Pechowy student

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oskarżenie Marcina Tylickiego przez kontrwywiad ABW o szpiegostwo nosi wszelkie znamiona prowokacji, na dodatek wykonanej na żenująco niskim poziomie.
Tylicki, asystent pierwszego szefa orlenowskiej komisji Józefa Gruszki, został zatrzymany w marcu 2005 r. tuż przed tym jak miał zeznawać przed komisją śledczą prezydent Aleksander Kwaśniewski. W toku prac komisji okazało się, że jedynym dowodem jego "winy" było... przyznanie się po 12 godzinnym przesłuchaniu, bez adwokata, a prawdopodobnie po podaniu środków odurzających.
Tylicki trafił do historii Polski przez przypadek. Znalazł się w złym miejscu i czasie. Miał kontakty z dyplomatą podejrzewanym o szpiegostwo, a był asystentem szefa komisji śledczej. Pech chciał, że po ostrzeżeniu udzielonym mu przez funkcjonariuszy ABW, Tylicki zaprzestał kontaktów, a ów dyplomata opuścił Polskę. Nie przeszkodziło to ABW w założeniu studentowi podsłuchu, co więcej, po mimo, że inwigilacja nic nie wniosła, kontrwywiad rozpoczął procedurę karną. Polecenie zatrzymania Tylickiego wydał zastępca prokuratora okręgowego w Warszawie Zbigniew Ordanik. Przypadkiem to on sfałszował dokumenty na korzyść spółki J&S (potwierdziła to sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen). 6 marca 2002 r. prokuratura okręgowa otrzymała z UOP materiały dotyczące kontraktu z J&S, który chciał podpisać ówczesny prezes Orlenu Andrzej Modrzejewski. Aby umorzyć sprawę przeciwko J&S, Ordanik poinformował prokuraturę apelacyjną, że nie ma nowych dowodów, a dokumenty z UOP wpisał do ewidencji jako otrzymane 7 marca. Wyniki prac komisji śledczej stanowią największe zagrożenie dla monopolisty w dostawach ropy do polskich rafinerii cypryjskiej firmy J&S. Właśnie ta firma najwięcej zyskałaby, gdyby udało się skompromitować komisję. W swoim raporcie komisja stwierdziła, że firma J&S płaciła przynajmniej prowizje o charakterze nieformalnym (w postaci zatrudniania decydentów od których działania zależało jej powodzenie), a być może również bezpośrednie łapówki. I tu sprawa się łączy, bo sprawę monopolu J&S od sierpnia 2000 r. bada kontrwywiad. Bada bezskutecznie. Komisja w ciągu kilku miesięcy zebrała materiał do rozpoczęcia przynajmniej działań administracyjnych takich jak postępowanie antymonopolowe. Ten sam kontrwywiad, który nie może znaleźć winnych oczywistego przekrętu kosztującego skarb państwa i nas podatników miliony (a może już miliardy) złotych, skutecznie zwalcza rosyjskich "szpiegów", za nim jeszcze staną się szpiegami (Tylicki oskarżony jest o wyrażenie gotowości zostania szpiegiem!). Kontrwywiadem kieruje generał Macieja Hunię, jeden z najszybciej awansujących oficerów w historii polskich tajnych służb (jeszcze w 1997 r. był porucznikiem). Za złapanie przez jego podwładnych "szpiega"- studenta powinno mu się doszyć kolejną gwiazdkę. Najlepiej w jakimś bardziej widocznym miejscu niż naramienniki.

Jan Piński