Wojna na kwity w IPN?

Wojna na kwity w IPN?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przypisanie mi winy za upublicznienie dokumentów obciążających Andrzeja Przewoźnika stało się za sprawą "podsycania i inspirowania mediów dokumentami z centrali IPN" - oświadczył w Radiu Maryja Janusz Kurtyka.
Pełniący obowiązki prezesa IPN Leon Kieres powiedział, że  "zupełnie nie wie", o jakie dokumenty może chodzić Kurtyce i nie chciał komentować tej wypowiedzi.

"Mam podstawy, by przypuszczać, że z centrali IPN dostarczane były dziennikarzom wewnętrzne dokumenty IPN - powiedział wieczorem Kurtyka poproszony o uściślenie swojej wypowiedzi. Nie potrafił jednak poprzeć swoich słów dowodami. "Nie chcę się szerzej wypowiadać, bo za mało wiem. Natomiast mam podstawy do takich przypuszczeń" - stwierdził.

W Radiu Maryja powtórzył te zarzuty. - Obawiam się, że "mamy tutaj do czynienia z pewnym podsycaniem zainteresowania mediów czy też wręcz inspirowaniem mediów. (...) Nic na to nie mogę poradzić. Mam oczywiście na potwierdzenie tych słów, które wypowiadam, tylko przesłanki bardzo wiarygodne, ale nie mogę ich na razie w żaden sposób zweryfikować. (...) Mam powody, aby przypuszczać, że to właśnie dokumenty znajdujące się w wewnętrznym obiegu w IPN, w centrali Instytutu, posłużyły do tego, aby media zostały zainspirowane tym tematem" - powiedział.

Zaznaczył, że "fakty podawane przez media w żaden sposób nie  są nowe, albowiem obrazują po prostu procedurę, która rozpoczyna się w momencie złożenia wniosku o udostępnienie dokumentów, a  kończy się w momencie udostępnienia" - tak tłumaczył rozbieżność dat, które stały się podstawą do oskarżeń o świadome działanie na szkodę konkurenta do fotela prezesa IPN.

Środowe spotkanie z  przewodniczącym klubu parlamentarnego PiS Przemysławem Gosiewskim "miało na celu wyjaśnienie tego szumu medialnego, który powstał po  publikacji w tygodniku +Newsweek+ oraz po audycjach w telewizji publicznej". "Bardzo szczegółowo rozmawialiśmy, analizowaliśmy poszczególne etapy procedury archiwalnej, obowiązującej w IPN. Oczywiście, pokazywałem panu Gosiewskiemu dokumenty ilustrujące tę procedurę w  przypadku udostępnienia dokumentów panu Fijakowi" - relacjonował Kurtyka w Radiu Maryja.

"Newsweek" podał, że dotarł do dokumentów, według których zgodę na udostępnienie Zbigniewowi Fijakowi akt (w których była przekazana przez niego "Rzeczpospolitej" notatka b. kaprala SB Pawła Kosiby, iż Przewoźnik miał być prowadzonym przez niego agentem) krakowski IPN wydał nie w grudniu 2004, ale 21 czerwca 2005 r. - miesiąc po deklaracji Przewoźnika o starcie w konkursie. Tygodnik zwracał uwagę, że Kurtyka mówił w wywiadach, iż zgodę na wydanie akt Fijakowi wydano w grudniu 2004 r. - na długo przed startem Przewoźnika w konkursie.

W czwartek Kolegium IPN oświadczyło, w związku z  doniesieniami mediów, że rzeczywiste przyczyny wykluczenia Przewoźnika przedstawiono 9 grudnia w Sejmie. W tym dniu przewodniczący Kolegium IPN Andrzej Grajewski wyjaśniał, że stało się tak, bo istniały przesłanki o jego możliwej współpracy z SB. Dodał, że wyrok Sądu Lustracyjnego oczyszczający Przewoźnika zapadł w listopadzie, a kolegium "nie mogło antycypować we  wrześniu" takiego wyroku.

We wtorek także prof. Andrzej Paczkowski, członek kolegium IPN, mówił dziennikarzom, że przy wykluczaniu Przewoźnika nie kierowano się notatką Kosiby, lecz zapisem rejestru (z dziennika rejestracyjnego SB przechowywanego w IPN - PAP).

em, pap