Odlot nielotów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska scena polityczna weszła na wielkie wody międzynarodowe. Zwykle to dobrze świadczy o klasie polityków. U nas - trochę już do tego przywykliśmy - jest trochę inaczej. Polscy politycy uciekają. Międzynarodowe kariery mają pomóc uniknąć plugawych i prymitywnych komisji, tłumaczenia się z efektów a nie zamierzeń. Do niektórych stanowisk Polacy pasowali by jak ulał.
Weźmy taki ONZ. Nie ma miejsca na świecie po którym nie stąpałaby noga sekretarza generalnego. Trzeba się uśmiechać, machać ręką i w odpowiednich momentach pokazywać zadumę i skupienie. Czasem można załamać głos i pochylić głowę. Wtedy powiedzą, że wrażliwy. Sekretariat sekretarza jest potężny. Wszędzie miękkie dywany, ale i twarde negocjacje i rozmowy. Aleksander Kwaśniewski czułby się tam doskonale. Apelowałby o jedność i zgodę. Karciłby despotów i machałby ojcowską ręką dla tych co idą ku poprawie. Prowadziłby Putina i Busha. Przybliżył Blaira z Chirackiem. Może nawet by zatańczył.

Na razie jednak prezydent Kwaśniewski jeszcze nie chce. Mówi, że szuka jakiejś roboty, ale muszą go poprosić. Żeby nie było, że do czegoś zmusza. Musi być konsensus i prośba. To odpowiedzialne zadanie więc podchodźmy do niego odpowiedzialnie.

I takt też robi otoczenie prezydenta. Tyle, że w drugą stronę. Niby prezydent jeszcze nie chce - sugerują doradcy - ale trzeba się nad tym zastanowić, przedyskutować. Należ zapytać innych polityków i luminarzy tego świata. Trzeba wzbudzić entuzjazm, który pomoże sprawie. W Nowym Jorku odpowiedzialność za to wzięła publiczna telewizja.

My nie musimy na szczęście dyskutować. Możemy odetchnąć z ulgą. Marek Siwiec w europarlamencie, Danuta Hübner w komisji, Marek Belka może w OECD, a Aleksander Kwaśniewski może gdzieś tam MKOL. Bo wbrew pozorom za granicą o polskich politykach wiedzą dużo. Dostatecznie dużo.

Grzegorz Sadowski