Pastylka na nudę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kultura studencka lat dziewięćdziesiątych - relaks po ciężkim dniu
W Polsce studiuje półtora miliona młodych ludzi - to trzy razy więcej niż przed przełomem końca lat osiemdziesiątych. Tymczasem pojęcie "kultury studenckiej" z każdym rokiem staje się coraz bardziej anachroniczne. Pokolenie studiujących inteligentów nie ma ambicji przeciwstawiania się "kulturze dorosłych", woli korzystać z repertuaru przygotowanego przez znacznie starszych profesjonalistów i zawodowy show-business.
czelnia umożliwia dziś zupełnie nowy model kariery: już po ukończeniu pierwszego, najdalej drugiego roku student koncentruje się na poszukiwaniu pracy. - Przeciętny student nie ma już czasu na integrację z kolegami. Uniemożliwia to wprowadzony w wielu uczelniach system doboru przedmiotów według własnego klucza - twierdzi dr hab. Mariola Flis z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Akademiki traktuje się raczej jako hotele, więc nie mają już większego wpływu na integrację środowiska. W takim kontekście sam termin "kultura studencka" brzmi obco. Zdaniem prof. Janusza Czapińskiego, zasadniczo różni się ona od tej z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych; środowisko studenckie nie jest tolerowaną przez władzę oazą wolności w peerelowskim rozumieniu. - Kultura studencka jest dziś bardziej pragmatyczna i łączy się często tylko z konkretnymi zainteresowaniami młodego człowieka, związanymi z jego przyszłością - zauważa Robert Kaleta, menedżer dwóch warszawskich klubów studenckich, Hybryd i Proximy. Ważną przyczyną zanikania jej odrębności jest komercjalizacja działalności klubów studenckich. Trudno jednak winić za nią menedżerów czy ajentów; bez środków finansowych nie da się zrobić żadnej imprezy - juwenaliów, otrzęsin czy przeglądów kabaretowych.
Tomasz Moskal z Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego dzieli młodzież akademicką na trzy grupy. Pierwsza to beztroscy żacy, którzy przy jednym piwku spędzą wieczór na pogawędkach. Druga grupa preferuje imprezy kulturalne - ci znajdują czas na dobre kino, wyjście do teatru czy też przeczytanie znaczącej książki. Trzecią grupę stanowią bogaci studenci, których interesują rozrywkowe imprezy nie najwyższych lotów, zwłaszcza dyskoteki i nocne lokale.
W latach osiemdziesiątych nastąpiła destrukcja kultury akademickiej. - Nie ma dziś ona jasnych i pewnych symboli: konkretnych książek, filmów czy gatunku muzyki. To się skończyło, kiedy pojawiła się kultura alternatywna. Środowisko akademickie nie ma dziś niczego osobliwego do zaproponowania - twierdzi dr hab. Mariola Flis. Obiektów zainteresowań jest tyle, ile różnorodności w kulturze, a co najważniejsze, są one takie same jak w wypadku ludzi spoza środowiska studenckiego.
Trudności napotykają też próby wyodrębnienia sezonowych mód kulturowych obowiązujących wśród studentów. Wydaje się, że swój boom przeżywa Kazik i Kult - ich koncerty ciągle przyciągają rzesze młodych ludzi. Krzysztof Wołos, przewodniczący Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, zauważa, że ogromną popularnością wśród krakowskiej braci akademickiej cieszą się też weterani, na przykład Wolna Grupa Bukowina, Stare Dobre Małżeństwo, Pod Budą, a także wokaliści w typie Grzegorza Turnaua czy Stanisława Sojki. Widać to podczas Galicyjskich Wieczorów z Piosenką organizowanych w krakowskim klubie studenckim Rotunda. Zainteresowanych jest więcej, niż mógłby pomieścić klub. Dużym wzięciem cieszą się też zespoły folkowe. Prym wiodą Brathanki czy Golec uOrkiestra. Adam Łaskarzewski, student Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, dodaje, że obok muzyki ambitnej młodzież akademicka słucha na przykład techno. Bardzo modni są też weterani rocka, ale zapewne dlatego, że jest to muzyka, którą młodzi ludzie dopiero poznają. Wzięciem cieszą się więc ciągle Led Zeppelin, Bob Marley, z polskich zespołów - Perfect, Myslowitz, Dżem, Lady Pank. Odrabianie zaległości dotyczy zresztą bardzo różnych wykonawców. Maciej Korbiak, student rusycystyki, podkreśla, że w jego środowisku nadal panuje moda na Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawę, a co się z tym wiąże - na poetyckie imprezy gitarowe.
Studenci czytają coraz mniej książek spoza kanonu obowiązujących lektur, bez względu na to, czy studiują na filologii, czy kierunkach ścisłych. Podawany powód to brak czasu. Nie ma pokoleniowej mody na książkę lub pisarza, podbijających jednocześnie serca wielu młodych ludzi i rozpalających ich wyobraźnię. Popularny jest zarówno Norman Davies, jak i Jonathan Carroll, Andrzej Sapkowski i John Ronald Reuel Tolkien. Podobnym zainteresowaniem cieszą się Ken Follet czy laureat Nike Tadeusz Różewicz, Olga Tokarczuk oraz Manuela Gretkowska. Wielu sięga po komiksy. Studenci czytają coraz więcej prasy, zarówno codziennej, tygodniowej, miesięcznej, jak i środowiskowej, wydawanej przez samorządy uczelniane czy poszczególne wydziały. W Krakowie wychodzą bezpłatne "Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego" i "Plus Ratio", a na Uniwersytecie Warszawskim ukazuje się "Uniwersytet". Poważnym konkurentem dla książek jest Internet. Na uczelniach, w akademikach powstają kawiarenki i salki internetowe. Surfowanie po sieci stało się modą zabierającą niemal tyle czasu co telewizja. Stosunkowo najłatwiej wyodrębnić repertuar studencki w kinie. Jak zauważa Tomasz Kowalczyk z Dyskusyjnego Klubu Filmowego działającego przy Uniwersytecie Warszawskim, studenci nadal interesują się filmem ambitnym, niekomercyjnym. Wśród zagranicznych twórców popularni są Lars von Trier, Woody Allen czy Peter Weir. Polskich reżyserów reprezentują w tym zestawieniu zarówno wczesny Marek Piwowski, jak i Jan Jakub Kolski, Stanisław Bareja oraz bracia Kondratiukowie, ostatnio też Krzysztof Krauze. Do ulubionych filmów, uznawanych za "kultowe", należą niezmiennie od lat - "Hydrozagadka", "Wniebowzięci" ze Zdzisławem Maklakiewiczem i Janem Himilsbachem, "Rejs" z tą samą parą aktorów, "Monidło" oraz "Dziewczyny do wzięcia" z Ewą Szykulską i Zbigniewem Buczkowskim. Kluby filmowe przedstawiają często w ramach retrospektyw te tytuły, które umknęły studentom podczas prezentacji w kinach, na przykład "Osiem i pół kobiety" Petera Greenawaya, "Jesienna opowieść" Erica Romera czy "Magnolia" Paula Thomasa Andersa. DKF-y od kilkudziesięciu lat cieszą się niezmienną popularnością wśród studentów, do warszawskiego klubu filmowego trafia semestralnie stu pięćdziesięciu nowych członków. Wykupienie karty pozwala im w ciągu półrocza akademickiego zobaczyć około dwudziestu filmów za łączną kwotę dziewięćdziesięciu pięciu złotych. W DKF-ie przy Uniwersytecie Jagiellońskim z kolei przypominane bywają filmy Federico Felliniego, Ingmara Bergmana, Emila Kusturicy, Davida Lyncha. Wśród filmów komercyjnych bardzo modne są - jak twierdzi Adam Łaskarzewski - "Matrix" i "Gwiezdne wojny".
Kultura wysoka z wolna ustępuje znacznie mniej wymagającym "obrzędom". Do grafiku imprez kulturalnych organizowanych przez samorządy uczelniane czy wydziałowe weszły otrzęsiny, połowinki oraz juwenalia. Każdy z uczelnianych samorządów organizuje dodatkowe imprezy dla swoich studentów. - Przeglądy kabaretowe organizowane z okazji święta uniwersytetu, imprezy jazzowe, w których występują także studenckie zespoły, przygotowywane są od lutego do kwietnia, a od czerwca do września prowadzony jest letni Ogródek Artystyczny - wymienia Maciej Korbiak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Student po wyczerpujących zajęciach i intensywnej pracy zarobkowej łaknie raczej miłej i relaksującej rozrywki niż dóbr wyższej kultury, których "konsumowanie" wymaga wysiłku intelektualnego. Zwłaszcza że proces ten, poza osobistą satysfakcją, nie przekłada się na korzyści materialne.

 
Więcej możesz przeczytać w 43/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.