Marcinkiewicz w gabinecie premiera (aktl.)

Marcinkiewicz w gabinecie premiera (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Desygnowany na premiera Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) zajął gabinet w Kancelarii Premiera. Jak wyjaśnił, wprowadził się, "aby praca związana z tworzeniem koalicji, a więc naprawdę z masą spotkań, mogła przebiegać jak najsprawniej".
W przeciwległym skrzydle kancelarii swój gabinet ma urzędujący jeszcze premier Marek Belka.

Marcinkiewicz podkreślił, że rząd Belki "nadal administruje i  rządzi do momentu powołania nowej Rady Ministrów, a więc do końca października". Dodał, że nie zamierza "wchodzić w drogę ani premierowi, ani ministrom, choć jednocześnie nadal apeluje, by nie podejmowano decyzji, które mogą być dla państwa niedobre". Według niego, "nie zawsze jednak ten apel trafia na podatny grunt".

Jak tłumaczył, w gabinecie, który zajął, znajduje się "stół, przy którym zmieszczą się wszyscy koalicjanci, liderzy obu partii", co - jego zdaniem - znacznie ułatwi tworzenie rządu. Dodał, że na piątek nie planuje rozmów z PO, a jedynie konsultacje wewnętrzne, przed ruszającymi w poniedziałek rozmowami zespołów eksperckich.

Marcinkiewicz nie chciał zdradzić, kto wcześniej zajmował jego gabinet. "Wiem, ale nie powiem, bo jest to teraz mój gabinet" -  odparł. Dziennikarze ustalili, że gabinet ten należał m.in. do  wicepremiera Jerzego Hausnera, a jeszcze wcześniej zajmowali go  Mirosław Gronicki i Grzegorz Kołodko.

Marcinkiewicz zapowiedział też rozmowy z ustępującym premierem Belką. Tematem rozmów, jak dodał, ma być nieformalny szczyt UE, zaplanowany na 27-28 października w Londynie.

Wyjaśnił, że on sam nie pojedzie na szczyt ze względu na  tworzenie się koalicji rządowej. Jak dodał, będzie rozmawiał z  Belką na temat szczytu, bo "nasz wspólny głos, wspólne stanowisko w sprawach dla UE najważniejszych, jest potrzebne".

Na temat szczytu UE Marcinkiewicz ma też jeszcze w piątek rozmawiać z senatorem PiS Radkiem Sikorskim, który przyjechał do  kancelarii z przyszłym premierem. Jak poinformował, umówił się z  nim "na krótkie konsultacje dotyczące spraw międzynarodowych".

Marcinkiewicz wyjaśnił dziennikarzom, że oprócz gabinetu w  kancelarii korzysta też z ochrony i samochodu rządowego. "Jest mi z tym bardzo niedobrze, ale mam nadzieję, że się przyzwyczaję" -  powiedział. Pytany, czy ochrona jest dla niego krępująca, powiedział, że póki co nie myśli o tym, bo "nie ma czasu nawet na  to, by zajść na sushi".

Przyszły premiera zadeklarował, że koalicjanci przy tworzeniu rządu nie będą korzystali z rządowego kompleksu "Parkowa" przy ulicy Belwederskiej w Warszawie. Jak powiedział, po to, by nie wracać do starych, złych doświadczeń" (tam m.in. toczyły się rozmowy koalicjantów z AWS i UW).

Marcinkiewicz zadeklarował, że w nowym gabinecie brakuje mu najbardziej komputera i zdjęcia rodziny. "Bez komputera nie  wyobrażam sobie pracy, oczywiście wszystko mam w głowie, ale  oprócz tego czasem trzeba zerknąć do niego, by przypomnieć sobie o  różnych szczegółach, ekspertach, analizach, a może nawet nazwiskach" - mówił.

Podkreślił jednak, że nie będzie "castingu na ministrów". Zapowiedział podział ministerstw między PiS i PO i wybór spośród polityków tych ugrupowań, "którzy najlepiej wykonają program". Dodał, że taką metodę zaakceptowała PO.

ss, pap