TARG NIEWOLNIKÓW

TARG NIEWOLNIKÓW

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pięć tysięcy kobiet i kilkuset chłopców z Polski trafia co roku do domów publicznych na Zachodzie
- Nie miałam nawet 18 lat, gdy Witalij K. podstępem wywiózł mnie do domu publicznego w Hamburgu. Uciekłam po kilku miesiącach, lecz tego, co przeżyłam, nie zapomnę nigdy. Poprzysięgłam mu zemstę - opowiada Andżelika S., odsiadująca wyrok piętnastu lat pozbawienia wolności. Witalij K. zginął od ciosów młotkiem i duszenia kablem magnetofonowym. - Nie żałuję tego, co zrobiłam. Mam świadomość, że uratowałam przed nim inne naiwne dziewczyny - mówi Andżelika.

Do domów publicznych, salonów masażu, nocnych klubów i "okien wystawowych" w dzielnicach uciech na Zachodzie co roku wbrew własnej woli trafia ok. 5 tys. kobiet - dowodzą dane gromadzone przez La Stradę, organizację pomagającą ofiarom handlu żywym towarem. Także corocznie kilkuset nieletnich polskich chłopców zmuszanych jest do pracy w klubach dla pedofili i homoseksualistów. Według szacunków Wolfganga Wernera z finansowanej przez berliński senat organizacji Subway, tylko w pobliżu słynnej stacji metra ZOO seksualne usługi świadczyło ok. 150 chłopców z Polski, wykorzystywanych przez sutenerów.
Zjawisko to przybrało w Polsce "charakter zorganizowanej przestępczości, funkcjonującej na tych samych zasadach, co handel bronią, materiałami nuklearnymi, samochodami i narkotykami" - twierdzi Radhika Coomeraswama, specjalna sprawozdawczyni ONZ, autorka "Raportu o handlu kobietami i wymuszonej prostytucji". Justynę R., młodą lekarkę z okolic Gdańska, w ubiegłym roku porwano i odurzono narkotykami. Obudziła się w domu publicznym w Holandii. Zabrano jej dokumenty, regularnie podawano heroinę. Mimo to podejmowała kolejne próby ucieczki. Po jednej z nich właściciel domu publicznego najpierw ją skatował, a potem wywiózł nocą do lasu. Tam kazał wykopać grób, nagą wrzucił do dołu i przystawił do skroni pistolet. Powiedział jej, że następnej próby ucieczki nie przeżyje. Z pomocą przyszedł klient, bogaty kupiec z Luksemburga. Po prostu wykupił ją od Holendra. Po powrocie do Polski spędziła osiem miesięcy w szpitalu psychiatrycznym.
- Jeżeli właściciel domu publicznego płaci za wyszukanie i dostarczenie prostytutki, ta nie wyrwie się do domu, zanim nie odpracuje całej kwoty, za którą została kupiona. Nie do spłacenia są wystawiane przez sutenerów "rachunki" za leczenie chorób wenerycznych lub wizy-tę u dentysty - opowiada Marta N. z Wrocławia, tancerka sprzedana do berlińskiego peep show. - Gdy któraś się buntuje, nie dostaje ani pieniędzy, ani jedzenia. Nie wyjdzie do miasta, bo facet zamyka ją w piwnicy. Podsyła jej za to po dwudziestu klientów dziennie. Jeśli zastraszanie nie pomaga, dziewczyny są bite i szprycowane narkotykami.
Według danych między-narodowych organizacji pomagających kobietom zmuszanym do prostytucji - holenderskiej STV (Fundacja do Walki z Handlem Kobietami), belgijskiej PAYOKE, niemieckiej PHOENIX - Polki stanowią w krajach Unii Europejskiej czwartą pod względem liczebności grupę narodowościową trudniącą się prostytucją. Podobnie jak Rosjanki, Ukrainki i Czeszki, pracują w warunkach niewolniczych. Co najmniej 20 tys. z nich wywieziono za granicę podstępem, obiecując pracę tancerek, kelnerek, kucharek. Aż 80 proc. z nich nie przekroczyło 24. roku życia, a zdarzają się nawet czternastolatki.
W ciągu ostatnich trzech lat Polska stała się centrum przerzutu kobiet z Azji i krajów byłego ZSRR. Policja ocenia, że rocznie przez nasz kraj przerzucanych jest na Zachód ponad 20 tys. kobiet i około 2 tys. chłopców. Najczęściej są to Rosjanki i Ukrainki, ale coraz więcej jest także Chinek i Wietnamek. Na początku tego roku mazowiecka policja zlikwidowała pod Warszawą dwie aukcje niewolnic, zorganizowane w agencjach towarzyskich. Kobiety przywożone ze Wschodu trafiały do kosmetyczek, a następnie na wybieg, przy którym siedzieli kupcy z całej Europy, głównie Turcy, Jugosłowianie, Włosi i Holendrzy. Za dostarczoną do domu publicznego osobę dostawcy inkasują od 500 do 5000 marek. W 1999 r. tylko funkcjonariusze Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali 50 organizatorów przerzutów kobiet. W ciągu sześciu miesięcy tego roku zlikwidowano 30 kolejnych grup.
W biznesie tym obowiązuje ścisły podział stref wpływów i specjalizacja. W Hamburgu zastrzelono Agnieszkę T., byłą nauczycielkę ze Szczecina, która przez kilka lat zajmowała się wysyłaniem dziewcząt z Pomorza Zachodniego do niemieckich nocnych lokali. Kiedy po kilku latach handlu żywym towarem zdecydowała się na prowadzenie własnego pensjonatu w Hamburgu, gdzie oferowała usługi seksualne po konkurencyjnych cenach, tureccy sutenerzy wynajęli płatnego mordercę. Zginął także Marian K. z Jeleniej Góry, który próbował handlować kobietami ponad głowami Jugosłowian, mających monopol w południowo-wschodnich Niemczech.
Pierwsza sprawa o handel kobietami, nazwana przez media sprawą Dziweksu, toczyła się przed Sądem Wojewódzkim w Szczecinie. Na ławie oskarżonych zasiadło czterech mężczyzn i kobieta, którym udowodniono, że na początku lat 90. sprzedali do domów publicznych w Holandii 18 dziewczyn. Najgłośniejsza w Europie była natomiast sprawa Piotra Rusoła z Goleniowa. Dwa lata temu za sprzedanie tureckim i niemieckim właścicielom domów publicznych 53 Polek skazano go na 12 lat więzienia. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że najprawdopodobniej wywiózł on do Niemiec i Szwajcarii co najmniej 500 dziewcząt. Rusołowi nie udowodniono jednak, że zmusił te kobiety do wyjazdu. - Co zasmucające, zdecydowana większość z nich nie czuła się poszkodowana - mówi sędzia Grzegorz Chojnowski z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Handel żywym towarem będzie kwitł dopóty, dopóki Polki będą masowo odpowiadać na podejrzane ogłoszenia o atrakcyjnej pracy na Zachodzie. Jest paradoksem, że aż 95 proc. badanych przez OBOP uważa, że nie można mieć zaufania do ogłoszeń oferujących kobietom atrakcyjną pracę na Zachodzie, a mimo to na podjęcie ryzyka zdecydowałaby się co trzecia ankietowana znajdująca się w trudnej sytuacji materialnej i co piąta nie narzekająca na brak pieniędzy. Poza tym uprowadzone kobiety nie wiedzą, jak umiejętnie postępować, aby sobie pomóc w sytuacji, kiedy znajdą się już w domach publicznych.
- Dziewczyny często znają jedynie swoje pseudonimy. Nie wiedzą, z jakich miejscowości pochodzą sprzedane na Zachód koleżanki. Nie potrafią zatem podać szczegółów pomocnych w śledztwie - mówi nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik prasowy komendanta głównego policji.
Odrębnym problemem jest nielegalna sprzedaż dzieci bezdzietnym małżeństwom w Europie i USA. W połowie lat 90. zamojska policja trafiła na ślad grupy zajmującej się kupowaniem dzieci w domach dziecka, szpitalach, domach samotnej matki. Za granicę przerzucono kilkanaścioro dzieci. Inicjatorem przedsięwzięcia był obywatel Kanady. Zupełnie nie rozpoznanym w Polsce zjawiskiem jest sprzedaż dzieci w celach skrajnie patologicznych. Kilka lat temu niemieckiej telewizji 3Sat udało się nagrać rozmowę klienta i przedstawiciela mafii, podczas której omawiane były warunki i cena za możliwość uprawiania seksu ze sprowadzoną z Polski czteroletnią dziewczynką. Miało to kosztować 3 tys. dolarów, a gdyby dziecko nie przeżyło - 7 tys. dolarów.

Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.