Siemiątkowski pod zarzutem (aktl.)

Siemiątkowski pod zarzutem (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła Zbigniewowi Siemiątkowskiemu zarzut przekroczenia uprawnień w sprawie zatrzymania w 2002 r. ówczesnego szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
Siemiątkowski stanowczo się z nim nie zgadza się.

Zdaniem prokuratury, Siemiątkowski - który pełnił wówczas obowiązki szefa Urzędu Ochrony Państwa - wydał polecenie przekroczenia uprawnień podwładnym, co w konsekwencji doprowadziło do bezprawnego zatrzymania Modrzejewskiego.

Jak powiedział dziennikarzom, jeżeli ktoś w tej sprawie jest winny to prokuratura, która wydała UOP polecenie zatrzymania szefa PKN Orlen. Siemiątkowski podkreślał, że ani on, ani żaden z jego współpracowników, nie naciskał na prokuraturę.

"To przestępstwo polegało na tym, że użył podległych mu służb specjalnych po to, aby nie dopuścić do podpisania kontraktu przez byłego szefa PKN Orlen i po to, aby doprowadzić do jego odwołania z tej funkcji" - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w  Katowicach Tomasz Tadla.

"W tym celu wydał polecenie swojemu byłemu zastępcy - w tej chwili także podejrzanemu w tej sprawie - aby ten uruchomił odpowiednie procedury, zmierzające do zatrzymania szefa PKN Orlen, przy czym wiedział, że nie ma przesłanek do takich decyzji" -  dodał prokurator.

Za popełnienie takich przestępstw może grozić do pięciu lat więzienia.

Wychodząc z prokuratury Siemiątkowski oświadczył, że nie przyznaje się do winy, a do zarzutów odniesie się szczegółowo, kiedy zostanie zakończone śledztwo. Wyraził przekonanie, że nie nastąpi to szybko.

Siemiątkowski jest już trzecim podejrzanym w tej sprawie. W  sierpniu katowicka prokuratura postawiła zarzut przekroczenia uprawnień służbowych pułkownikowi Mieczysławowi Tarnowskiemu -  byłemu wiceszefowi UOP, a potem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W lipcu podobne zarzuty postawiono b. szefowi zarządu śledczego UOP i ABW pułkownikowi Ryszardowi Bieszyńskiemu. Obaj oficerowie nie przyznali się do winy.

"Mam nadzieję, że się nie skończy tylko na naszej trójce, bo to znaczyłoby, że ktoś by chciał zrobić z Urzędu Ochrony Państwa i z  oficerów UOP, z jej szefa, kozła ofiarnego" - powiedział Siemiątkowski po wyjściu z prokuratury.

Nie chciał się jednoznacznie wypowiadać, komu - jego zdaniem -  powinny zostać postawione zarzuty, ale dowodził, że to prokurator decyduje o sposobie postępowania z podejrzanym. Jak przekonywał, w  podobny sposób jak Modrzejewskiego ABW zatrzymała niedawno Mieczysława Wachowskiego, choć można go było po prostu wezwać do  prokuratury.

Siemiątkowski, który był posłem SLD poprzedniej kadencji, startował w ostatnich wyborach do Sejmu z listy Sojuszu z okręgu płockiego, ale nie uzyskał mandatu. W środę oświadczył dziennikarzom, że teraz, już jako osoba prywatna, będzie walczył o  swoje dobre imię i podlegających mu niegdyś oficerów UOP.

"Ja im ufam, że oni nie zrobili nic, co stanowiłoby przekroczenie ich uprawnień w relacjach z prokuraturą. Kto tam był gorliwy, kto był nadgorliwy, kto nie dopełnił swoich obowiązków na czas, to się okaże w przewodzie (sądowym)" - powiedział.

7 lutego 2002 roku Modrzejewski został zatrzymany na kilka godzin przez UOP. Po złożeniu wyjaśnień i postawieniu mu zarzutu w  prokuraturze w sprawie ujawnienia w 1998 r. ówczesnemu szefowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi poufnej informacji, że cena sprzedaży jednej akcji spółki Izolacja SA, należącej do IX Narodowego Funduszu Inwestycyjnego im. E. Kwiatkowskiego, którego Modrzejewski był prezesem zarządu, będzie wyższa niż 270 zł -  został zwolniony. W 2003 r. Modrzejewski został oskarżony w tej sprawie. Nie przyznaje się do winy. Jego proces toczy się przed warszawskim sądem.

W tajnej notatce ówczesnego p.o. szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego z lutego 2002 roku, skierowanej do prokuratury, była mowa o zagrożeniu bezpieczeństwa energetycznego państwa w  przypadku podpisania przez PKN Orlen kontraktu ze spółką J&S na  dostawy ropy. Natomiast oficjalnym powodem zatrzymania Modrzejewskiego była sprawa Izolacji.

"Mam straszne poczucie jakiegoś dyskomfortu, bo ostatecznie człowiek, za którego ja mam w tej chwili kłopoty i moi współpracownicy, siedzi na ławie oskarżonych (...) My, którzy doprowadziliśmy go na tę ławę oskarżonych w tej chwili razem z nim w jakiejś innej sąsiedniej sali, będziemy siedzieć. Może tylko i  wyłącznie chichotać z nas" - powiedział w środę wychodząc z  prokuratury Siemiątkowski.

Katowickie śledztwo w sprawie zatrzymania Modrzejewskiego trwa od  kwietnia ub. roku. Do prokuratury wzywani byli m.in. były premier Leszek Miller i ministrowie z jego rządu: Wiesław Kaczmarek i  Barbara Piwnik.

W kwietniu ub.roku "Gazeta Wyborcza", powołując się na Kaczmarka -  byłego ministra skarbu - doniosła, że szefa PKN Orlen zatrzymano za wiedzą premiera Millera, by uniemożliwić zawarcie wartego 14 mld zł kontraktu na dostawę ropy naftowej. Dawał on firmie J&S wyłączność na dostawy rosyjskiej ropy dla PKN Orlen, co miało zagrażać bezpieczeństwu energetycznemu kraju. Śledztwo rozpoczęło się po publikacjach prasowych i doniesieniu złożonym przez posła PiS Zbigniewa Ziobrę.

Prokurator Tadla ocenił w środę, że śledztwo jest bardzo zaawansowane, ale nie wiadomo, kiedy się zakończy.

ks, pap