakich zasad i przez kogo są rozliczane ze swej skuteczności, skoro alarmują prokuratury niechlujną dokumentacją w jednych sprawach, a w innych, wydawałoby się oczywistych, pozostają głuchonieme?
W tych pytaniach nie kryje się jednak sugestia powołania Centralnego Państwowego Urzędu Kontroli Urzędów Kontrolujących. Wątpliwe, aby CPUKUK mógł praktycznie pomóc takim ludziom jak prof. Skarżyński i kontrolował lepiej, niż kontrolowani przezeń kontrolerzy. W tych pytaniach kryje się bardzo poważna sugestia, aby posłowie spojrzeli na zegarki i stwierdzili, że najwyższy czas skontrolować instytucje kontrolne. Oczywiście ostatnie zdanie to wężykiem Jasiu, wężykiem.